NA ANTENIE: Noc u Berniego
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Burmistrz Mosiny: wariant niemiecki powrotu do szkół byłby optymalny

Publikacja: 10.02.2021 g.10:42  Aktualizacja: 10.02.2021 g.12:00
Poznań
Burmistrz Mosiny Przemysław Mieloch był gościem porannej rozmowy Radia Poznań "Kluczowy Temat". Rozmawiał z nim Piotr Tomczyk. Tematem rozmowy był list burmistrza do premiera w sprawie otwarcia szkół.
lekcja dziecko szkoła - Fotolia
Fot. Fotolia

Piotr Tomczyk: Sztuka pisania listów w Wielkopolsce nie zanika. Świadczy o tym przykład z Mosiny. Burmistrz Mosiny Przemysław Mieloch napisał list do premiera Mateusza Morawieckiego między innymi w sprawie powrotu dzieci do szkół także z klas starszych. Dlaczego zdecydował się pan na taką oficjalną formę kontaktu z kancelarią premiera? Po co ten list?

Przemysław Mieloch: To już jest można powiedzieć kolejny list do pana premiera. Rozmawiałem z dyrektorami, rozmawiałem z rodzicami, sam jestem rodzicem i wiem, ile problemów powoduje sytuacja, w której ma miejsce zdalne nauczanie dzieci w domach. Jak rozmawiałem z dyrektorami i nauczycielami, to padały takie słowa, że to w jakimś sensie może być rok stracony, jeżeli dzieci do szkoły nie wrócą. Dzieci tutaj w jednej ze szkół, dokonano takiego rodzaju audytu, ewaluacji, wskazują, że taki główny mankament, to jest brak kontaktu z rówieśnikami. W ogóle wątek psychologiczny, psychiczny dzieci, jest wielki, jest niedoceniany przez wielu. Jeżeli dzieci uczą się w domach, to mają problemy z koncentracją. Mają też problemy z bólem pleców, oczu, też jest kwestia braku ruchu, to, że przez cały czas siedzą przed monitorami. Zawsze mówiliśmy, żeby dzieci odciąć, oderwać od komórek, od telewizorów, a teraz my wszyscy, że tak powiem, włączamy, wtłaczamy dzieci w ten rytm. Dzieci też wskazują na problem ze zrozumieniem nowych treści i co niektóre dzieci mają też problem ze sprzętem, czy połączeniem, czy jakością połączenia internetowego.

To może w kontrze panie burmistrzu zapytam od razu, czy nie boi się pan skokowego wzrostu liczby zakażeń? Bo to wiadomo, że to jest główny powód tego, że nauka zdalna funkcjonuje.

Chciałbym w tym momencie wskazać na dwa państwa. Jedno to są Niemcy. Niemcy, Dolna Saksonia, mamy tam miasto partnerskie i w Niemczech od stycznia obowiązuje zasada następująca, że jeżeli chodzi o szkoły podstawowe, to rodzice decydują, czy chcą zachować dzieci w domach czy chcą puszczać dzieci do szkół i część rodziców puszcza dzieci do szkół. W przypadku uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych, funkcjonują klasy przemienne: dwa tygodnie połowa klasy, dwa tygodnie druga połowa klasy chodzi do szkół i w Niemczech mamy sytuację taką, gdzie osób zakażonych mamy proporcjonalnie mniej niż na terenie Polski, czyli można i to nie musi nieść ze sobą wątku zwiększonej liczby osób zakażonych. A jeszcze bardziej dobitnym przykładem jest Szwecja, gdzie wszystko jest, że tak powiem, jeszcze bardziej rozluźnione, gdzie nie ma aż tak wielkich obostrzeń i gdzie, jak porównamy np. liczbę osób zmarłych w Szwecji i Polsce na koronawirusa, to te nasze dane się zbiegają w sytuacji takiej, kiedy my mamy obostrzenia, nie mamy dzieci w szkołach, mieliśmy pozamykane hotele, restauracje, wszystko i mamy, że tak powiem, tyle samo śmierci z powodu koronawirusa niż w Szwecji, gdzie to wszystko funkcjonuje, działa, a dzieci normalnie do szkoły chodzą.

Myślę, że tu warto przypomnieć, że wkrótce hotele, przynajmniej częściowo, stoki narciarskie, boiska będą już otwierane. Od najbliższego piątku, to taka dodatkowa informacja dla naszych słuchaczy. Natomiast ja mam pytanie w związku z tym, co pan powiedział, to w jaki sposób - według pana - powinna wyglądać ta edukacja w Polsce. Pan podał te przykłady zagraniczne. To znaczy, że w Polsce mamy zupełnie zlikwidować jakiekolwiek ograniczenia?

