Spośród dużych miast tylko Bydgoszcz ma gorszy wynik. Tak wynika z nowych danych o migracji Głównego Urzędu Statystycznego. Poznański demograf Krzysztof Szwarc jako główne powody wyprowadzek z Poznania wskazuje ceny mieszkań i złą komunikację.
Mieszkania w Poznaniu, myślę, że są w podobnych cenach jak dom pod Poznaniem. Ponadto skomunikowanie miasta z ościennymi gminami, chociaż w pewny sposób należy to zapisać na plus, ale miasto można powiedzieć samo strzeliło sobie w kolano, doskonale komunikując Poznań z ościennymi gminami spowodowało, że czasami łatwiej dojechać spod Poznania na obrzeża miasta niż z jednej części miasta na drugi koniec miasta.
Trend do wyprowadzek pod miasto widać w danych Głównego Urzędu Statystycznego. Wśród powiatów w całym kraju, najwięcej mieszkańców przybyło w powiecie poznańskim, czyli w takich gminach jak Swarzędz, Tarnowo Podgórne czy Suchy Las.
Komentując złe wyniki Poznania, demograf zwrócił też uwagę na ceny biletów w komunikacji miejskiej i wysokie opłaty w strefie płatnego parkowania.
Cała rozmowa z dr. Krzysztofem Szwarcem:
Roman Wawrzyniak: Jakiś miesiąc temu bił pan na alarm, mówił o tym, zresztą tutaj na naszej antenie, że Poznań jest najszybciej wyludniającym się miastem w Polsce. Teraz informacje o problemach demograficznych stolicy Wielkopolski potwierdza w swoich danych Główny Urząd Statystyczny, publikując najnowsze informacje już z konkretnych badań i proszę powiedzieć, najpierw może tak dla porządku rozmowy, co z nich wynika właśnie.
Krzysztof Szwarc: Dane są bardzo złe. Niestety Poznań traci kolejne tysiące mieszkańców. Niedawno Główny Urząd Statystyczny opublikował dane za rok 2022, z których wynika, że tylko na skutek migracji wewnętrznych, a więc wyprowadzki z Poznania do innych miejscowości w Polsce, ale też z uwzględnieniem napływu, czyli przyjazdu do Poznania, na skutek takich ruchów Poznań stracił 1749 osób. To jest bardzo niekorzystna sytuacja, ponieważ w całej Polsce tylko jedno miasto ma gorszy bilans, jest to Bydgoszcz, Poznań jest na drugim miejscu i ta liczba minus 1749 to już jest saldo, a więc po uwzględnieniu osób, które się zameldowały oraz wymeldowały z Poznania.
Czyli jesteśmy drugim miastem? O największym przyroście osób, które opuszczają miasto.
Tak. Tylko Bydgoszcz ma gorszy wynik, ale jeszcze dodam, że ten ujemny bilans, to ujemne saldo nie jest po raz pierwszy, drugi, trzeci, piąty, to już jest jeśli dobrze liczę 23 rok z rzędu, kiedy Poznań traci liczbę mieszkańców na skutek ruchów migracyjnych wewnętrznych. Przez 22 lata XXI wieku Poznań stracił w ten sposób 42 tysiące mieszkańców. 42 tysiące osób z Poznania się wymeldowało więcej niż się zameldowało.
To wystarczy faktycznie przejechać się do ościennych gmin i zobaczyć jak rosną tam osiedla. Jeszcze chciałem najpierw dla pewnego obrazu sytuacji zapytać o liczbę mieszkańców.
Oficjalną? 541 tysięcy mieszkańców, przy czym rok temu było to 545 tysięcy mieszkańców, a dwa lata wcześniej 548 tysięcy mieszkańców. Systematycznie to topnieje.
Czyli również w tej liczbie cały czas te dane są bardzo niepokojące?
Tak. Ponieważ musimy uwzględnić też przyrost naturalny, urodzenia i zgony, i to też jest na minusie.
Jakie pana zdaniem są tego przyczyny? Temat jest znany pewnie politykom również, przecież oni widzą te dane doskonale, zwłaszcza jak liczą pieniądze z podatków, które nie wpływają do kasy miasta, to czy są podejmowane jakieś działania, które by mogły ten trend chociażby zatrzymać?
Temat jest doskonale znany władzom miasta, radnym i niewiele co jest podejmowane w tym aspekcie. 12 czy 13 lat temu prezentowałem sytuację w Urzędzie Miasta, prezentowałem sytuację jeszcze wówczas prezydentowi Grobelnemu i miejskim radnym. Wówczas nie było to zaskoczenie, ponieważ zostałem zaproszony właśnie do prezentacji danych ze względu na to ujemne saldo migracji któryś tam już rok z rzędu, a więc problem dostrzegano, wówczas zwróciłem uwagę na strukturę osób, które się wyprowadzają z Poznania.
Ona jest taka sama cały czas?
