Sąd zajął się sprawą, bo ówczesna premier Beata Szydło nie dostała zasądzonej nawiązki, pieniędzy nie otrzymał też funkcjonariusz BOR-u. Sebastian Kościelnik tłumaczył, że nie dostał numerów kont, by wykonać przelewy mimo, że o to wnioskował do sądu.
"Sprawę udało się rozwiązać" - mówi obrońca oskarżonego Władysław Pociej.
Nawiązki zostały zapłacone, aczkolwiek tylko i wyłącznie osobistym staraniom mojego klienta i moim, ponieważ to my ustaliliśmy sposób realizacji tego obowiązku. Jedna nawiązka została przesłana na imię i nazwisko pokrzywdzonego funkcjonariusza na adres Służby Ochrony Państwa, czyli na firmę. Natomiast druga nawiązka została wysłana zwykłym przekazem pocztowym na adres domowy tej pani, ustalony przeze mnie
- dodaje adwokat.
Widmo tego, że to postępowanie mogłoby zostać wznowione było dosyć przerażające, ponieważ wszystko zostałoby od nowa przeprowadzane, czyli prawdopodobnie kolejne kilka lat postępowania przed sądem
- mówi Sebastian Kościelniak.
Wniosek, by nie podejmować postępowania na nowo, na dzisiejszym posiedzeniu poparł też prokurator.
Sebastian Kościelnik po 6 latach procesu został uznanym winnym nieumyślnego spowodowania kolizji, ale sąd warunkowo umorzył postępowanie na roku, bo uznał, że za wypadek odpowiada również kierowca BOR-u.
Kierowca od wyroku złożył kasację do Sądu Najwyższego. Na razie nie ma terminu rozprawy.