NA ANTENIE: IN THE HEAT OF THE NIGHT/SANDRA
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Rośnie liczba zwolenników wyjścia Polski z Unii Europejskiej

Publikacja: 02.08.2021 g.20:26  Aktualizacja: 02.08.2021 g.21:02
Poznań
W sondażu SW Research dla Rzeczpospolitej opowiedziało się za nim 17 procent badanych. 20 procent respondentów nie ma w tej sprawie zdania. W poprzednich latach nawet ponad 80 procent Polaków chciało pozostania we wspólnocie.
flaga unii unia europejska ue
Fot.

"To może wynikać z ataków polityków unijnych na polski rząd" – ocenił w rozmowie na antenie Radia Poznań ekspert od marketingu politycznego, Sebastian Drobczyński.

Jeżeli większość wyborców opowiedziała się za rządami prawicy i jednocześnie ten rząd premiera Morawieckiego jest atakowany z poziomu struktur unijnych, to automatycznie ci, którzy głosują na prawicę, negują przydatność tychże polityków, tychże struktur i przekładają to na całą Unię Europejską. Oni nie definiują tego tak, że przeciwstawiają się poszczególnym nazwiskom polityków

- mówi Sebastian Drobczyński.

Sebastian Drobczyński jako czynnik zniechęcający Polaków wskazał także popieranie przez unijnych polityków poszczególnych ugrupowań. Jako przykład podał Fransa Timmermansa wspierającego niegdyś Wiosnę Roberta Biedronia. Ale to także brak zrozumienia istoty Unii Europejskiej, przyzwyczajenie do płynących z członkostwa korzyści lub brak porównania z czasami przed przystąpieniem do wspólnoty.

Badanie SW Research przeprowadzono na grupie 800 respondentów. Wyjścia z Unii Europejskiej najbardziej chcą mieszkańcy miejscowości do 20 tysięcy mieszkańców. Zdecydowanymi zwolennikami pozostania w UE są natomiast osoby powyżej 50 roku życia.

Oni pamiętają kwestię wszystkich błędów transformacji, które potem były naprawiane również dzięki Unii Europejskiej

– stwierdził Sebastian Drobczyński.

Poniżej cała rozmowa w Wielkopolskim Popołudniu: 

Bartosz Garczyński: 17 procent za wyjściem z UE. A nikt nie patrzy na to, że ponad 20 procent nie ma zdania. Czyli tak naprawdę opuszczenie UE to jest akceptowalny scenariusz dla około 37 procent społeczeństwa. 62 procent jest za Unią Europejską. Ale to bardzo duży spadek notowań. Z czego to wynika?

Sebastian Drobczyński: To jest dobre pytanie. Zwłaszcza, jeżeli przyjrzymy się badaniom, które były publikowane chociażby od roku 2012, kiedy co roku socjolodzy badali, jaki jest procent zaufania do struktur unijnych i jak Polacy odnoszą się do UE. Ten wskaźnik poparcia był na poziomie prawie 70 procent. Możemy powiedzieć, że jeszcze rok temu, w marcu roku 2020, ten wskaźnik już był na pułapie 87 procent. A nagle okazuje się, że cofamy się o 25 procent do 62. Pytanie, co się dzieje, że w przeciągu jednego czy półtora roku, nagle te poparcie spadło aż o tyle procent. Wyznaczników, albo czynników może być bardzo wiele. Po pierwsze, to jest sytuacja na scenie geopolitycznej. To może być sytuacja na scenie Europejskiej. To może być kwestia polityki wewnętrznej, czyli to, co się dzieje w Polsce i jak odbierają politykę sami wyborcy, czy też mieszkańcy. Mogę jeszcze pójść dalej. Mogę powiedzieć, że czynnikiem obniżenia zaufania do struktur unijnych może być przyzwyczajenie samych Polaków, do tego, że UE była zawsze i będzie. Albo możemy powiedzieć, że nie pamiętają okresu przed Unią Europejską, przed inwestycjami, przed dotacjami, przed tą całą rzeszą inwestycji na terenie Rzeczpospolitej Polskiej.

Co się dzieje z wizerunkiem UE w kontekście wplątywania się instytucji unijnych w konflikt polityczny w Polsce? Pamiętamy wizytę Fransa Timmermansa w Polsce. Właściwie otwarte poparcie dla kandydatów Wiosny Biedronia. Czy politycy unijni powinni angażować się w wewnętrzną politykę krajów członkowskich i jak to wpływa na odbiór? Jeżeli opowiadają się za jedną ze stron konfliktu politycznego, to pozostali wyborcy czują się opuszczeni.

