Zasłanianie ust w obawie przed smogiem było popularne jeszcze przed pandemią, chociażby w Azji.
"To niewielka ochrona" – przyznaje klimatolog z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, Bogdan Chojnicki.
Trzeba pamiętać, że cząsteczki unoszące się w powietrzu, są z jednej strony bardzo duże i te w pewnym sensie mogą się zatrzymywać na maseczce, ale z drugiej strony zdecydowana większość to bardzo małe cząsteczki, które przez taką maseczkę przelatują po prostu jak pszczoła przez blokowisko.
Zagrożenie związane ze smogiem wynika właśnie z niewielkich rozmiarów unoszących się w powietrzu cząsteczek. W przypadku pyłu PM2,5 mowa o drobinach niewiele większych niż dwa i pół jednej milionowej metra. Zatrzymać je mogą jedynie profesjonalne maski z filtrami.
Najlepszym rozwiązaniem jest oczywiście systemowe zlikwidowanie zanieczyszczeń
– zapewnia profesor Chojnicki. W przypadku dni z gorszym powietrzem zaleca jednak, pozostanie w domu.
Klimatolog zwraca też uwagę na dodatkowy atut tradycyjnych maseczek. Nie tylko chronią przed wirusem, ale również nieprzyjemnymi zapachami pochodzącymi z kominów.