Co jest "antywizytówką" Poznania? Co może turystę zaskoczyć pozytywnie? Dokąd warto go w Poznaniu zaprowadzić? Jakie miejsca lepiej omijać? Jak pokazywać Poznań? Dokąd, poza Katedrą, Starym Rynkiem i Maltą, zaprowadzić gości z Polski czy zagranicy?
Mariusz Wiśniewski, przewodniczący komisji rewitalizacji Rady Miasta Poznania, jako jedną z estetycznych anty-wizytówek Poznania wymienia ulicę Solną i Plac Wiosny Ludów położony blisko Starego Rynku Rynku. Jego zdaniem to miejsca, które nie zachwycają. Wiele krytycznych głosów dotyczy ulicy Gwarnej - czy nią można się chwalić? Zapytaliśmy plastyka miejskiego, Piotra Libickiego czy lubi tamtędy chodzić.
Są miejsca w Poznaniu, które się zmieniają, ale nie zawsze są to zmiany na lepsze. Miały stać się wizytówkami miasta, a nadal nie zachwycają. Brzeg Warty, przyrodniczo piękny, ale zdaniem radnego Wiśniewskiego - jego zagospodarowanie to wyzwanie na lata. Anty-wizytówką miasta może być cała ulica Święty Marcin. To z kolei przykład miejsca, które było wizytówką Poznania i przestało nią być. Zamiast reprezentacyjnej arterii, mamy ciąg komunikacyjny, nieprzyjazny pieszym i rowerzystom. - Taka przelotówka dla samochodów - zwraca uwagę Piotr Libicki.
A może jest tak, że warto pochwalić się tym, czego na pocztówkach nie ma? I trochę się w mieście zagubić. Według Piotra Libickiego wrażenie pozytywne na turystach może robić nie - jak można przypuszczać Stare Miasto - ale np. zabudowa Grunwaldu. Oko turysty, to zupełnie coś innego niż spojrzenie mieszkańców. Zielone trawniki, bielutkie elewacje, czyste skwery - to ważne dla nas, nie dla turysty. - Wizytówką miasta paradoksalnie może być miejsce, które my przeznaczamy do rewitalizacji, a dla zwiedzającego ma "to coś", ma klimat, dla mieszkańców często nie zauważalny - mówi Jan Mazurczak, dyrektor Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej.
Jest miejsce, które ma szansę stać się nową - udaną - wizytówką miasta. To Śródka - miejsce, gdzie jeszcze niedawno lepiej było nie zaglądać - synonim zaniedbania - zmienia się in plus. To miejsce właśnie ma "to coś", które lubią turyści - mówi Jan Mazurczak.