Turkowscy politycy i samorządowcy bardzo chętnie korzystają z najstarszego lokalnego portalu. - Czasami nie nadążamy z moderacją postów wrzucanych na stronę - przyznaje Marcin Derucki. Jedną z osób zaangażowanych w internetową walkę jest były poseł i burmistrz, obecnie radny Marian Marczewski. - Ustaliłem poprzez policję, że ohydne i nieprawdziwe wpisy pod moim adresem wysłano z komputera wiceburmistrza Turku. W sądzie doszliśmy do porozumienia. Miałem zostać przeproszony na stronach internetowych ale ogłoszenie opublikowano miedzy anonsem "sprzedam rower" i "sprzedam jałówkę zacieloną" - mówi.
Wiceburmistrz Turku Tadeusz Czerwiński nie czuje się winny i nie widzi w anonimowych komentarzach niczego niestosownego. Marczewski niemal w tym samym czasie gdy został zaatakowany przez burmistrza przyłożył anonimowo sekretarzowi powiatu i miejskiemu radnemu Romanowi Antosikowi.
Ci, którzy lubią komentować anonimowo najbardziej cenią sobie wolność. Czy z tej wolności można czerpać w ten sposób, żeby kryjąc się pod anonimowymi nickami, prowadzić rozgrywki i rozliczenia ze swoimi przeciwnikami? Czy to będą przeciwnicy polityczni, czy samorządowi, czy konkurencyjny sklep albo konkurencyjna firma?
Wolny i anonimowy nie znaczy bezkarny. - Do prokuratury, sądu i policji zgłasza się coraz więcej osób, które czują się pokrzywdzone przez internetowych komentatorów - mówi prokurator Lechosław Perz. Tak właśnie stało się w przypadku ludzi z pierwszych stron turkowskich gazet. Dziś już wiadomo, że to właśnie oni stali za obraźliwymi wpisami. Mówi się o tym - nie od dziś - że pracownicy biur polityków, a nawet prezydentów miast - wpisują różne, nieraz niewybredne komentarze - pod adresem przeciwników politycznych ich pracodawców. Taki przypadek zdarzył się m.in. w Poznaniu. Tzw. trollem internetowym był pracownik biura prasowego UMP.
Czy taka walka w internecie z jaką mamy do czynienia w Turku to tylko specyfika tego miasta czy ogólnopolski trend? Zapytaliśmy o to dyrektora Instytutu Politologii w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Koninie Macieja Walkowskiego. Z kolei Anna Pilarska z największego portalu internetowego w Konińskiem zauważa, że za anonimowymi wpisami często kryją się publiczne osoby.