W ankiecie skierowanej do uczniów ostatnich klas szkół podstawowych i ponadpodstawowych padają pytania o nierówne traktowanie. Respondent może wskazać, że był dyskryminowany przez nauczyciela lub innego ucznia. Trzecią i ostatnią opcją jest "trudno powiedzieć".
"Nie można odpowiedzieć jak jest naprawdę" - argumentuje Bartosz Brzeziński z "Rodzinnego Poznania".
Taki sposób postawienia sprawy i zadania pytania absolutnie uniemożliwia wyciągnięcie miarodajnych wniosków. Jeżeli uczeń nie czuje się dyskryminowany, nie ma możliwości tego wyrazić. Po drugie jest postawiony w takiej sytuacji, kiedy może zacząć się zastanawiać, czy jest dobrym obserwatorem, skoro nie widzi tej dyskryminacji.
Kierownik zespołu prowadzącego ankietę tłumaczył brak odpowiedzi przeczącej właśnie ograniczoną świadomością uczniów. "To absurd" – odpowiada Bartosz Brzeziński i dodaje, że w pozostałej części kwestionariusza młodzieży nie potraktowano tak protekcjonalnie.
"Rodzinny Poznań" domaga się przeprowadzenia dodatkowego i niezależnego badania oraz opublikowania wyników.
Do wątpliwości wobec ankiety odniósł się niedawno wicedyrektor Wydziału Oświaty Miasta Poznania. Wiesław Banaś zapewniał, że została ona wykona przez zespół ekspertów, ale nie podjęto jeszcze decyzji, czy będzie ona wykorzystana do dalszych badań. Po zebraniu odpowiedzi przydatność ankiety ma ocenić zespół ds. polityki oświatowej.