NA ANTENIE: Rozmowy po zachodzie
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Joe Bonamassa na haju - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 21.04.2023 g.13:01  Aktualizacja: 21.04.2023 g.12:40 Ryszard Gloger
Poznań
Nie trzeba wcale być pod wpływem substancji odurzającej, żeby poczuć jakbyśmy się lekko unosili nad ziemią. To się zdarza czasem na koncercie, kiedy pod wpływem muzyki wpadamy w dziwny stan uniesienia. Młodzież kwituje to potocznym stwierdzeniem: „ciary po plecach”. Można to też nazwać „gęsią skórką”, bo rzeczywiście oprócz dreszczy, reakcję widać na skórze odbiorcy. Anglicy mają podobne określenie „goosebumps”.
Joe Bonamassa „Tales Of Time” - Okładka płyty
Fot. Okładka płyty

W sierpniu 2022 roku takie doznania przytrafiły się na pewno wielu słuchaczom na dwóch koncertach Joe Bonamassy. Sam artysta jak i jego odbiorcy byli na haju. To było absolutnie pewne, zanim przestrzeń przebiły dźwięki wygrywane przez herosa współczesnej gitary. W takim miejscu nie mogło być inaczej. Amfiteatr Red Rocks, znajduje się 16 kilometrów na zachód od miasta Denver w stanie Kolorado. Blisko sto lat temu zakupiono duży teren, na którym wcześniej odbywały się uroczystości i zgromadzenia indiańskiego szczepu Ute. W XIX wieku nazywano to szczególne miejsce Parkiem Aniołów. Biali zmienili nazwę na Park Tytanów. W tak magicznym miejscu zbudowano obiekt, który mieści blisko 10 tysięcy widzów. Amfiteatr Red Rocks leży na wysokości 2000 metrów nad poziomem morza, co pozwala określić ludzi tam przebywających, że są właśnie na haju. Uczucie musi być naprawdę dojmujące, ponieważ za wielką sceną rozpościera się panoramiczny widok na Denver z pasm górskich.

Joe Bonamassa występował w Red Rocks już wcześniej. W 2015 roku zagrał tam utwory klasyków bluesa Muddy’ego Watersa i Howlin’ Wolfa, a zapis wydarzenia znalazł się na dwóch płytach CD oraz na DVD. W sierpniu ubiegłego roku Bonamassa zgromadził znowu komplet słuchaczy na dwóch koncertach. Tym razem wykonał muzykę z ostatniej płyty studyjnej „Time Clocks”. W zespole towarzyszącym gitarzyście pojawili się nowi muzycy. Siłą napędową jest sekcja rytmiczna, perkusista Lemar Carter i basista Calvin Turner. Na stałe jest w zespole gitarzysta Josh Smith, natomiast w przyczółku instrumentów klawiszowych pozostał legendarny instrumentalista Reese Wynans.

Po dwóch dekadach błyskotliwej kariery, Joe Bonamassa trafił na szczyt gitarzystów blues-rocka. Powoli i systematycznie wiedzie słuchaczy na nowe obszary muzyki. Artysta dokonał syntezy różnych nurtów muzycznych, łącząc bluesa, rocka, country i rock progresywny w jedną strukturę. Eklektyzm ma dobre strony, pozwala na kreatywność, lecz tworzy pułapki. W przypadku Bonamassy był to odważny krok, którym mógł zyskać zupełnie nowych sympatyków, ale mógł przy okazji stracić wiernych fanów bluesa.

Na płycie „Tales Of Time” słuchając 10 nagrań, wchodzimy w samo centrum przepływów gatunkowych. Wiele utworów ma bardziej rozbudowaną formę niż w wersjach studyjnych. Gitarzysta czaruje od samego początku, kiedy na tle gitary słyszymy narrację Doktora Deepaka Chopry – autora książki „Księga Sekretów. 15 duchowych sekretów spełnionego życia”. Zaraz potem uderza rytm utworu „Notches” i następuje prezentacja pełnego składu zespołu z trzyosobowym, ekspresyjnym chórkiem i mocnym, bogatym, klarownym brzmieniem muzyki. Jeszcze dwa kolejne utwory „The Heart That Never Waits” oraz „Curtain Call” utrzymują blues-rockowy charakter, by potem muzyka mogła wejść na wyższy poziom, gdzie silny pierwiastek rytmu ustępuje rozlewności melodii, a także bardziej czułej grze gitary. Powtarzany motyw instrumentalny jest wprowadzeniem bluesowej ballady „Mind’s Eye”.

Joe Bonamassa także świetnie śpiewa. Nawet w pozornie spokojnej piosence, jest dużo ekspresji i narastającej dynamiki. Solo gitary Bonamassy w tym utworze godne wielkiego artysty. Kompozycja „Mind’s Eye” pochodzi z tych samych rejonów co przed laty duży przebój gitarzysty „Sloe Gin”. Dwa następne utwory „Questions And Answers” i „The Loyal Kind” utrzymane są w żywszym rytmie i są przykładami ścisłego sprzężenia stylistyki rocka i bluesa. W kompozycji „Known Unknowns” szala przechyla się zdecydowanie na stronę bluesa. Silne akordy gitary wprowadzają delikatną linię melodyczną utworu „Time Clocks”, który przeradza się w refrenach w elegijne apogeum. Czasem klimat muzyki przypomina nieco zespół Pink Floyd z okresu „Division Bell”.

Na finał płyty Joe Bonamassa wraca do bluesa, sięgając po najlepsze środki gitarowej ekspresji, wykonuje utwory „Just ‘Cos You Can Don’t Mean You Should” oraz „Evil Mama”. Trzeba stwierdzić, że artysta dopiero w tym momencie szarżuje i gra na gitarze jak na haju. Może dlatego, że wcześniej grał z większą rozwagą, rezygnując z efekciarstwa i zwykłego popisu technicznego, to co się dzieje na koniec robi ogromne wrażenie. Na krążku „Tales Of Time” jest dużo muzyki, są linie melodyczne, refreny, jest dynamika i napięcie.

Kto sięgnie po wydanie zawierające także płytę Blu-Ray, nie tylko zobaczy w kolorze jak było w Red Rocks, lecz także otrzyma kilka dodatkowych utworów, których nie umieszczono na płycie CD. Joe Bonamassa ma już w dyskografii bardzo dużo płyt koncertowych, ta ostatnia należy do tych najlepszych.

https://radiopoznan.fm/n/ZrNOdF
KOMENTARZE 0