Karnowski podkreślił, że ma wrażenie, jakby cofnął się o 8 lat, ponieważ, jego zdaniem, Donald Tusk zdumiewająco mało się zmienił. Zdaniem publicysty przewodniczący PO stosuje cały czas te same, retoryczne sztuczki.
Odnosząc się do słów Tuska, który komentował zapowiedź współpracy z nowym rządem ze strony Prezesa Narodowego Banku Polskiego, że Adam Glapiński nie robi łaski, Karnowski powiedział, że ten język nawet nie skrywa rzeczywistych intencji.
Myślę, że Donald Tusk jest rozgrzany na zemstę i konfrontację. Szkoda, bo przecież myślę, ze Polska tego nie potrzebuje. Widać, że obietnic nie chcą spełnić, więc będzie nacisk na te igrzyska
- mówił Jacek Karnowski.
W dalszej części rozmowy Jacek Karnowski komentował postaci nowych ministrów, proponowanych do rządu Donalda Tuska.
Poniżej pełny zapis rozmowy:
Roman Wawrzyniak: Zanim przejdziemy do nazwisk, które dzisiaj padły podczas konferencji kandydata większości sejmowej na premiera, to chciałem pana poprosić o ocenę tego, co usłyszeliśmy z ust Donalda Tuska i zobaczyliśmy. Mam takie poczucie, nie wiem, czy jest pan podziela, że przewodniczący mocno starał się, żeby nie zapomnieć o uśmiechaniu się.
Jacek Karnowski: To była typowa dla Donalda Tuska konferencja. Przez chwilę oglądają, miałem wrażenie, że czas się cofnął o 8 lat. Napisałem komentarz, że on się zdumiewająco mało zmienił – te same sztuczki, te same triki, te same „z jednej strony to, z drugiej tamo”. On chce naród jednać, a gdy dziennikarze pytają go o wydźwięk wczorajszej konferencji prezesa Glapińskiego, na której Prezes NBP podkreślał gotowość do współpracy, mimo iż zawsze bank narodowy współpracuje z każdym rządem, to Donald Tusk rzuca, że Glapiński nie robi łaski. To jest taki język, który nawet nie skrywa rzeczywistych intencji. Myślę, że Donald Tusk jest rozgrzany na zemstę i konfrontację. Szkoda, bo przecież myślę, że Polska tego nie potrzebuje. Widać, że obietnic nie chcą spełnić, więc będzie nacisk na te igrzyska.
Nie wiem, czy pan się zgodzi, ale można było odnieść wrażenie, że choć próbował mówić o nowych standardach i zwyczajach, to nie obyło się bez ostrych ocen i straszenia prokuratorem, kogo się dało. To ma być nowy sposób komunikowania się ze społeczeństwem, nowe obyczaje?
To jest stary sposób. Taki był Donald Tusk, kiedy rządził i teraz wraca. Myślę, że popełnia błąd, bo jednak władzę ta czwór koalicja osiągnęła nie dzięki jakiemuś doskonałemu wynikowi Tuska, czy KO, ale dzięki Trzeciej Drodze, która obiecywała nowy styl, a teraz mamy Tuska i Sikorskiego, mamy powrót do tego, co było. Jest ryzyko szybkiego zużywania się tej władzy. Zwrócę uwagę, że właściwie jest to ekipa, która nie miała miesiąca miodowego. To jest rzecz bezprecedensowa. Dziś badanie, które pokazują wzrost poparcia dla PiS, olbrzymie problemy z aferą wiatrakową. Jeszcze nie rozpędzili tego samolotu, nie mówiąc o wleceniu w powietrze, a już wpadli w turbulencje. Oczywiście oni mają silny mandat – ta przewaga jest wyraźna i będzie jeszcze wiele zakrętów, ale doświadczeni politycy już powinni zacząć się zastanawiać i dojść do refleksji, że jednak być może coś jest nie tak i ten styl, taki toksyczny, nie służy tej czwór koalicji.
Kończąc ten wątek, bo zaraz przejdziemy do nazwisk, to jeszcze jedna rzecz. Przewodniczący Tusk stracił, albo nie miał łatwości korzystania z języka polskiego. Mam wrażenie, że bardzo uciążliwie mu przychodziło formułowanie myśli i przekazu, ale może to tylko moje odczucie.