Nie, absolutnie nie. Przyjmijmy chociażby, jeśli chodzi o oświatę, wariant niemiecki. Ja nie jestem jakimś tam szczególnym zwolennikiem wszystkich wariantów niemieckich, ale akurat w tym zakresie tu mi odpowiada to, co jest w Dolnej Saksonii. Powtórzę: w szkołach podstawowych uczniowie otrzymują materiały do nauki, obowiązkowa obecność zostaje zniesiona, rodzice sami decydują o tym, czy ich dzieci będą chodzić do szkoły, czy będą się uczyć w oddaleniu, w domu, a w przypadku uczniów o określonych potrzebach edukacyjnych, dzieci te funkcjonują w klasach naprzemiennych. Zróbmy chociaż to przy zachowaniu reżimu sanitarnego w szkołach.

A jaka jest perspektywa takiego powrotu dzieci do szkół? Czy była już jakaś reakcja kancelarii premiera, czy pan premier może podał jakiś termin?

Jeżeli chodzi o perspektywę powrotu dzieci do szkół, to mamy wiele zmiennych. Tutaj niektórzy mówią, że dzieci wrócą do szkół w pewnym zakresie, jak nauczyciele będą zaszczepieni. Co do szczepień, to ja powiem tak: generalnie i producenci i lekarze mówią o tym, że szczepienia mogą uchronić przed poważniejszymi skutkami choroby te osoby, które są zakażone, natomiast nikt wskazuje, ani producent, ani państwo polskie nie mówi np., że szczepienie zahamuje możliwość przenoszenia przez osobę zaszczepioną wirusa dalej. Mamy też kolejny wątek, znowu niemiecki spod Osnabrueck zaszczepiono podwójną dawką osoby starsze i te osoby starsze po podwójnej dawce zostały zarażone i są chore i mamy jeszcze dodatkowy wątek, że te szczepionki do nas też nie dojeżdżają na czas. Ten program szczepień, jaki jest realizowany, on nie jest realizowany w takim planie, jakby rząd chciał, bo producenci nam nie dowożą szczepionek. Czyli mamy sytuację, w której jest wiele niewiadomych, natomiast wydaje się - powtórzę, że wariant niemiecki powrotu do szkół byłby optymalny, w mojej opinii.

Właśnie to już jest druga część pana listu, bo w tym samym liście proponował pan wdrożenie Narodowego Programu Profilaktyki i Leczenia COVID-19. Dlaczego coś takiego jest potrzebne? Przecież mamy w tej chwili jakieś programy leczenia COVID, mamy ekspertów rządowych, co w takim razie jest potrzebne, co jest nie tak?

Nie mamy programu leczenia, mamy Narodowy Program Szczepień. Nikt nie mówi, czy nie mówił, bo to się zmienia, tak naprawdę o leczeniu. Mamy sytuację taką, że jeżeli zsumujemy liczbę osób, które wyzdrowiały z liczbą osób, które zmarły na koronawirusa - każda śmierć jest bolesna - to mamy taką sytuację, że suma stanowi całość, z czego dwa i pół procent to osoby, które umierają na koronawirusa, według danych oficjalnych. Przy czym doradcy rządowi mówią, że tak naprawdę kilka razy więcej osób już przeszło koronawirusa, o wiele więcej osób zachorowało i te dwa i pół procent należałoby podzielić przez te kilka, więc mamy do czynienia ze śmiercią pół procenta w skali wszystkich tych, którzy ozdrowieli lub zmarli wskutek koronawirusa. Co to oznacza? Nasze organizmy w 99 procentach radzą sobie z koronawirusem, co oznacza, że gdyby wspomóc nasze organizmy takimi lekami, jakie lekarze by nam mogli przepisywać, to wtedy liczba śmierci do tej pory byłaby jeszcze mniejsza. Ja tutaj podałem w piśmie do pana premiera wątek właśnie tych leków. Otrzymałem odpowiedź i od Ministerstwa Zdrowia, w której ministerstwo napisało, że podejmuje wszelkie niezbędne działania, natomiast nie odniosło się wprost do propozycji Narodowego Programu Profilaktyki i Leczenia COVID-19. Ja to pismo otrzymałem 4 lutego z datą 3 lutego. Natomiast 4 lutego i to mnie bardzo ucieszyło, rząd przyznał fundusze jednemu z górnośląskich ośrodków medycznych na prowadzenie szerokich badań nad amantadyną. Widziałem wywiad z profesorem, który będzie ten program prowadził, profesor powiedział, że zaangażuje 20 ośrodków w całej Polsce, żeby w jak najszybszy sposób wdrożyć badania na temat tego leku. Sam znam osobę, która została wyleczona, można powiedzieć, amantadyną. Znam też inną osobę, która została wyleczona przez podanie osocza ozdrowieńca. Jest ileś sposobów, gdzie wybiórczo się je stosuje i mieszkańcy Polski zdrowieją i wydaje mi się, że gdyby zaangażował środki państwowe, patrząc na wielkość środków wydawanych dzień w dzień na walkę z koronawirusem, są to środki mikroskopijne na to, by przebadać leki, żeby wskazać, które leki, dla których osób są odpowiednie, że liczba osób, które zmarły na koronawirusa byłaby mniejsza.

