W nocy z 7 na 8 maja nieznany sprawca wlał do 20 uli środki owadobójcze i zabił w ten około 600 tys. pożytecznych owadów - mówił nam załamany właściciel pasieki - prezes koła pszczelarskiego z Pobiedzisk - Aleksander Frąckowiak.
To dla mnie dramat. To są rzeczy dla pszczelarzy niezrozumiałe, koledzy mówią, że być może był to psychopata, bo było widać, że daszki uli były zdejmowane i nawet korpusy były zdejmowane. W środku są ślady substancji chemicznej. Do środka była albo lana albo pryskana. Umierały całe rodziny, które miały już po około 10 kg miodu. To wszystko jest do utylizacji. Do wyrzucenia jest cała pasieka.
Właściciel wycenia straty na ok. 50 tys. zł. Ze względu na wysokie koszty, pasieki pszczele nie są ubezpieczane od skutków wytrucia. Odbudowa pasieki może potrwać kilka lat.
Pomoc w odbudowie zaoferowali inni pszczelarze z koła w Pobiedziskach i z Gniezna. Na portalu Zrzutka.pl uruchomiono także zbiórkę pieniędzy dla poszkodowanego pszczelarza. Brak 20 uli z pszczołami dla rolników może oznaczać niższe zbiory rzepaku z okolicznych pól.
Link do zrzutki - KLIKNIJ