NA ANTENIE: 01:00-02:00 KLASYKA II/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

T. Dziuba: Nie bardzo wierzę w doniesienia prasowe

Publikacja: 29.11.2019 g.10:03  Aktualizacja: 29.11.2019 g.17:08 Łukasz Kaźmierczak
Poznań
Gościem audycji "Kluczowy temat" był były poseł PiS, a od wczoraj wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli Tadeusz Dziuba
Tadeusz Dziuba - Hubert Jach
Fot. Hubert Jach

 - Nie bardzo wierzę w doniesienia prasowe – mówi były poseł PiS, a od wczoraj wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli Tadeusz Dziuba, zapytany o sprawę szefa tej instytucji Mariana Banasia. Jego sprawą zajmowało się CBA. Wczoraj rzecznik PiS poinformowała że „podczas czwartkowego spotkania prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i wiceprezesa partii Mariusza Kamińskiego z prezesem NIK Marianem Banasiem zostało wyrażone oczekiwanie, aby szef NIK podał się do dymisji”. Tadeusz Dziuba opowiada o swojej koncepcji funkcjonowania Najwyższej Izby Kontroli oraz o tym, czy naprawdę nie zna Dominiki Wielowieyskiej, jak twierdził podczas posiedzenia sejmowej komisji.

Łukasz Kaźmierczak: Pan i Marek Opioła zostaliście mocno przemaglowani przez członków sejmowej komisji do spraw kontroli państwowej. Atmosfera na sali była gorąca.

Tadeusz Dziuba: Ja to odbierałem inaczej. Wychodząc z posiedzenia tej komisji byłem lekko zbudowany. Pytania kierowane do kandydatów były pytaniami merytorycznymi, to znaczy dotyczącymi pracy Najwyższej Izby Kontroli. Bardzo wiele z nich dotyczyło zagadnień dosyć ciekawych, chociaż posłowie nie do końca orientują się co do mechaniki pracy NIK. Była też w związku z tym okazja, aby popisać się trochę wiedzą na ten temat.

Pan jest posłem, ale też wieloletnim pracownikiem NIK.

Dla mnie to było dosyć przyjemne spotkanie z egzaminującymi nas posłami.

Pytania były trudne, m.in. o to, kto stoi za waszymi kandydaturami. Niektórzy sugerowali, że to wcale nie Marian Banaś.

Ja tego nie postrzegam jako pytanie trudne. To pytanie wynikające z ciekawości, jak wygląda kuchnia polityczna. To jest zupełnie zrozumiałe. Każdy chciałby wiedzieć ze szczegółami, jakimi drogami chodzą te decyzje, gdzie one zapadają.

To kto w takim razie stoi za tym, że jest pan już wiceprezesem NIK.

Odpowiem tak samo jak na posiedzeniu komisji…

I ja mam się tym zadowolić?

To jest prawda – jedyną osobą upoważnioną do wysuwania kandydatów jest prezes Najwyższej Izby Kontroli. Ja z panem prezesem przed skierowaniem przez niego wniosku do pani marszałek rozmawiałem dwa razy. Jedna rozmowa była nawet dość długa.

I o czym rozmawialiście?

O Najwyższej Izbie Kontroli właśnie.

To były pytania, które prezes kierował zanim zgłosił pana kandydaturę?

Nie, to była rozmowa dwojga ludzi, którzy zainteresowani są tym, co w tej wewnętrznej mechanice pracy Izby zmienić. Uchylę rąbka tajemnicy mówiąc, że nie we wszystkich punktach byliśmy zgodni. Co do zasady, co do kierunku działania zgoda była pełna, natomiast co do technik działania – mieliśmy różnice.

Pan wie dlaczego został wybrany? Chodzi o pańskie doświadczenie z NIK czy coś jeszcze innego Marian Banaś podkreślał?

Łatwo było przewidywać, że będę brany pod uwagę, gdy chodzi o kandydatów na wiceprezesów NIK, bo 17 lat z dwuletnią przerwą pracowałem na stanowiskach kierowniczych w NIK, w różnych jednostkach, co też jest dosyć istotne. To pogłębia doświadczenie.

Pan powiedział, że krócej jest pan członkiem PiS niż pracownikiem NIK. Nie unikniemy pytania o Mariana Banasia, bo sytuacja jest jaka jest. Widział pan raport CBA?

Nie, nie znam raportu. Nie wgłębiałem się w doniesienia prasowe dotyczące pana prezesa Banasia.

Szkoda, bo to temat numer jeden.

Ja nie bardzo dowierzam, kierowany wieloletnim doświadczeniem, w doniesienia prasowe. Niestety, jest wiele przekłamań. Proszę nie rozumieć tego tak, że przypisuję winę dziennikarzom, nie to jest moją intencją. Jest wiele informacji niesprawdzonych, prawdopodobnych, a potem się okazuje że jednak nieprawdziwych. Nie lubię wgłębiać się w takie doniesienia, chyba że mam dostęp do źródłowych materiałów. To jest wtedy inna sprawa.

Opozycja uważa, że to posiedzenie powinno zostać przełożone do czasu, gdy ten raport ujrzy światło dzienne.

