André zawsze miał dwa słowa na określenie swoich matek. Było to trochę trudne do wytłumaczenia. Mówił mama na Hélène, swoją ciotkę, która wychowała go w Figeac, i moja matka na Gabrielle, swoją matkę, która mieszkała w Paryżu; przebywał z nią tylko przez cztery tygodnie w roku w ciągu pierwszych siedemnastu lat życia, a jeszcze rzadziej, odkąd wyprowadził się z domu swojego dzieciństwa. Hélène i Léon znali już wtedy Juliette; przedstawił ją im wiosną czterdziestego dziewiątego roku, niecały rok po pierwszym z nią spotkaniu, gdy zdobył pewność, chociaż w gruncie rzeczy miał ją od samego początku, od kiedy tylko zobaczył Juliette, zanim z nią porozmawiał. Lubił o tym myśleć, o tym jak z Juliette wszystko było wiadome, od razu i na zawsze.
Fragment książki „Historia syna”, Marie-Hélène Lafon.
Literacko tydzień otwieramy poleceniem powieści utytułowanej francuskiej autorki Marie-Hélène Lafon. W polskim wydaniu ukazała się jej powieść „Historia syna”, której oś fabularną stanowi życie mężczyzny, wychowanego bez ojca i w oddaleniu od biologicznej matki.
To historia rodzinna, choć pewnie odbiegająca nieco od literackiego szablonu, do którego przyzwyczaiły nas rodowe sagi i wielotomowe historie kilku pokoleń. Oszczędna w słowach i powściągliwa w narracji opowieść, budująca fabułę na bazie fotograficznych klisz, obrazów, wspomnień utrwalonych w zapachach, słowach i krajobrazach. To co opowiedziane jest uzupełniane też przez to, co przemilczane, nieobecne, spychane na margines pamięci.
Od pierwszych zdań mamy poczucie obcowania z literaturą wyjątkową, pisarstwem wysokiej próby. Autorka jest świadoma mocy zapisywanych słów, stosuje je więc z precyzją i dawkuje z aptekarską dokładnością. Międzynarodowy sukces tej pozycji nie dziwi zupełnie.
Książka „Historia syna” ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego w tłumaczeniu Agaty Kozak.