Dziś krótko i na temat.
Jak długo jeszcze Lech Poznań i jego właściciel ma zamiar kompromitować się i doprowadzać kibiców do rozpaczy?
Cały obecny sezon wydaje się być jednym, wielkim ciągiem kompromitacji i porażek, a awans do fazy grupowej Ligi Europy tylko zaciemnił prawdziwy obraz. Gdy wydaje się, że osiągnięto maksymalny poziom wstydu i żenady, że gorzej już być nie może, okazuje się, że i owszem, może. Trochę na zasadzie, że nie ma tego złego, coby na jeszcze gorsze nie wyszło.
Charakterystyczny jest przykład ostatnich dwóch kolejek. Lech na Bułgarskiej dokonał „cudu". Przegrał z Jagiellonią mecz absolutnie nie do przegrania. Jeśli na własnym stadionie prowadzisz 2:1, a przeciwnik około 40 minut gra w osłabieniu i mimo to przegrywasz, to to nie może być normalne.
Mija tydzień, trener Żuraw mówi o wściekłości zawodników i o tym, że taka sytuacja nie ma prawa się powtórzyć. Naprawdę nie ma? Lech przyjeżdża do Krakowa na mecz z pogrążoną w kryzysie i walczącą o utrzymanie Cracovią.
Prowadzi 1:0, ma wyraźną przewagę i sporo sytuacji na podwyższenie wyniku. Takiego meczu po prostu nie da się przegrać. Nie da się? Oczywiście, że się da. Lech w tym sezonie przełamuje wszelkie schematy i regularnie przegrywa mecze nie do przegrania. Jest idealnym przeciwnikiem na przełamanie się. Przełamała się Wisła, przełamała się osłabiona Jagiellonia, przełamała się też słabiutka Cracovia. I tak dalej...
Ogólnie jestem przeciwnikiem nagłych i pochopnych zmian trenerów, jednak są sytuacje na które nie można nie zareagować. Lech Poznań, aktualnie najbogatszy polski klub, osiągnął dno, a od spodu rozlega się nachalne pukanie. Zmiana trenera była konieczna, ale ona też wszystkiego nie załatwi.
Pamiętajmy, że ktoś tego trenera zatrudnił, pamiętajmy, że ktoś odpowiada za zmarnowanie potencjału klubu i ogromnych środków, które na Bułgarską wpłynęły z transferów i z UEFA. Lech nie radzi sobie w lidze, w tabeli jest bliżej miejsca spadkowego niż podium, które gwarantuje grę w europejskich pucharach. Spada wartość i jakość zawodników, nawet tych młodych, z których klub jest tak bardzo dumny.
Brak sukcesów sportowych sprawia, że Lech znalazł się na typowej równi pochyłej i strach się bać, gdy pomyślę gdzie to się może skończyć. Z mojej strony mogę tylko powtórzyć to, o czym pisałem już niedawno. Właściciel Lecha powinien zastanowić się, po co mu ten klub. Czy chce z nim coś osiągnąć, czy po prostu wystarczy być.
PS. W trakcie pisania tego felietonu Trener Żuraw został zwolniony
Krzysztof Spanily