O oskarżeniach słyszeliśmy od lat - zwłaszcza w Ameryce - chociażby przypadek Romana Polańskiego. W ostatnich dniach mówiło się też o znanych aktorach i piosenkarzach, którzy są podejrzani o takie przestępstwa. A w Polsce? Czy ten problem również istnieje, czy dopiero zaczynamy o nim mówić? Czy w grę wchodzi kwestia nadużyć? I czy każde oskarżenie oznacza, że rzeczywiście doszło do czegoś złego?
W ostatni poniedziałek osiem kobiet oskarżyło wydawcę serwisu Wyborcza.pl Michała Wybieralskiego i publicystę Krytyki Politycznej Jakuba Dymka o przemoc seksualną. Obaj dziennikarze wielokrotnie występowali w obronie praw kobiet. Michał Wybieralski wystosował już oświadczenie, w którym przeprosił za swoje zachowanie. Dymek się broni i twierdzi, że był tą sprawą szantażowany.
Sprawą zaskoczona jest koordynatorka komitetu Ratujmy Kobiety - Katarzyna Ueberhan z Inicjatywy Polskiej, tym bardziej, że obydwaj dziennikarze wcześniej deklarowali, że są bardzo wrażliwi na sprawy kobiet.
Dochodzenie ws. Wybieralskiego i Dymka zaczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Jak mówi prokurator Łukasz Łapczyński śledztwo dotyczy czterech wątków.
Jak dużym problemem jest w Polsce molestowanie seksualne? W ramach akcji #metoo pokrzywdzone kobiety i mężczyźni zaczęli dzielić się w internecie swoimi przeżyciami i oskarżać sprawców. W Polsce nie stało się to tak powszechne, jak na zachodzie. Według europosłanki Krystyny Łybackiej w SLD trudno porównywać skalę przemocy seksualnej w Polsce i innych krajach.
Być może dzieje się tak dlatego, ze po ujawnieniu molestowania część osób bierze stronę sprawcy. Takie zjawisko wyjaśnia seksuolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza prof. Maria Beisert.
- Jeśli stajemy po stronie ofiary, to bierzemy pod uwagę pewien zupełnie inny model zachowań człowieka i odpowiedzialności za te zachowania. Jeśli stajemy po stronie ofiary, to uważamy, że osobą odpowiedzialną jest ta osoba, która uruchamia określone zachowanie, czyli sprawca, a nie ta osoba, która zawiniła tym, że żyje - mówi Maria Beisert.
Często słyszymy, że dopiero po latach sprawy wychodzą na jaw. Zdarza się, że ofiary zwlekają ze wskazaniem napastników i zabiera im dużo czasu zebranie się na odwagę, by o swoich doświadczeniach mówić publicznie. To nie dziwi prof. Marii Beisert.
- Gdyby założyć, że ofiara od razu po zdarzeniu ma świadomość tego, że nastąpiło wykorzystanie lub przemoc, to postawilibyśmy błędne założenie. Czasami trzeba czasu na to, żeby przeanalizować, to co się stało oraz też przeanalizować skutki tego, co miało miejsce - mówi Marii Beisert.
Niezależnie od popularności akcji #metoo w Polsce, coraz więcej ofiar molestowanie decyduje się otwarcie oskarżyć ludzi, którzy je skrzywdzili. Czy to wynika z coraz szerszej definicji molestowania? Dla poznańskiej radnej PiS Ewy Jemielity granica molestowania jest rozmyta.
Z kolei Katarzyna Ueberhan widzi molestowanie także tam, gdzie nie ma przemocy. I wytyka, że przyjęliśmy niewłaściwe patrzenie na problem molestowania, tolerując to, czego nie powinniśmy.
Rodzi się pytanie: czy w ten sposób nie rozszerzymy za bardzo granic molestowania? Być może rzeczywiście trzeba przyzwyczaić się i tolerować zachowania, które nam nie odpowiadają. Nie zgadza się z tym prof. Beisert, choć dostrzega takie niebezpieczeństwo.
W jakim stopniu problemem w Polsce jest przemoc seksualna i molestowanie? Zapraszamy do rozmowy o godz. 12.15 w audycji "W środku dnia". Prosimy dzwonić na numer 61 8 654 654 i komentować na portalu radiopoznan.fm
"Miłe złego początki" - ktoś kiedyś stwierdził, a moja znajoma i jej dzieci doświadczyły krzywdzącego flirtu, który przerodził się w duży problem.