NA ANTENIE: Poznańskie historie
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Marcin Libicki w "Wielkopolskim popołudniu" o nowych szefach dyplomacji i resortu zdrowia

Publikacja: 22.08.2020 g.12:50  Aktualizacja: 22.08.2020 g.12:54
Poznań
Gościem Romana Wawrzyniaka był były wieloletni parlamentarzysta, poseł trzech kadencji oraz były europarlamentarzysta Marcin Libicki.
Marcin Libicki - Mariusz Kubik/Wikipedia
Fot. Mariusz Kubik/Wikipedia

Roman Wawrzyniak: Wiem, że pana również dopadł koronawirus. Przebywa pan w szpitalu. Jak pańskie zdrowie?

Marcin Libicki: Przechodzę tę chorobę lżej. Jestem po prostu niezwykle osłabiony. Nie mam żadnych innych dolegliwości. I oczywiście analizy wskazują, że mam koronawirusa. Warunki w szpitalu przy Szwajcarskiej są fantastyczne. Dbałość, staranność oraz urządzenie – jak apartament w eleganckim hotelu.

Tylko że w odosobnieniu i chyba to jest najbardziej dokuczliwe?

Oczywiście, ale to już trudno.

Chciałbym porozmawiać o polskiej dyplomacji. Wczoraj ministrem zdrowia został Adam Niedzielski, z kolei ministrem spraw zagranicznych został profesor Zbigniew Rau. Jak panu podobają się te nominacje?

Niestety nie mam wyrobionego zdania. O ministrze Niedzielskim, który był zaangażowany bardzo wysoko w administracji zdrowotnej, myślę, że ma doświadczenie. Minister Rau był przewodniczącym sejmowej komisji spraw zagranicznych. Z tej komisji wyszedł bardzo dobry wiceminister Szymon Szynkowski vel Sęk. Minister Rau jest doświadczonym człowiekiem i ma wyrobione zdanie o polityce zagranicznej. Nie znam go osobiście, więc nie potrafię do końca ocenić, ale jestem dobrej myśli. Aczkolwiek trzeba sobie powiedzieć jedno. Przed polską polityką zagraniczną stoją wielkie wyzwania. I to nie takie, do których jesteśmy przyzwyczajeni na zachodzie. Czyli Unia Europejska, gdzie sytuacja jest w zasadzie jasna. Wiemy, o co nam chodzi i czego chcemy.

Sytuacja jest jasna.

Skupiamy się na tym, by nie dopuścić do poszerzenia kompetencji organizacji unijnych, ale to wszystko jest poziom pewnego luksusu. Natomiast w polityce wschodniej są wielkie wyzwania do pokonania. Stoją teraz przed ministrem Rauem. Szczególnie w związku z tym, co się dzieje na Białorusi.

Zaraz wrócimy do tego wątku. Ale wspomniał pan o pochodzącym z Poznania ministrze Szymonie vel Sęku. Myśli pan, że minister Rau zostawi go na stanowisku?

Nie mam pojęcia. Z Wielkopolski jest dwóch wybitnych członów rządu. Wiceminister Szymon Szynkowski vel Sęk i minister do spraw europejskich Konrad Szymański. Niezależny od ministra spraw zagranicznych. Myślę, że nie będą sobie wchodzić w drogę i nie ma tu pola do konfliktu. Minister Szynkowski vel Sęk zajmuje się sprawami konsularnymi. Więc nie widzę powodu, żeby dla ministra, który ma kierować całością spraw zagranicznych, dział konsularny miał odgrywać taką rolę, żeby miały się odbyć jakieś przemeblowania. Bardzo wysoko cenię obu tych ministrów. I Szynkowskiego vel Sęka i Szymańskiego.

Ale rozumiem, że na nominację dla wiceministra Szynkowskiego vel Sęka na stanowisko ministra spraw zagranicznych trzeba poczekać.

Na nominację dla Szymona Sznkowskiego vel Sęka na pewno trzeba poczekać.

Chciałem zapytać koniecznie o Konrada Szymańskiego. Wczoraj, jeszcze przed nominacją, którą ogłosił pan premier, umawialiśmy się na rozmowę o panu ministrze. Można powiedzieć, że jest to pański polityczny wychowanek.

