Domy i osiedla domów jednorodzinnych powstają często "w szczerym polu", gdzie jeszcze niedawno rosło zboże lub buraki. Tymczasem do szkoły, do pracy, do sklepu trzeba jakoś dotrzeć. Do domku doprowadzić też wodę i prąd. Niestety gminy, których władze cieszą się z nowych mieszkańców, czyli podatników, o takie "ułatwienia życia" często nie dbają.
Czy dla tych, który wybierają miejsce na dom pod miastem liczy się tylko cena działki, czy też sprawdzają jak może wyglądać ich życie codzienne - dojazd, dostęp do szkoły, lekarza? Czy myślą o tym, gdzie dziecko będzie mogło zagrać z kolegami w piłkę? Czy gminy nadążają z inwestycjami za napływem nowej ludności? Czy podpoznańskie gminy są gotowe na przyjęcie 100 tysięcy poznaniaków? W 2030 roku liczba mieszkańców miasta i powiatu poznańskiego ma się zrównać - po 480 tysięcy. Dziś Poznań ma 580 tysięcy. Dla stolicy Wielkopolski oznacza to odpływ mieszkańców, a dla powiatu większą liczbę podatników. Czy wszyscy są z tych wyprowadzek zadowoleni? Podobne tendencje można zauważyć także w innych powiatach Wielkopolski, wokół innych, większych miast w naszym regionie.
Profesor Tomasz Kaczmarek z Poznańskiego Uniwersytetu Adama Mickiewicza w tej sprawie przeprowadził badania, w ramach Centrum Badań Metropolitalnych. Jednak to, co było aktualne kilka lat temu, dziś, w czasach kryzysu już takie pewne nie jest. Starosta poznański Jan Grabkowski uważa, że prognozy dotyczące roku 2030 nie są wcale takie oczywiste.
Gminy mają ramiona szeroko otwarte dla nowych mieszkańców, terenów pod zabudowę nie brakuje - ale czy są przygotowane na przybyszów z miasta, przyzwyczajonych, że blisko jest szkoła, przedszkole, lekarz, sklep, boiska? Starosta Grabkowski mówi o dzikiej urbanizacji, zwraca uwagę, że gminy nie panują nad swoimi terenami.
Czy podmiejskie gminy są gotowe, by przyjmować nowych mieszkańców? Jakie tereny oferują przybyszom z miast i jaki standard codziennego życia są w stanie zapewnić? Czy rozwijają infrastrukturę, usługi, inwestują w przedszkola, szkołę, służbę zdrowia? Tendencja "uciekania z miasta" na pewno jeszcze się przez jakiś czas utrzyma. Już dziś tereny pod miastami nie są typowymi wioskami. Tworzy się nowy rodzaj osad, w których w ogóle nie ma rolników.
Dom na wsi, praca w mieście, oznacza, że potrzebne są dobre drogi dojazdowe, przejezdne jesienią i zimą. Dzieci muszą mieć w pobliżu przedszkole albo szkołę. Ciągle słychać o przypadkach, że poznańskie przedszkola odmawiają i nie przyjmują dzieci spoza miasta. Czy więc podpoznańskie gminy są przygotowane na przyjęcie takich wymagających mieszkańców? Co liczy się dla nowych mieszkańców? Czy tylko cena działki?
Największym problemem jest komunikacja i drogi - bo bez samochodu żyć poza miastem się nie da. A drogi sporo kosztują. Profesor Tomasz Kaczmarek zwraca uwagę, że budowa dróg poza metropoliami, to dziś kwestia niemożliwa do zrealizowania. Czy więc ci, którzy wybierają na nowy dom puste pole za miastem - i za wsią, to bardzo odważnie ludzie?
