Mężczyzna był odsunięty od pracy od czasu tragicznego zdarzenia. Zespół powołany przez wojewodę wielkopolską wskazał na uchybienia, jakich miał się dopuścić. Według zastępcy rzecznika prasowego wojewody - Niny Swarcewicz, raport zespołu miał być jedną z podstaw decyzji, co do jego dalszego zatrudnienia. Dziś rzeczniczka nie zdradza przyczyn rozwiązania umowy o pracę...
Dyspozytor od momentu zdarzenia nie wykonywał czynności służbowych, a w kolejnym etapie doszło do rozwiązania umowy zatrudnienia z dyspozytorem. Powody rozwiązania umowy o pracę wchodzą w zakres stosunku pracy i nie podlegają upublicznieniu
- wyjaśnia Swarcewicz.
Według raportu zespołu, dyspozytor medyczny nie zastosował się w pełni do algorytmu zbierania wywiadu, dotyczącego powodu wezwania, więc jego decyzję o niezadysponowaniu Zespołu Ratownictwa Medycznego uznać należy za niewłaściwą z uwagi na brak staranności w zbieraniu wywiadu medycznego.
Na temat tego, czy wskazane uchybienia zaważyły na śmierci 3-letniej dziewczynki, czy też można było ją uratować, gdyby przyjechała karetka, muszą się wypowiedzieć biegli.
Do tragedii doszło 6 listopada we wsi Ujazd niedaleko Nowego Tomyśla. Matka i dwie córki w wieku 7 i 3 lat trafiły do szpitala z powodu złego samopoczucia. Młodsza dziewczynka niebawem zmarła. Jak się potem okazało, chore do szpitala zawiózł ojciec rodziny, bowiem nie wysłano do Ujazdu karetki.
Przyczyną zatrucia były najprawdopodobniej opary fosforowodoru z trutki na gryzonie. Preparat był powkładany w otwory w ociepleniu nowo wybudowanego domu. Sekcja zwłok dziecka nie dała odpowiedzi na pytanie, czy to rzeczywiście gaz był przyczyną zgonu. Ustalą to biegli.