Większe formaty reklamowe nie wpisują się w krajobraz Poznania - uważa plastyk miejski Piotr Libicki. Kolejny raz urzędnicy i społecznicy dyskutowali wczoraj nad projektem uchwały krajobrazowej. Większość działaczy lokalnych jest zgodna - obecne reklamy szpecą miasto.
- Nie podoba mi się niedopasowanie reklam, w ich obecnej formie - mówi Artur Chasikowski z Inicjatywy Łazarskiej. - Można powiedzieć, że reklamy dominują. Doszliśmy do takiego momentu, gdzie reklam jest tak dużo, że nie spełniają swoich funkcji, ponieważ odbiorca ma za dużo bodźców i te bodźce nie są przez nas wyłapywane. Dlatego w dzisiejszej formie ta reklama jest nieefektywna, nie jest dobra jakościowo dla osoby, która tę reklamę wykupuje. Odbiorca nie jest w stanie efektywnie zarejestrować reklamy.
Konsultacje zorganizowano drugi raz. Urzędnicy zaproponowali m.in by nośnikami reklam były słupy reklamowe, a także citylighty i bilbordy. Te ostatnie w dwóch rozmiarach - i nie większe niż 9-metrowe - mówi plastyk miejski Piotr Libicki.
- Po wejściu tych przepisów, mam nadzieję na przełomie roku, i po okresie dostosowawczym - przepisy nie mogą wejść od razu w życie - wtedy będziemy mieć już bardzo mocne narzędzia, żeby wyjść w przestrzeń miasta i reklamy z tej przestrzeni wycinać.
Plastyk miejski przypomina, że jeszcze przed zmianami przepisów udało się uporządkować, pod kątem walki z reklamowym chaosem, m.in okolice poznańskiego dworca kolejowego.