Poznaniacy wyprowadzają się za miasto, bo tam żyje się taniej. Są miejsca, gdzie ziemię można kupić dwa, trzy razy taniej niż tuż pod miastem. Ale ten kij ma też drugi koniec. Bo to, że tanio kupiliśmy ziemię może oznaczać, że będziemy mieli duże koszty życia codziennego. To właśnie "buraczana urbanizacja", czyli zabudowa terenów do tej pory rolniczych, na których stawia się nowe domy - często daleko od dróg, kolei i innej infrastruktury.
Uciekinierzy z miasta szukają spokoju. Ale wybieranie totalnego odludzia nie zawsze się sprawdza. Wyprowadzki ludzi z miasta to nie tylko problem podmiejskich gmin. Problem mają też miasta. Czy odpływ bogatszych mieszkańców oznacza, że miasto się wyludni, a przychody spadną i nie będzie pieniędzy na inwestycje? Zdaniem profesora Tomasza Kaczmarka nadzieją Poznania na przyszłość są studenci, który jest tutaj ponad 100 tysięcy.
czy moja UTOPIA doprowadza miasto do upadku mam głęboko... w nosie. nie jestem związany z miastem, nie czuję się po 7 latach miastowym lecz wieśniakiem. mam sąsiadów, których ZNAM!!! na chodniku w mojej wsi mówimy sobie DZIEŃ DOBRY!!! i nikt się od nikogo nie odwraca. ludzie są sympatyczni. a że samochód jest potrzebny? no pewnie, że jest potrzebny ale większość poznaniaków posiada samochody.
dom na wsi kosztował mnie 350 tyś, ciekawe jakie nowe mieszkanie mógłbym kupić za te pieniądze? a że trzeba ogrzać? oczywiście ale w mieście trzeba zapłacić co miesiąc czynsz więc wychodzi na to samo.
a dla tych co narzekają na korki - proponuję przesiąść się na rower. ja dojeżdżam cały rok po 40km dziennie i jakoś żyję :)
O jakim izolowaniu piszesz??!!!
1. Poznań to dla mnie 1,1 mln mieszkańców: 550 tys. w mieście, 350 tys. w otoczeniu i 100 tys. przyjezdnych studentów, więc wspólny rozwój jest niezbędnikiem i jak najprędzej potrzebne jest powołanie Ustawą Metropolitalną wspólnych mechanizmów zarządzania, tak by mieszkańcy dużego Poznania po obu stronach granicy mieli współne prawa i obowiązki. Dzisiaj mieszkańcy gmin korzystają na sąsiedztwie miasta, czego Suchy Las i skandal ze ściekami w Jeziorze Strzeszyńskim są doskonałym przykładem.
2. Suburbanizacja to obiektywny problem i jego narastanie to szkoda dzisiaj dla PO, ale w przyszłości tak samo dla PZ, gdyż całe POZ traci przez suburbanizację na impecie rozwojowym. Tego nie chce zrozumieć ani obecny Poznań, ani włodarze gmin. Toczy się absurdalna i chora rywalizacja między miastem i gminami, które stają się miastem wskutek rozwoju miasta. Rzecz w tym, że ten rozwój miasta na terenach gmin odbywa się w sposób nieskoordynowany, gdyż nieprzemyślany, a gminy 'starają się' ściągać mieszkańców i firmy. Przykładowo Wrocław z gminami scentralizowaną współpracę zaczął już w 2000 roku.
3. Gminy lubią się postrzegać jako oazy sukcesu. Tymczasem lokalizowanie stref przemysłowych z dala od stacji kolejowych to dla miasta katastrofa. Miasto nie udźwignie ruchu samochodowego i taki rozwój jest zaprzeczeniem wszystkiego w nowoczesnej urbanistyce.
Poznań staje się coraz droższy i ludzi nie stać na wygodne M w Poznaniu. Często w cenie 50m2 w Poznaniu mogą mieć 100m niedaleko Poznania.
