Kto tak naprawdę jest winien klęsce powodzi w Polsce? Jak wylewom rzek zapobiegają jej w innych krajach? Czy Polak zawsze musi być mądry po szkodzie?
Andrzej Kepel, prezes Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody "Salamandra", uważa, że w Polsce obowiązuje anachroniczna koncepcja gospodarowania rzekami. Mieszkańcy i władze terenów dotkniętych klęską powodzi winią jednak ekologów. Mówi się, że to oni blokują inwestycje takie jak zbiorniki retencyjne czy tamy, blokują by nie budowano wałów przeciwpowodziowych.
Dostało się też... bobrom. W Polsce żyje ich kilkadziesiąt tysięcy. Jeszcze kilkanaście lat temu były zagrożone wyginięciem, więc zakazano odstrzału bobrów. To właśnie one, oprócz ekologów i programu Natura 2000, bardzo często obciążane były winą za powódź. Dlaczego? Bo ryją nory w wałach wzdłuż rzek, przez co wały stają się nieszczelne.
Tymczasem, zdaniem Andrzeja Kepela, te same bobry mogą być sprzymierzeńcem człowieka w ochronie przed skutkami powodzi. Czy z działalności bobrów mogą się cieszyć rolnicy? Jego zdaniem tak. Jaką metodę walki z zagrożeniem powodziowym proponują ekolodzy Kepel wyjaśnia w rozmowie z Kaliną Olejniczak.