Może dojść do takiego przeświadczenia, że dla części wyborców z naszego kraju, angażowanie się polityków w wewnętrzne sprawy Polski, tak jakby poparcie dla byłej Wiosny Biedronia, było kwestią, która z pewnością mogła wielu Polakom nie przypaść do gustu. I takie angażowanie mogło wpływać na zniechęcenie się do Unii Europejskiej. Tak jak mogą to być komunikaty, jakie otrzymujemy każdego tygodnia, na temat angażowania się polityków unijnych, Trybunału Sprawiedliwości i innych unijnych struktur w sprawy wewnętrzne Polski. To jest pytanie zasadnicze, w którym kierunku i jak postrzegają to zaangażowanie sami Polacy. W końcu też musimy zadać pytanie, czy my jako Polacy rozumiemy istotę Unii Europejskiej i rozumiemy, na czym ona polega?

Mamy te orzeczenia TSUE i wiele debat na temat praworządności w Polsce.

Wiele debat. Wiele niespójnych komunikatów. Które medium nie włączymy, te komunikaty będą inne. To może spowodować pewnego rodzaju chaos.

Chaos na pewno jest też spowodowany tym, że rozwiązania wprowadzane w Polsce są podobne do tych w krajach unijnych, a to w żaden sposób nie przeszkadza akurat w piętnowaniu Polski. Jednocześnie UE pozostaje cicho w przypadku protestów w Niemczech czy Francji. Widać tutaj pewne podwójne standardy.

Może być taki czynnik odbioru rzeczywistości.

Unijne elity nie przepadają za rządzącymi w naszym kraju. Chyba ze wzajemnością zresztą.

Tak.

Skoro większość społeczeństwa wybrała w wyborach opcję obecnie rządzącą, czy to nie ma wpływu też na ten spadek sympatii?

Idąc skrótem badań i analiz, możemy przełożyć to na język rzeczywistości. Jeżeli większość wyborców opowiedziała się za rządami prawicy i jednocześnie ten rząd premiera Morawieckiego, jest atakowany z poziomu struktur unijnych, to automatycznie ci, którzy głosują na prawicę, negują przydatność tychże polityków, tychże struktur i przekładają to na całą Unię Europejską. Oni nie definiują tego tak, że przeciwstawiają się poszczególnym politykom czy poszczególnym strukturom unijnym, tylko Unii jako całości. Unia Europejska to jest bardzo ogólne pojęcie. Zaryzykowałbym twierdzenie, że niewielu wie, co jest w tej Unii. Jak ona jest zbudowana, co może, kto może, jakiej formacji. To wszystko niemniej przerzuca się w jeden koszyk. I jeżeli ktoś atakuje daną opcję, którą wyborca popiera, to automatycznie ten ktoś jest zły. Im więcej ataków na rządzących, tym większy będzie efekt domina. Poszczególne procenty społeczeństwa będą sprzeciwiać się samej Unii Europejskiej. Zło widzą w pewnego rodzaju komunikatach, natarczywości, negacji porządku politycznego i tych ludzi, na których głosowali. Wydaje się, że to jest racjonalne.

Ale to jest też niebezpieczne. Jesteśmy w UE. Biorąc pod uwagę geopolitykę, jesteśmy pomiędzy wpływami niemieckimi a rosyjskimi. Musimy aktywnie współpracować w ramach określonych struktur. Obecnie jest to struktura Unii Europejskiej. Na chwilę obecną nie widzę żadnej alternatywy. Pomysł wyprowadzenia Polski z UE jest pomysłem jednak bardzo szkodliwym.

Nawet bym o tym nie rozmawiał, bo on jest nieracjonalny. Mamy chyba spójne postrzeganie rzeczywistości. Chociażby z punktu widzenia geopolityki.

Też powiedzmy, że jeśli chodzi o elity polityczne, to nikt nie mówi poważnie o czymś takim.

Łącznie z premierem, który jakieś 72 godziny temu powiedział, że nie wyobraża sobie wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Tutaj jest pytanie, które powinniśmy sobie postawić, czy w ogóle będziemy rozpatrywali kwestię Unii Europejskiej w ogóle z punktu widzenia racjonalności wyjścia i czy ktoś w ogóle jest za wyjściem z Unii Europejskiej.

17 procent jest.

17 procent respondentów z 800 badanych. To jest badanie przeprowadzone na grupie 800 osób. Oczywiście pomiędzy 25 i 26 lipca tego roku, z podziałem na wiek, miejscowości i tak dalej. I trzeba podkreślić jednocześnie, że o ile my możemy rozmawiać, że to jest irracjonalny pomysł i myślę, że część słuchaczy również ma takie zdanie, o tyle jest pewna grupa osób, która ad hoc powie, że trzeba wyjść z Unii Europejskiej, nie rozumiejąc konsekwencji. Ten zamysł może być bardzo negatywny. Zresztą Brytyjczycy do dnia dzisiejszego mają czkawkę po wyjściu z UE. I bardzo chętnie zmieniliby tok myślenia sprzed głosowania wychodzić czy nie.