I tego trendu nie obróci się zamieniając ulice w deptaki i stawiając mury komunikacyjne na granicy miasta. Po prostu musi się zacząć opłacać w mieście, tak więc drogi Włodzimierzu, musimy przebrnąć przez to, nie izolując PO od PZ. Tym bardziej, że wielu Poznaniaków już nie znajduje pracy w Poznaniu. Znajduje ją w powiecie poznańskim, gdzie przenoszą się firmy ustępując miejsca deweloperce (chociażby wyprowadzka Kimball Electronics z Marcelina pod Tarnowo Podgórne). Poznań tak bardzo chwali "poznańską" firmą z Bolechowa, produkującą autobusy. W pobliżu zachodniej obwodnicy Poznania powstają budynki biurowe. W Suchym Lesie jest "poznański" Nickel. Logistyczne zagłębia, to Gądki oraz Komorniki i Głuchowo. Park dostawców dla poznańskiego Volkswagena jest w Swarzędzu.
W tych miejscach pracują poznaniacy. Te gminy zapewniają Poznaniowi wpływy z podatków PIT. Firmy tam zlokalizowane sponsorują wydarzenia w Poznaniu, są mecenasem kultury i sportu poznańskiego.
Tak więc jesteśmy skazani na współpracę pomiędzy PZ i PO. A współpraca, to przede wszystkim dobra komunikacja. To drogi, którymi szybko poznaniacy dojadą do pracy pod Poznaniem i mieszkańcy podpoznańskich gmin do Poznania do pracy.
Samorządowcy powinni o tym wiedzieć ale pieniądze oślepiają, gdyż jest to okazja skombinowania czegoś dla siebie lub "szwagrów".
Prezydent R. Grobelny kiedyś wypowiadał się publicznie lekceważąc problem. A powinien zamiast dróg przelotowych przez centrum miasta zadbać przede wszystkim o własnych mieszkańców. Ograniczyć ruch w mieście, polepszyć komunikację (ostatnio coraz gorszej). Prowadzić lepszą gospodarkę mieszkaniową, odzyskiwać mieszkania nie zamieszkane ale nadal będące pod zarządem ZKZL i stojące puste. Ciekawe skąd p. J. Pucek bierze pieniądze na pokrywanie bieżących kosztów utrzymania, skoro nikt za te mieszkania nie płaci? Czyżby wykorzystywano Wspólnoty? Odstępować do remontu lokale za niewielkie pieniądze ludziom z Poznania i pracujących w Poznaniu (dotychczas pobierane były haracze ponad możliwości potrzebujących biorąc pod uwagę, że koszty remontu są bardzo wysokie, gdyż mieszkania zrujnowane). Zamiast tego mamy fajewerki dla przyjezdnych - proponowane opłaty za mieszkania dla "najlepszych" przyszłych studentów, koncerty za miliony, gadżety bez, których poznaniacy mogą żyć i obciążenia kredytowe.
A że byłem "sam" z problemami dotyczącymi najbliższego otoczenia na zebraniu (gdyż pozostali to d/w ;ani bee,ani meee,ani kukuryku ,gdy trzeba coś wspólnie zadbać o własną d... i amortyzatory ...) TO URAZIŁEM MAJESTAT SUPERMENA który za plecami ma policję,własną straż,urzędników kopiących dołki ...i oczywiście swój ELEKTORAT !
Więc sposób na życie jakim jest siedlisko przy boku samorządowego króla,jego sekretarza,skarbnika i etc ,jest znośną alternatywą na niedomagania,nerwy i braki .Tylko proszę też nie zapominać o ukłonie w pas,żeby było fajnie !
Może nam się wszystkim podobać mieszkanie przy lesie, w polu, z dala od hałasu i zgiełku. Ale to UTOPIJNE marzenie, na które nabrały się miliony osób, a to marzenie doprowadziło miasta niemal do upadku. Mieszkańcy mieszkający daleko od miasta to coraz większe koszty infrastruktury, którą trzeba dociągać coraz dalej, coraz większe dystanse do pokonania i wszystkie uciążliwości piramidalnie wzrastającego obciążenia miasta transportem, a jednocześnie miasto traci wpływy podatkowe, gdyż miasta "żyją" z podatków swoich mieszkańcow.