Tak. Najczęściej są to osoby w wieku 30 do 40 lat oraz 0 do 10 lat. Młode osoby z dziećmi. Zauważać można pewną tendencję. Do Poznania przyjeżdża stosunkowo dużo studentów, a więc jedynie w grupie 20-24 lata, jest dodatnie saldo. Osoby, które kończą w Poznaniu studia zostają, ale zostają na chwilę, żeby ustabilizować swoją sytuację zawodową. Kiedy mają już zdolność kredytową, albo zarobią odpowiednią ilość środków, to wtedy kupują działkę bądź też dom pod Poznaniem i tam się przeprowadzają.
Czy to znaczy, że Poznań jest nieprzyjazny dla rodzin? Nie stwarza żadnych warunków godnego życia? Jest za drogi po prostu?
I jedno i drugie. Poznań jest jednym z droższych miast, jeśli weźmiemy pod uwagę komunikację miejską czy też parkowanie w strefie, niedawno były podwyżki, dosyć mocno krytykowane, ale też pamiętajmy, że przy okazji tych podwyżek, zwłaszcza z komunikacją miejską związanych, zlikwidowano darmowe przejazdy dla uczniów poznańskich szkół podstawowych, które wcześniej obowiązywały. To było coś, co mogło przyciągać, albo zatrzymywać mieszkańców, w tym młode osoby z dziećmi. Teraz już nie ma takich zniżek, są jakieś zniżki, ale dokładnie nie powiem na jakiej zasadzie, natomiast nie ma darmowych przejazdów. Poznań, można powiedzieć, że idzie w drugą stronę. Nie tyle nie robi nic, co robi pewne rzeczy, które wręcz zniechęcają do zamieszkania tutaj.
Na przykład?
Powiedziałem o podwyżkach. Ponadto ceny mieszkań. Mieszkania w Poznaniu, myślę, że są w podobnych cenach jak dom pod Poznaniem. Ponadto skomunikowanie miasta z ościennymi gminami, chociaż w pewny sposób należy to zapisać na plus, ale miasto można powiedzieć samo strzeliło sobie w kolano, doskonale komunikując Poznań z ościennymi gminami spowodowało, że czasami łatwiej dojechać spod Poznania na obrzeża miasta niż z jednej części miasta na drugi koniec miasta. Wiem, bo sam próbowałem z jednego końca na drugi. Może to zająć półtorej godziny. Jeżeli ja mieszkam na Ratajach, jeżeli bym pracował na Piątkowie, to absolutnie by mi się nie opłacało dojeżdżać.
Bardziej opłacałoby się zamieszkać w Suchym Lesie na przykład choćby i dojeżdżać na Piątkowo.
Na przykład.
Jednak prezydent Poznania z Platformy Obywatelskiej rządzi już drugą kadencję, razem ze swoimi radnymi, mają przewagę w radzie miasta, czyli nic nie stoi na przeszkodzie, żeby poszukać rozwiązań, które powodowały chociaż zatrzymanie tego trendu. Nawet jeśli można to wpisać w jakiś ogólnoświatowy trend, że ludzie uciekają z dużych miast, chociaż dane też tego nie pokazują, przynajmniej nie wszystkie, zależy na które miasto spojrzymy. Dlaczego nie podejmują żadnych działań, które by zatrzymały jakby nie patrzeć przecież podatników?
Dokładnie i właśnie o to chodzi. Ponań przyjął niestety taką dosyć niebezpieczną taktykę. Nie chodzi o zatrzymanie mieszkańców, tylko chodzi o to, żeby w Poznaniu płacić podatki. Żeby płacić podatki w Poznaniu nie trzeba być zameldowanym w mieście. Trzeba tutaj zamieszkiwać. Do zamieszkania niepotrzebny jest meldunek i miasto przyjęło taką taktykę, że to nic, że jesteś zameldowany, nie wiem, we Wrześni, w Swarzędzu, w Luboniu, ale powiedz, że mieszkasz w Poznaniu i rozlicz się z Urzędem Skarbowym w Poznaniu, bo tutaj pracujesz, tutaj być może twoje dzieci studiują, tutaj być może twoje dzieci chodzą do szkół średnich, więc korzystasz z tego miasta, zaznacz w PIT, że mieszkasz w Poznaniu. To jest na granicy prawa moim zdaniem, to nie jest do końca tak, jak powinno być.
Trochę też na niekorzyść tych gmin, w których ten człowiek rzeczywiście zamieszkuje?
To swoją drogą. Te gminy, które mogłyby na tym zyskać, tracą.
A co Poznań traci, jeśli prowadzi taką, a nie inną politykę, jeśli te dane są niepokojące i właściwie najgorsze w kraju?
Przede wszystkim te podatki, o których mówiliśmy, właśnie z podatków Poznań powinien jak najwięcej czerpać i to powinno być coś, na co powinien zwracać uwagę, a więc zatrzymywać mieszkańców tutaj w tym mieście, ściągać nowych, ale też pamiętajmy, że liczba mieszkańców, ale tu już zameldowanych, przekłada się na liczbę radnych, których wybieramy co 4 lata, za rok będą wybory samorządowe. Wydaje mi się, że już w 2018 roku liczba zameldowanych osób była mniejsza niż 500 tysięcy i Poznań stracił trójkę radnych. Ma to związek z liczbą osób zameldowanych, więc aspektów jest wiele.
