Dziś świadkowie tych zdarzeń złożyli kwiaty pod głazem upamiętniającym ofiary obozu "Mieszkaliśmy pięćset metrów od lagru" - wspomina 93-letni Bogdan Rusinek.
Mieliśmy wtedy po 10 lat. Jak dowiedzieliśmy się z moim przyjacielem, że jest tutaj ten lager, że wywożą poznaniaków, to braliśmy od piekarzy bochenki chleba w koszyk, i wiedzieliśmy, bo tam była pierwsza brama, że można przynieść i chociaż podarować im ten chleb. A w lutym przyszła kolej na nas. Wysiedlili naszą rodzinę całą
- mówi Bogdan Rusinek.
Przesiedleńcy trafili do hal z wojskowymi pryczami. Jak opowiada Bogdan Rusinek, było bardzo zimno, a Niemcy nie pozwalali zabrać ze sobą pościeli. Rodzina Rusinków po trzech dniach została wywieziona w Kieleckie.
Tak nas gospodarze przyjmowali jak dzisiaj Ukraińców
- wspomina przesiedleniec z Poznania.
Miejsce wywiezionych Polaków mieli zająć Niemcy. Ostatni transport opuścił Główną w maju 1940 roku. W obozie zmarło co najmniej 26 osób. Wśród nich były dzieci i osoby starsze.