Gdy zaczynałem współpracę z Radiem Poznań, obiecałem sobie, że będę pisał o sporcie, nie zbliżając się nawet do zjawisk mniej lub bardziej powiązanych z ogólnie pojętą polityką. Jednak w związku z odznaczeniem Roberta Lewandowskiego padło tyle kuriozalnych, czy wręcz idiotycznych oskarżeń, że najzwyczajniej w świecie nie mogę zostawić tego bez komentarza.
Co się właściwie stało?
Niby każdy o tym wie, ale może warto to trochę uporządkować. Otóż były zawodnik Lecha został uznany najlepszym piłkarzem świata. Uznano go za najlepszego w najbardziej popularnej, najbardziej masowej i najbardziej medialnej dyscyplinie światowego sportu.
Lewandowski bryluje w Lidze Mistrzów, którą wygrał wraz ze swym klubem i jest już trzecim najlepszym strzelcem w jej historii.
Jest największą gwiazdą Bundesligi i jednocześnie na najlepszej drodze do szóstego już tytułu króla strzelców. Przy okazji prawdopodobnie pobije legendarny rekord (40 goli) Gerda Muellera, który wydawał się być nie do pobicia.
Również w reprezentacji Polski jest nie do zatrzymania, już dawno pobił wszelkie rekordy Lubańskiego, Laty czy Deyny.
Jednocześnie zawsze podkreśla swe przywiązanie do barw narodowych i to, że jest Polakiem. Nigdy nie zapomnę jak po wygraniu Ligi Mistrzów dumnie paradował z pucharem, medalem i oczywiście polską flagą.
Jego zasługi dla popularyzacji Polski i jej dobrego imienia są wręcz niewyobrażalne, prawdopodobnie największe od czasów Papieża. Znają go dosłownie wszyscy, od islandzkich pasterzy przez wietnamskich rybaków aż po nepalskich mnichów. I wszyscy wiedzą, że jest Polakiem. Lepszej promocji trudno sobie wyobrazić.
Robert Lewandowski został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski "za wybitne osiągnięcia sportowe, za promowanie Polski na arenie międzynarodowej".
Wydawałby się to proste, logiczne i poza wszelkim sporem, że właśnie takiego człowieka odznacza, legalny i wybrany w demokratycznych wyborach, prezydent.
Ale nie, nie u nas.
U nas zawsze znajdą się jakieś indywidua, które z definicji i dla zasady zaprzeczą wszystkiemu, co słuszne i logiczne.
W tym wypadku znalazły się jakieś cztery podstarzałe nimfy, których nazwisk nie wymienię, bo zwyczajnie szkoda sensu.
Jedna twierdzi, że nie przyjęłaby odznaczenia od prezydenta Dudy. Spokojnie droga pani. Na pewno to pani nie grozi.
Inna twierdzi, że już nie będzie oglądać meczów, tylko poświęci się haftowaniu. To haftowanie można wprawdzie różnie rozumieć, ale w porządku, niech haftuje...
Jeszcze inna stwierdziła, że Lewandowski się zeszmacił. Ta pani znana jest z wyjątkowo absurdalnych i idiotycznych komentarzy. Z mojej strony mogę tylko dodać, że na całe szczęście środa jest tylko raz w tygodniu.
Dobra, wystarczy. Panie chciały się na plecach Lewego nieco wylansować, ale wyszło tak jak wyszło. Lewandowskiemu to nie zaszkodzi, a tym damom i owszem. Zresztą szczerze wątpię, żeby Lewy w ogóle kojarzył, kim owe panie są.
Na koniec chciałbym serdecznie pogratulować Robertowi Lewandowskiemu zasłużonego odznaczenia, a prezydentowi Dudzie pomysłu i decyzji.
Należało się, no bo jeśli nie Lewy, to kto...
Krzysztof Spanily