Mieliśmy podwyżkę cen biletów na komunikację miejską, później były cięcia połączeń, o czym też tutaj informowaliśmy, podwyżki w strefie parkowania, mamy wciąż rozkopane miasto na ogromną skalę i nawet jeśli byśmy się zgodzili, że remonty są niezbędne, to pytanie o plan tych remontów, to pozostawia wiele do życzenia. Nie ma tutaj ładu i składu w tym wszystkim, już nie mówię o tej betonozie, bo nawet Lewica zwraca uwagę prezydentowi Poznania, postuluje o inne rozwiązania, a teraz mamy ostatnio aferę ogłoszoną przez NIK, dotyczącą polityki reklamowej, doniesień do prokuratury, mamy też ostatnio społeczną kwestię oddania właściwie serca miasta, bo dziedzińca Centrum Kultury Zamek stowarzyszeniu promującemu LGBT. Mieszkańcom, można odnieść wrażenie, w ogóle to nie wiem, może się mylę, to nie przeszkadza, bo prezydent tak się zachowuje, jakby to nic się nie działo, wszystko było okej, czy może wręcz przeciwnie jest tak, że jednak głosują nogami i właśnie dlatego się wyprowadzają, a nie wchodząc w te polityczne starcia?
Są tacy, którym to przeszkadza, proszę mi wierzyć, ja nie mam odpowiednich narzędzi, żeby to sprawdzić, natomiast hipotezę postawić mogę, słyszałem głosy mówiące, że dopóki w Poznaniu rządzi Jacek Jaśkowiak ze swoją ekipą, to ja tutaj nie wrócę, albo są też takie, które mówią wyprowadziłem się ze względu na Jaśkowiaka.
Czyli jednak nogami?
Ale to jest tylko taka poszlaka, podstawa do tego, żeby postawić hipotezę, natomiast, żeby to potwierdzić, to trzeba było przeprowadzić odpowiednie badania, ale myślę że to jest niezwykle trudne do zrealizowania.
Trzeba byłoby je przeprowadzić także w powiecie.
Dokładnie tak i pytać dlaczego się wyprowadzili, jaki miała wpływ polityka miasta, ale tutaj muszę panu powiedzieć, że o ile mówimy o Poznaniu, jako mieście, z którego wyprowadza się najwięcej osób, które najbardziej się wyludnia, to nie wiem, czy pan wie, jaki powiat w Polsce charakteryzuje się największym przyrostem.
Nie wiem.
To jest powiat poznański.
To pokazuje kto zyskuje.
Powiat poznański jest powiatem w Polsce, który najbardziej zyskuje jeśli chodzi o migracje.
Kosztem miasta Poznania.
Jakie będą tego konsekwencje przekonamy się pewnie niebawem, i te polityczne, i te demograficzne, ale też życiowe prawda, bo to się przekłada jednak na nasze codzienne życie.
Tak jest, ale Poznań nie jest jedynym miastem, które traci, Poznań traci najbardziej oprócz Bydgoszczy, ale musimy powiedzieć, że inne miasta pokroju Poznania jednak zyskują, bo na przykład taki Wrocław, Gdańsk potrafią, Kraków też zyskuje, Łódź traci z tych większych miast, Poznań jest jeszcze w piątce największych, ale Gdańsk myślę, że do połowy wieku to Gdańsk przegoni Poznań.
Jaki będzie i ilu będzie miał mieszkańców Poznań na przykład w 2050 roku?
Jeżeli przyjmiemy, że Poznań traci rocznie 3 tysiące mieszkańców, wliczając w to zarówno migracje, jak i przyrost naturalny, to za 10 lat wychodzi około 30 tysięcy do 2033 roku. Poznań może przestać być miastem pół milionowym do połowy wieku. Myślę, że około 450 tysięcy może mieć, przez te 20 parę lat straci bardzo dużo, ale zyskują Wrocław czy Gdańsk.
Ale jeśli w innych miastach można, to może też poznaniacy się obudzą i zauważą, że jest jakiś problem i też podejmą jakieś działania, albo sami politycy, albo sami mieszkańcy, zmieniając polityków po prostu.
Dokładnie. Skoro we Wrocławiu się udało, to dlaczego nie w Poznaniu.
upolitycznienie miasta, ciągle nieustanne remonty, komunikacja droga, betonowanie miasta do oporu, drogie mieszkania i małe metraże.
Sam będę mieszkał pod Poznaniem, w granicy 30km od centrum.
Świeże powietrze, tańsze zakupy, spokój, cisza.
Pociąg podmiejski jedzie w okolicy 25 minut do centrum Poznania.
Miejscowości pod Poznaniem mają o wiele więcej do zaoferowania człowiekowi niż Poznań.
Szkoda bo pamiętam te miasto, spokojne, bez upolitycznienia.
Może kiedyś się to zmieni.
Tak czy inaczej raz w tygodniu zapewne sobie wpadnę, na Stary Rynek.