
Czarowny świat Joe Henry’ego - recenzja Ryszarda Glogera
Takich płyt nie słucha się przy porannej kawie, nie bierze się jej do samochodu, a już na pewno nie będzie dobrym tłem do najprostszych ćwiczeń gimnastycznych. Tutaj rytm muzyki jest prawie niewyczuwalny, nie doświadczymy żadnych tryskających energią dźwięków. Ta muzyka jest refleksyjna, smutna, wymagająca skupienia i nawet świadomego wyizolowania się z otoczenia. Dla jednych nuda i to straszna, dla innych rodzaj misterium.