Tusk zawsze stosował sztuczkę zawieszania. On celowo czasem używa takiego języka enigmatycznego, mówi gdzieś dookoła, tak buduje te zdania, że niby coś powiedział, ale do niczego się nie zobowiązał, to ma być śmieszne i familiarne. Znamy to dobrze. Gdyby to był polityk, który się objawia na scenie, jak Hołownia, to może byłoby to trwalsze. A tutaj jednak wszystko już było i zdumiewa brak rozwoju i refleksji. Wydaje mu się, że może wejść do tej rzeki, z której wyszedł w 2014 roku. Zobaczymy, wiele wskazuje, że to jest rząd na rok i że Tusk po roku ruszy gdzieś dalej. Być może nie ma zamiaru się rozpędzać, bo wie, że to jest przystanek w jego karierze.
O czym niejednokrotnie sam w takich cichych rozmowach mówił, do czego się przyznawał. Dzisiaj padło jasne, twarde potwierdzenie przez samego Donalda Tuska, że do rządu wejdzie, pozwolę sobie na taką ocenę, najbardziej skompromitowany polityk, no może obok Bartłomieja Sienkiewicza, czy Tomasza Siemoniaka, Radosław Sikorski, który ma być ministrem spraw zagranicznych. Człowiek od resetu z Rosją, który chyba w 2011 roku mówił w Berlinie, że nie boi się silnych Niemiec, lecz ich bezczynności. Jak pan to skomentuje?
Nie tylko reset, ale hołd berliński. To na pewno polityk, który przy całym swoim anglosaskim napuszeniu, powiązaniu z częścią elity światowej, mylił się w sprawach fundamentalnych. Po prostu się mylił i nie miał racji. Popełniał fundamentalne błędy. Wydaje się, że Polski, kraju, który jest narażony na tak silne przeciążenia, nie stać na ponowne ryzyko. Jak widać, jest to taka nominacja, która ma powiedzieć, że „jednak nasze na wierzchu, jednak on wraca i nie myślcie, że my się przejmiemy jakąś krytyką, czy jakimiś istotnymi zarzutami”. Zobaczymy też, jak to będzie wyglądało. Na pewno Polska staje przed nowymi wyzwaniami i ta nowa ekipa też powinna zrozumieć, że to nie są żarty. Oni zawsze przedkładali wizerunek, poklepywanie po plecach, pochwały w zachodniej prasie nad to meritum. Może z tego wyrośli, no zobaczymy.
Miejmy nadzieję, że też minister Bartłomiej Sienkiewicz nie będzie miał problemów z goleniem, które można było zaobserwować podczas pewnej wizyty w Sejmie swego czasu. Do tego pan przewodniczący Tusk potwierdził, że do rządu wejdzie twarz afery wiatrakowej – poseł Polski 2050 Paulina Hennig-Kloska, która ma być ministrem środowiska. To taki trochę strzał w kolano na dzień dobry?
Może najpierw parę słów o Bartłomieju Sienkiewiczu. To, że gdzieś tam sobie popił i wtoczył się … to nie chcę być jakimś jakobinem. Można to zauważyć i pamiętać, ale to nie jest najważniejsze. Istotniejsze jest co innego. Człowiek, który w poprzednim rozdaniu zajmował się służbami specjalnymi, ma teraz odpowiadać za resort kultury i media. Nie słychać o jakichś wielkich kompetencjach pana Sienkiewicza – poza nazwiskiem, czy wielkim zainteresowaniu kulturą.
Ma wielkie kompetencje od budek rosyjskich.
Są poważne poszlaki, że on zlecił to podpalenie budki, ale to sugeruje, że rozprawa z mediami będzie metodami służb specjalnych, czy brutalnymi. Trzeba bardzo uważnie patrzeć na ręce, bo nigdy dość przypominania, że jeśli ta nowa koalicja chce zmienić ład medialny, dotyczący mediów publicznych, to powinna przyjąć ustawę. Wszystkie inne działania, które skończą się jakimś nasyłaniem policji, będą bezprawne i to kiedyś wybrzmi. Pani Hennig-Kloska, poza tym, że jest twarzą afery, to nie sprawia wrażenia osoby kompetentnej i takiej, która sobie radzi w sytuacjach kryzysowych.
