Niedawno w Gnieźnie dyskusję wzbudziła premiera w Teatrze im. Aleksandra Fredry. Teatr znany przede wszystkim z wystawiania klasyki, pokazał tym razem współczesną sztukę Doroty Masłowskiej "Między nami dobrze jest". Jest tam sporo wulgaryzmów, dosadnego języka ulicy i lejącej się krwi.
"Zderzyłam pokolenia: języki, sposoby myślenia, funkcjonowania, inne codzienności, żeby wydobyć ten zgrzyt, ten brak czegoś takiego jak "statystyczny Polak", brak platformy, na której to by się wszystko spotykało i moglibyśmy powiedzieć "my". Wszystko to jest w tej sztuce dość makabryczne, przerysowane, ale wydaje mi się, że tutaj po raz pierwszy mówię coś potencjalnie dobrego - powiedziała o swojej sztuce Dorota Masłowska.
W zaangażowaniu się teatru w sprawy społeczne niczego złego nie widzi dyrektor Teatru Polskiego w Poznaniu Paweł Szkotak. To właśnie na tej scenie niedawno wystawiono sztuki teatralne, które bardzo głęboko wgryzały się w problematykę społeczną. Może właśnie widz czeka dziś na teatr intrygujący codziennością, nawet wulgaryzmami i krwią na scenie? Czy tędy wiedzie droga do zdobycia widza? A może to - znacznie więcej - może to odbicie naszych czasów i powinność teatrów? Jak mówić dziś do widza? Klasykami? Czy codziennością, publicystyką, tym, co do treści i scenografii autorzy wezmą z naszej codzienności? - nieraz szokując i prowokując?
Pamiętają Państwo spektakl "Utopia" - albo chociaż wzmiankę o nim? Bohaterami były trzy postaci - nazistowski zbrodniarz Heinrich Himmler, opisująca m.in. ustrój III Rzeszy teoretyk polityki Hannah Arendt i antybohater XXI wieku, norweski terrorysta Anders Breivik. Twórcy spektaklu podkreślali, że nie interesował ich Breivik jako morderca. "Szukaliśmy w nim czegoś innego" - mówią. Przedstawienie spotkało się z negatywnym odbiorem, zostało bardzo szybko zdjęte z afisza.
Teatr zaangażowany społecznie można jednak robić tak, by nie odchodzić od klasycznego teatru - uważa Marek Waszkiel, dyrektor Teatru Animacji w Poznaniu. Teatr Animacji - kojarzony na razie właściwie głównie z widownią dziecięcą - chce zaskoczyć swoimi nowymi propozycjami.
W teatrze pojawia się też polityka, niekoniecznie w sztukach (choć także), ale w debatach i spotkaniach politycznych odbywających się w siedzibach teatrów. Aktorzy czy dyrektorzy scen także angażują się w politykę. Czy to służy teatrowi? Sprawia, że jest on bliższy życia i prawdziwszy? Czy to odciąga od autentycznej sztuki? Dlaczego jeszcze możemy mówić - w jednym zdaniu - o teatrze i polityce?
"Uwikłanie teatrów w politykę wynika też z naturalnej zależności polskich scen od świata polityki. Przedmiotem tej zależności są pieniądze" - mówi muzykolog Maciej Jabłoński (były dyrektor artystyczny opery poznańskiej). Politycznie i społecznie angażuje się Teatr Ósmego Dnia, a zwłaszcza jego szefowa - Ewa Wójciak, która de facto stała się politykiem. Niedawno poinformowała, że zamierza kandydować do Parlamentu Europejskiego, zawierając polityczny związek z Januszem Palikotem, a kilkanaście dni temu zaprosiła do swojego teatru księdza Lemańskiego, który jest w konflikcie z władzami kościelnymi.
Czy teatr nie może angażować się w politykę? A może jednak tak? Specyfiką Teatru Ósmego Dnia było zawsze polityczne zaangażowanie - mówi Dariusz Jaworski, zastępca prezydenta Poznania. Jaworski przyznaje, że teatry zawsze były areną dla osób angażujących się w sprawy społeczne (i niekiedy polityczne).
A co o sprawie sądzą Nasi Słuchacze? Czy teatr powinien się trzymać z dala od polityki?
Natomiast dobry teatr, który stanie się sławny i będzie miał własną renomę, nie będzie potrzebował żadnego dofinansowywania.
Teatr musi się umieć sam sprzedać swoją ofertę.
Dlatego należy ograniczyć wszelkie dopłaty z naszych podatków do działalności teatralnej.
Jedynie miasto na barki powinno wziąć utrzymanie, eksploatację i remonty budynków/lokali, w których by działały teatry.- po to, aby się zabezpieczyć przed tym, co się stało z kinem Wilda (było kino, jest Biedronka).
Natomiast wpływy ze spektakli powinny pokrywać gaże aktorów, i wystarczyć na przygotowanie kolejnych spektakli.