Przed trzema laty napisałem artykuł o problemie.
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36037,8031360,Poznan_sie_rozlewa__Jak_poradzila_sobie_z_tym_Haga_.html
Dzisiaj w Europie Zachodniej przyjęło się, że pod miastem osiedlają się ludzie, którzy są zawodowo związani ze strefą podmiejską. Natomiast ludzie działający w mieście wybierają droższe miasto, mieszkanie zamiast domku, jednak miasto zapewniające krótkie dystanse i wolną od korków komunikację publiczną. Żeby tej drugiej grupie mieszkańców zapewnić warunki życia konieczna jest rewitalizacja miasta, o której w Poznaniu od lat 90-tych się tylko mówi.
Dlatego nie pytałbym czy gminy są w przygotowane na przyjęcie tych mieszkańców, lecz - dla naszego wspólnego dobra - jak zachęcić jak największą ich liczbę do pozostania w Poznaniu. Zresztą taki cel stawiał sobie też obecny prezydent obejmując urząd w 1998 roku. Potem popełnił niestety kardynalne błędy.
Jeszcze Post Scriptum:
1. Dla jasności: Rewitalizacja to nie tylko remonty, to kierunek rozwoju stymulujący mieszkańców i inwestorów do remontów.
2. Tysiące ludzi wyprowadzają się pod Poznań. Liczba ludności Powiatu Ziemskiego wzrosła od 1 stycznia 1999 do 31 grudnia 2013 o ok. 100 tys mieszkańców, z czego urodziło się tam tylko 7-8 tys. Jednak wśród moich znajomych już 6 rodzin sprzedało domy w PZ i wróciło do miasta.
Może nam się wszystkim podobać mieszkanie przy lesie, w polu, z dala od hałasu i zgiełku. Ale to UTOPIJNE marzenie, na które nabrały się miliony osób, a to marzenie doprowadziło miasta niemal do upadku. Mieszkańcy mieszkający daleko od miasta to coraz większe koszty infrastruktury, którą trzeba dociągać coraz dalej, coraz większe dystanse do pokonania i wszystkie uciążliwości piramidalnie wzrastającego obciążenia miasta transportem,
a jednocześnie miasto traci wpływy podatkowe, gdyż miasta "żyją" z podatków swoich mieszkańcow.
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36037,8031360,Poznan_sie_rozlewa__Jak_poradzila_sobie_z_tym_Haga_.html
Dzisiaj w Europie Zachodniej przyjęło się, że pod miastem osiedlają się ludzie, którzy są zawodowo związani ze strefą podmiejską. Natomiast ludzie działający w mieście wybierają droższe miasto, mieszkanie zamiast domku, jednak miasto zapewniające krótkie dystanse i wolną od korków komunikację publiczną. Żeby tej drugiej grupie mieszkańców zapewnić warunki życia konieczna jest rewitalizacja miasta, o której w Poznaniu od lat 90-tych się tylko mówi.
Dlatego nie pytałbym czy gminy są w przygotowane na przyjęcie tych mieszkańców, lecz - dla naszego wspólnego dobra - jak zachęcić jak największą ich liczbę do pozostania w Poznaniu. Zresztą taki cel stawiał sobie też obecny prezydent obejmując urząd w 1998 roku. Potem popełnił niestety kardynalne błędy.
Jeszcze Post Scriptum:
1. Dla jasności: Rewitalizacja to nie tylko remonty, to kierunek rozwoju stymulujący mieszkańców i inwestorów do remontów.
2. Tysiące ludzi wyprowadzają się pod Poznań. Liczba ludności Powiatu Ziemskiego wzrosła od 1 stycznia 1999 do 31 grudnia 2013 o ok. 100 tys mieszkańców, z czego urodziło się tam tylko 7-8 tys. Jednak wśród moich znajomych już 6 rodzin sprzedało domy w PZ i wróciło do miasta.