Były dystanse dla dzieci, a dla najsilniejszych 13 kilometrowa trasa i 20 ciężkich przeszkód do pokonania. Po drodze można było natknąć się na piasek i wiele nierówności. Jak mówili uczestnicy, czas pokonania trasy nie był dla nich najważniejszy.Na ciałach niektórych zawodników było widać siniaki, a nawet krwawe otarcia. Ludzie jednak mówili, że są szczęśliwi z ukończenia tak ciężkiego biegu.
Na mecie, panie opowiadały, że dla nich orzeźwiające było pokonanie niewielkiego bajorka, a najtrudniejsze przeszkody w kształcie wysokiego namiotu, na które trzeba było wspinać się po linie i z drugiej strony zeskoczyć
.Zawodnicy podkreślali, że w czasie biegu sobie pomagali. - Większość nie uprawia sportu wyczynowo, siedzą np. w biurach, przed komputerami, nudzą się i dlatego startują w weekendowych wyścigach – mówili. W biegu wziął także udział prezydent Gniezna Tomasz Budasz. Będąc już na mecie, cały ubłocony, przyznał, że taki wysiłek napędza go później do pracy umysłowej.
Każdy, kto ukończył bieg survivalowy w Gnieźnie otrzymał pamiątkowy medal.