Była zagubiona. Nie dało się tego nie zauważyć, jak najpierw mówiła, że to ona po nocach pracowała, a jak zrobiła się afera, to nagle przypomniało jej się, że dostała projekt od Platformy Obywatelskiej.
Nawet to zdjęcie, które wrzuciła z takim troszeczkę intensywnym wzrokiem, też było jakimś błędem. To nie było dobre zdjęcie. Później rzeczywiście nie umiała się obronić. Ta pokusa wieczna, że jednak postawimy na swoim i nie będzie tak, że nas jakaś krytyka zbije z tropu, czy że kogoś oddamy. Tak politycy robią, ale ma to swoje koszty. Kosztem jest to, że na dzień dobry mają poważne obciążenie. Na przykład w sprawie zielonej energii, bardzo trudno będzie im zrealizować swoje obietnice, z czego ja się cieszę, ponieważ w tym niezwykle wrażliwym i delikatnym obszarze, rząd PiS jakoś wyważył te interesy. Teraz to wahadło ma się wyraźnie przechylić na stronę tych lobby, ideologicznych racji. Czyim kosztem? Moim, pana, pani i pana. Przecież te wiatraki staną przy domach konkretnych ludzi. To ładnie w telewizji wygląda, ale jak się przy tym mieszka, to może być naprawdę koszmar. Wszyscy wiemy, że drobne zmiany w naszym otoczeniu mają swoje, często niemiłe, konsekwencje, a wiatrak nie jest drobną zmianą. Jest dużą zmianą.
Przynajmniej wiemy, dlaczego barierki sprzed Sejmu zniknęły, żeby lobbyści mogli wchodzić na salę sesyjną Sejmu.
Tak, tak.
Pan przewodniczący Tusk zaatakował kurator oświaty z Krakowa Barbarę Nowak. Mówił, jak wiele jest do zrobienia w ministerstwie edukacji i jak wiele będzie miała do zrobienia kandydatka Lewicy na ministra tego resortu – Barbara Nowacka. Co to oznacza dla naszych dzieci i szkół?
Na pewno patrzmy uważnie, bo tam są też potężne lobby ideologiczne, które chcą wciskać dzieciom rzeczy, które w ogóle nie są im najbardziej potrzebne. Dziś świat potrzebuje normalności i oparcia bardziej o tradycyjne wartości, bo one pozwalają żyć w tym pędzącym świecie. Ta globalna lewica i polska wmawiają coś odwrotnego. Przy okazji powiem tak, że Donald Tusk mówił coś o koszmarze średniowiecza, wyzywał panią kurator Nowak, która często zwraca uwagę na realne problemy, choć czasem może politycznie niepoprawne, ale to są realne problemy. Fajnie wszystko brzmi – postęp i tolerancja, ale spójrzmy na te dzieci, którym wmówiono w wieku nastoletnim, że mają (nieczytelne) płeć. One się pokroiły, poddały potwornym terapiom, a potem nie ma winnych. Takich ludzi są na zachodzie tysiące. Wśród tego rożnego zła, ideologia trans jest najbardziej niebezpieczna, bo ona się kończy okaleczaniem dzieci w wieku szczególnie niestabilnym. Nastolatki takie są, nie można ich kroić. Trzeba ich przytulić i poczekać, że by się określiły. Ta ideologia ma swoje ofiary i to całkiem konkretne. Pilnujmy, bo nie tylko ta ekipa, która idzie do władzy, ale całe jej zaplecze, Sorosowe i nie tylko, ma swoje cele i nie są to dobre cele.
Znamienne, że jeśli chodzi o wychowanie nowych pokoleń, to te teki dostaną ludzie o proweniencji takiej ewidentnie lewicowej, jak choćby wspomniana Barbara Nowacka, czy Dariusz Wieczorek do ministerstwa nauki, czy nawet będzie nowe ministerstwo do spraw równości też dla Lewicy, więc faktycznie musimy pilnować swoich dzieci.