W tym czasie zostaną zbadane reakcje ochotników na sytuacje krytyczne. Choć schron jest ogrzewany, zaopatrzony w prowiant, ma toalety i prąd elektryczny, to w każdej chwili może zostać zaaranżowana awaria.
Jak mówi rektor komendant Szkoły Wyższej Wymiaru Sprawiedliwości generał Marcin Strzelec, który również poddał się eksperymentowi, najtrudniejsze może być zmierzenie się z ewentualnym brakiem prądu i całkowitą ciemnością:
Nie wiem w jaki zakresie w ramach dostępności powszechnej testuje się polskie schrony. My to robimy. Być może jesteśmy w tym zakresie jedyni. Chcę żeby dzisiejszy test, który nazywamy eksperymentem pokazał, w jaki sposób funkcjonuje się w schronie w sytuacji jak najbardziej zbliżonej do realnej. W schronie pojawią się nasi studenci i nasza kadra, ale wymieszana, bez przyznania konkretnych funkcji, konkretnych zadań. Grupa będzie musiała się zorganizować. To grupa, która w większości nie zna tego obiektu
- mówi generał Marcin Strzelec.
Szkoła Wyższa Wymiaru Sprawiedliwości przygotowywała się do tego eksperymentu prawie pół roku. Wcześniej odremontowano schron, który funkcjonował tam jeszcze przed I Wojną Światową. Schron ma powierzchnię 100 m2. Składa się z 5 pomieszczeń. Ochotnicy będą stymulowani także sytuacjami awaryjnymi, m.in brakiem prądu i koniecznością ręcznego sterowania wentylacją.
Wiadomo, że w Polsce jest ponad 62 tysiące tego typu obiektów. Nigdzie nie ma instrukcji postępowania w schronie przeciwlotniczym na wypadek zagrożenia. Eksperyment ma posłużyć celom badawczym i naukowym.