To myślenie ad hoc spowodowało jednak realny scenariusz polityczny.

To miał być pewnego rodzaju manewr polityczny, gdzie rządzący powiedział w takim razie „sprawdzam”, będąc pewnym, że Brytyjczycy nie opowiedzą się za wyjściem. A nagle psikus losu, jak to głosowanie, nieważne, kto głosuje, ważne, kto ogłasza wyniki i w tym momencie stwierdzili „wychodzimy”. I to stworzyło pewien zamęt. Ale trzeba jednocześnie powiedzieć, że w tym samym badaniu, które pan przytoczył, tam było napisane, kto opowiada się za wyjściem. Osoby, mieszkańcy miejscowości do 20 tysięcy mieszkańców, a więc małych obszarów, małych środowisk. Bo na przykład osoby powyżej 50 roku życia w zdecydowanej większości mówią „nie”. „Chcemy pozostać w Unii Europejskiej”. To jest też ciekawe. I jednocześnie nie chcą wychodzić z UE ci, którzy zarabiają pomiędzy 2 tysiące 100 złotych a 3 tysiące złotych.

Co to nam mówi tak w zasadzie?

Ryzykuję twierdzenie, że jeżeli jest prawdziwa teza, że wszyscy powyżej 50 roku życia chcą pozostać w Unii Europejskiej, to są wszyscy ci, którzy pamiętają, co było w roku 1990, 1994. Odnoszę się do 1994, dlatego, że mówimy tutaj o kwestii pierwszych traktatów. Wchodziliśmy do Unii 1 maja roku 2004. Niemniej oni pamiętają co było, kiedy nie byliśmy w UE, kiedy chcieliśmy przystąpić jako członkowie do tych struktur na początku lat 90-tych. Pamiętają kwestię dróg, inwestycji, jakości życia, tych wszystkich błędów transformacji, które potem były naprawiane również dzięki Unii Europejskiej. My często zapominamy, ile Unia Europejska nam zaoferowała. Nasz styl życia i funkcjonowania. To są te roczniki, które o tym pamiętają. Możliwe, że młodzi ludzie w tym badaniu, ad hoc odnieśli się, że dla nich nic się nie zmieni, czy będą w Unii Europejskiej, bo nie mają żadnej wartości porównawczej. I o tym powinniśmy rozmawiać. Te 20 procent, które nie ma żadnego stanowiska, skąd się wzięło? Może pamiętajmy o tym, że w naszym społeczeństwie, jak w każdym innym, również w Europie, to są tak zwani analfabeci wtórni. Proszę o tym pamiętać. Umiemy czytać i pisać, a nie potrafimy tego robić ze zrozumieniem.

Nie szedłbym aż tak daleko.

A jednak jako badacze życia powinniśmy o tym pamiętać i rozmawiać o tym, że może być taka grupa osób, która nie rozumie, co to znaczy być w Unii Europejskiej, z czym się to wiąże i jakie konsekwencje niesie ze sobą ewentualne wyjście. Możliwe, że dane pokolenie w ogóle nie zwraca na to uwagi.

Co powinna Unia zrobić, żeby zatrzymać ten eurosceptyczny trend. Jeżeli to będzie rosło dalej, to będzie nam rosła dalej ta ilość eurosceptyków no i ten scenariusz brytyjski, na razie odległy, ale mógłby się w końcu zrealizować. Tam też nikt nie zakładał, że to się zrealizuje, a jednak do tego doszło. Jakie UE i my powinniśmy podjąć kroki, żeby ten trend zatrzymać?

Wizerunkowo trzeba byłoby pomyśleć o tym, jak my definiujemy Unię Europejską i właściwie czego my Polacy od Unii chcemy i czego oczekujemy od unijnych struktur. Jeżeli to będzie powiązane z oczekiwaniem na ile Unia Europejska w tym przykładzie wtrącania się, popierania niektórych opcji politycznych, ale też pokazywania swojego stanowiska w stosunku do jednych, negowania drugich. Najprostszym mechanizmem byłoby poproszenie wszystkich polityków o to, aby ujednolicili przekaz jeśli chodzi o UE. Żeby jasno zbudować jeden przekaz w stosunku do wyborców. Zdefiniować go. Czy ona jest dobra, czy ona jest zła, w tym wypadku mówimy, że jest ona dobra. Co oferujemy, co otrzymujemy dzięki Unii Europejskiej. To jest ujednolicenie przekazu komunikacyjnego. Poza tym przyzwyczailiśmy się do naklejek, że coś jest finansowane przez Unię Europejską i w ogóle tego nie zauważamy, a powinniśmy sobie przypomnieć, co było, zanim dołączyliśmy do UE.

https://radiopoznan.fm/n/GrFNO3
KOMENTARZE 0