Nie chcę sobie przypisywać nadmiernych zasług. Konrad Szymański dołączył do naszego środowiska na początku lat 90. Chyba jeszcze nie skończył studiów. Założycielem tego środowiska był Marek Jurek, który odgrywał rolę patrona. Potem przeniósł się do Warszawy, chyba był to 1995 rok, i to ja byłem najstarszy wiekiem i stażem. Wtedy Konrad Szymański był niezwykle aktywny. Był niezależny, miał zawsze swoje zdanie, którego potrafił bronić. Nie ustępował tak łatwo. Ale nie była to taka aktywność, żeby chodzić, spotykać się, rozmawiać. On się włączył w bardzo konkretne problemy. Potem, w drugiej połowie lat 90, zainstalował się w Warszawie. Choć wciąż był związany z Poznaniem. Był w sekretariacie ministra Marcinkiewicza, który był chyba szefem gabinetu Buzka. Jak na młodego człowieka to było naprawdę dużo. W tym samym czasie wydawał własne inicjatywy i własnymi siłami Międzynarodowy Przegląd Polityczny. To nie trwało przez długie lata, ale było to niezwykle interesujące czasopismo na odpowiedzialnym poziomie.

Konrad Szymański był wymieniamy jako jeden z kandydatów na ministra spraw zagranicznych. Byłby dobrym kandydatem?

Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Człowiek niezwykle solidny w tym sensie, że każdy problem pozna dokładnie. Tam nie ma powierzchowności ani miejsca na to, że coś chlapnie i powie nie będąc pewnym swego. Konrada Szymańskiego, zresztą to samo muszę powiedzieć o Szymonie Szynkowskim vel Sęku, cenię bardzo wysoko. Ale przy okazji muszę się pochwalić. To jest najbliższe moje środowisko. Jacek Tomczak poseł. Mój syn Jan Filip Libicki. Przemysław Alexandrowicz, długoletni radny poznański. Norbert Napieraj, długoletni radny poznański. Muszę z satysfakcją stwierdzić, że miałem szczęście spotkać bardzo wielu dużo młodszych ode mnie ludzi, którzy zasłużyli się dobrą sprawą.

Byli pracowici i zdolni. Wiem, że to w kilka minut trudno odpowiedzieć, ale chociaż krótka refleksja na temat polityki zagranicznej Jacka Czaputowicza i wyzwań, przed którymi stanie Zbigniew Rau.

Jednej rzeczy nie rozumiem w kwestii wypowiedzi o polityce zagranicznej przez polskich polityków. Jedynym gwarantem względnej niezależności Białorusi jest Łukaszenka. Oczywiście jest to najbliższy współpracownik Kremla. Obalenie go oznacza najpierw okropny bałagan, a potem przejęcie Białorusi. Ta warstewka, która uważa się za Białorusinów i chce niezależności jest w moim głębokim przekonaniu bardzo cienka i składa się z grupy młodych ludzi, którzy trochę podróżowali po świecie. 3/4 lub 3/5 Białorusinów uważa się za Rosjan. My w Wielkopolsce jesteśmy Wielkopolanami, ale uważamy się za Polaków. Tak samo Białorusini. Ja znam Białorusinów w Poznaniu, którzy mówią, że na święta jadą do kraju, czyli do Petersburga. Stuprocentowi Białorusini.

Czyli taki Kreml-bis?

Gorzej, bo osobą, która skorzysta na tym najbardziej, jest Putin. Jedyną gwarancją względnej niezależności jest Łukaszenka. W przypadku jego obalenia najpierw dojdzie do okropnego bałaganu, potem kraj przejmie wojsko, dojdzie do referendum i 3/4 Białorusinów powie, że chce należeć do Rosji. Jest też kwestia przedstawiania tego kraju. Informacje w mediach o poziomie życia na Białorusi. Tam poziom życia jest nieporównywalnie wyższy, niż na Ukrainie. Tam jest jeden wielki bałagan. Byłem tam i jedyna dobra droga prowadziła od granicy polskiej do Lwowa. Poza tym dróg nie ma, tylko resztki asfaltu. A przez Białoruś jak się jedzie, to jak autostradą z Moskwy aż do polskiej granicy. Nie bronię dyktatora Łukaszenki. Ale złudzenie, że wszystkie narody świata, a szczególnie Rosjanie, Ukraińcy, Białorusi, Kazachowie, Kirgizi, marzą tylko o wolnych wyborach, to jest złudzenie ludzi ze świata euroatlantyckiego, a nie euro-azjatyckiego.

https://radiopoznan.fm/n/KaFsd0
KOMENTARZE 0