Nie podzielam tego zdania, wprost przeciwnie. Gdyby pan prezes Banaś był bierny i na przykład wychodząc z takiego założenia nie wykonał swojego obowiązku przedstawienia kandydatów na wiceprezesów, można by mu postawić całkowicie uzasadniony zarzut, że nie wykonuje swoich obowiązków ustawowych. Póki co jest legalnie wybranym prezesem NIK i musi wykonywać obowiązki, które na nim ciążą, a w szczególności te wynikające wprost z ustawy.

Nie mógłby się jednak z tym powołaniem trochę wstrzymać mimo wszystko?

No ale ile? Tydzień, dwa tygodnie?

Do czasu wyjaśnienia tej sprawy.

Nie przyszedł mi taki dylemat do głowy. Ciąży na nim obowiązek, wykonał go, a i tak można powiedzieć, że nie przesadnie spiesznie.

Gdzieś spotkałem się z taką informacją, że powiedział pan, że wyjaśnienia Mariana Banasia są przekonujące. Padło takie stwierdzenie?

Nie, nie wypowiadam się na ten temat, bo nie studiowałem nawet materiałów prasowych. Mogę sobie jednak wyobrazić taką sytuację, z którą prawdopodobnie często nawet pan jako dziennikarz się spotyka, że z igły zrobiono widły. Zostawmy to tym, którzy mają dostęp do materiałów źródłowych.

Ale nie boi się pan takiej sytuacji, że został pan powołany, ale Marian Banaś zostanie odwołany i wtedy klasycznie: „poleci” Marian Banaś i „poleci” Tadeusz Dziuba?

Oczywiście, to jest wmontowane w zgodę na przyjęcie funkcji wiceprezesa. Wiceprezes NIK może być w każdej chwili powołany na wniosek prezesa i odwołany na wniosek prezesa. Ryzyko zawodowe.

Czy Marian Banaś nakreślał zadania, które chciałby żeby pan wykonywał.

Byliśmy zgodni co do generalnego kierunku zmian, więc nie było potrzeby żeby te zadania przed powołaniem rozdzielać.

To trochę randka w ciemno.

Można to by było tak nazwać.

W czasie przesłuchania mówił pan, że taką bolączką NIK jest ogromne zbiurokratyzowanie pracy kontrolerów. To jest jakaś papierologia, dużo procedur?

To co za chwilę powiem jest moją indywidualną oceną, proszę to tak rozumieć. NIK już wiele lat temu zaczęła przejmować pewne metody działania i organizacji pracy instytucji zachodnich. W tamtej kulturze administracyjnej jest taki zwyczaj formalizowania również tych wewnętrznych działań, wewnątrzorganizacyjnych. Tą drogą poszła NIK, przy czym w naszych warunkach kulturowych, w naszych warunkach działania niestety nie przyniosło to tych oczekiwanych efektów czyli takich automatycznie pozytywnych. Efekty są takie, że praca kontrolerów została sformalizowana. W praktyce sprowadza się to do tego, że muszą oni wypełniać dziesiątki, a przynajmniej kilkanaście formularzy w odniesieniu do każdej kontroli. To ogranicza czas poświęcony chociażby na pracę koncepcyjną. Wbrew pozorom praca kontrolerów to nie jest praca biurokratyczna, urzędnicza. To praca w dużej mierze koncepcyjna. Taki pracownik musi mieć pewną swobodę działania, swobodę myśli, czas do dyspozycji.

Czy Sejm był do tej pory w wystarczającym zakresie informowany o pracy NIK?

Uważałem, że nie i jako poseł przez osiem ostatnich lat konsekwentnie zwracałem na to uwagę. To najpierw było mało rażące, to znaczy ograniczenie tych informacji przekazywanych posłom było stosunkowo niewielkie. Z czasem ten zakres ograniczeń znacznie wzrósł. Jeśli porównać  sprawozdanie z NIK np. z zeszłego roku i sprzed 8 lat, to różnice odkrylibyśmy taką, że na podstawie danych zawartych w tym sprawozdaniu sprzed 8 lat można było coś wiarygodnie sądzić o organizacji wewnętrznej, a po 8 latach już nic. Uważam, że kierownictwo NIK de facto ograniczało funkcje kontrolne Sejmu i w ostatnich czterech latach to wprost krytykowałem.

Naprawdę nie zna pan Dominiki Wielowieyskiej?

Nie. Nazwisko znam, był taki poltyk.

To córka Andrzeja Wielowieyskiego, dziennikarka „Gazety Wyborczej”.

Nie miałem przyjemności i mówiąc szczerze na podstawie korespondencji z nią z ostatnich dwóch dni to tak raczej jestem rozczarowany.

Trochę odpryskiem dostaje pan pewnie za sprawę Mariana Banasia, bo teraz na was szukają informacji. Panie prezesie, przenosi się pan na stałe do Warszawy?

Nie, jestem urodzonym poznaniakiem. Tu jest mój dom, tu jest moja rodzina. Do Warszawy się nie przeprowadzamy, ale rzecz jasna będę pracował w Warszawie. Pewnie od poniedziałku do piątku.

Co z działalnością polityczną?

Prezes NIK, jak i każdy kontroler NIK, nie może być ani członkiem partii, ani nie może się w politykę bezpośrednio angażować.

https://radiopoznan.fm/n/f6eeOW
KOMENTARZE 0