Ten temat wzbudza duże emocje, zresztą także wśród naszych słuchaczy. Tak się składa, że gościliśmy prof. Konrada Rejdaka, wcześniej dr Włodzimierza Bodnara, okazało się, że właśnie opinie wśród lekarzy są bardzo różne i ta dyskusja na pewno będzie trwała. Natomiast podsumowując sprawę tego listu, jak pan sądzi, jaki będzie jego efekt? Czy przyniesie jakikolwiek skutek?

Ja wcześniej 12 grudnia wysłałem pismo w ramach konsultacji Narodowego Programu Szczepień, pismo, w którym w odpowiedzi na apel o konsultacje, złożyłem kilka propozycji. Jedną z nich było określenie podmiotu, który będzie wypłacał odszkodowania z tytułu skutków ubocznych po szczepionce antycovidowej i kilka dni później minister Dworczyk zapowiedział, że ustawowo będzie to określone. Takich, jak ja było dwa tysiące osób, podmiotów, które złożyły wnioski do tego Narodowego Programu Szczepień i być może mój wniosek spośród tych dwóch tysięcy został uwzględniony. Natomiast moje działania, działania wielu osób z całej Polski, mogą wskazać, mogą wpłynąć na to, żeby i w tym zakresie były działania podejmowane.

Czyli czekamy na efekty. Chciałbym jeszcze przejść do sprawy lokalnej, która wzbudziła niemniejsze emocje od listu. Czy Mosina ma tak dużo pieniędzy, że doprowadza linie wodociągowe nawet do lasu?

Ta linia, o której była mowa wczoraj.

W naszym reportażu Krzysztofa Polasika.

Gmina Mosina wskazała ją Aquanetowi do realizacji. Aquanet ten wodociąg podciągnął i Aquanet ma świadomość tego, że według jeszcze projektu studium, jeszcze sprzed zimy roku 2014 i zgodnie ze strategią rozwoju gminy z roku 2013, pociągną do podmiotu, który będzie realizował dom spokojnej starości, który jako dom jest jednym z elementów strategii.

Ale podobno na razie nie ma tam żadnych budynków?

Nie ma, ale Aquanet uznał zasadność pociągnięcia tego wodociągu.

To jeszcze na koniec zapytam o reakcję radnych, bo radni twierdzą, że nie wiedzieli, jaka tam jest sytuacja, że nie ma budynków i że wprowadził pan ich w błąd w tej sprawie.

Tak patrząc, to radni zostali wprowadzeni w błąd już 8-krotnie przeze mnie, gdyby uznać zasadność tego zarzutu. Przeze mnie w kadencji obecnej, przez poprzedniego burmistrza w kadencji minionej, ponieważ 8 razy głosowali wyłącznie nad budżetem gminnym, gdzie to było określone oraz po 4 razy na temat budżetu i po 4 razy na temat Wieloletniego Planu Rozwoju Sieci, przy czym każdorazowo na sesji Rady Miejskiej były pokazywane mapki ze wskazaniem, którędy i w jakim zakresie przebiegają czy przebiegałyby nitki wodociągowe, kanalizacyjne na każdym z obszarów, gdzie Aquanet inwestuje i to było rok w rok pokazywane. Co więcej przed ubiegłorocznym podjęcie uchwały w sprawie rozwoju tej sieci, radni sobie zażyczyli w tej prezentacji, którą Aquanet przygotował, jeszcze otrzymali informację wcześniej. Dokładnie wiedzieli.

https://radiopoznan.fm/n/BewQZw
KOMENTARZE 0