Po wojnie w okolicach Trzcianki osiadła między innymi doświadczona takim losem 86-letnia Krystyna Kruk. Dziś wspominała jak wyglądała jej wywózka na Sybir w bydlęcym wagonie.
Ta podróż trwała prawie miesiąc do Archangielska spod Baranowic w Polsce. Ludzie po prostu umierali. Przychodził żołnierz radziecki i sprawdzał kto nie żyje, nie było pogrzebu, wyrzucał w śnieg poza pociąg, bo to był luty. Także bardzo dużo niemowląt i starszych umarło w drodze.
Inna trzecianecka Sybiraczka, 80-letnia Teresa Kaczmarowska urodziła się na "nieludzkiej ziemi". Do dziś pamięta straszliwe warunki w obozie i walkę o okruszki jedzenia.
Obie panie powróciły do Polski po wojnie w 1946 roku. Ich koszmar trwał 6 lat.