Lekarze ze Szpitala Miejskiego im. Strusia przeprowadzili dwie pierwsze takie operacje. W poniedziałek szpital opuścił ponad 30-letni pan Maciej, który w ubiegły wtorek miał wszczepione elektrody. U niego lekarze w bardzo młodym wieku zdiagnozowali chorobę Parkinsona. Przed zabiegiem miał już problemy z chodzeniem.
Dla mnie najbardziej obciążające było to podwijanie się nogi. Miałem problemy z chodzeniem i tak dalej. Teraz już jestem na dobrej drodze
- mówi Maciej.
Powiem szczerze, że jak Macieja wywieziono z sali operacyjnej i dotknęłam jego ramienia - takie miękkiego, to nie macie państwo pojęcia, co to jest za ulga, bo wcześniej to było tak, jakbym dotykała jakiejś kłody drewna
- podreśla mama pana Macieja.
Pan Maciej poprawę odczuł już na sali operacyjnej, bo lekarze na bloku sprawdzają, czy elektrody działają. Pacjent jest wtedy przytomny.
Regulacja impulsów. Kluczowy etap powrotu do sprawności
Chory po zagojeniu się ran operacyjnych wróci jeszcze do szpitala na włączenie i uregulowanie symulatora, który reguluje nieprawidłowe impulsy nerwowe.
- Na specjalnej skali mierzymy poprawę stanu pacjenta po zabiegu - mówi neurochirurg dr hab. Bartosz Sokół, który przeprowadzał zabieg.
Widzimy, że chory powinien się poprawić punktowo o około połowy, a dawki leków powinny się zmniejszyć też o połowę. To są takie uśrednione efekty tej terapii. Nie możemy zapewnić, że chory będzie bez objawów choroby Parkinsona, ale możemy zapewnić, że na pewno będzie duża poprawa po tej terapii. Ci chorzy są w stanie wrócić do pracy
Szpital im. Strusia jest drugim ośrodkiem w Wielkopolsce, który wykonuje takie zabiegi. Pierwszy był Uniwersytecki Szpital Kliniczny.
Z zastosowaniem głębokiej stymulacji mózgu żyje ponad 130 tysięcy pacjentów na całym świecie. Szpital im Strusia raz w miesiącu chce przeprowadzać takie zabiegi. Poprzedza je żmudna kwalifikacja, bo nie każdy chory może skorzystać z tego rozwiązania. W Polsce co roku około 8000 pacjentów słyszy diagnozę, że ma chorobę Parkinsona.