NA ANTENIE: PIERWSZA PLANETA OD SŁOŃCA
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Jazda bez trzymanki godna mistrza - recenzja Ryszarda Glogera

Publikacja: 18.11.2022 g.13:01  Aktualizacja: 18.11.2022 g.08:37 Ryszard Gloger
Poznań
Kariera tego muzyka prędzej czy później posłuży do nakręcenia filmu fabularnego. Coś w tej kwestii już się stało, bo o niezwykłych losach Waltera Trouta powstały już książka i film dokumentalny. Ten Amerykanin jako niespełna dwudziestolatek, górował umiejętnościami nad innymi gitarzystami w okolicy. W dodatku talent instrumentalisty wykorzystywał do grania bluesa, a nie jak większość jego kolegów podchodzących do sprawy minimalistycznie i upatrujących szansy kariery w kapelach rockowych.
Walter Trout „Ride” - Okładka płyty
Fot. Okładka płyty

Nic dziwnego, że Walter Trout znalazł szybko zatrudnienie w zespołach akompaniujących gwiazdom soulu i bluesa. Już pod koniec lat 60-tych ubiegłego wieku opuścił rodzinne strony w stanie New Jersey i przeniósł się do Los Angeles. Kolejno grał u boku Johna Lee Hookera, Big Mamy Thornton i Joe Texa. Potem na wiele lat zakotwiczył w znanym na całym świecie zespole Canned Heat. Kiedy trafił pod skrzydła Johna Mayalla, stało się jasne, że wpisał się na chwalebną listę gitarzystów, którzy mogli terminować u ojca brytyjskiego bluesa. A były tam nazwiska tak znaczące jak Eric Clapton, Peter Green czy Mick Taylor.

Gdzieś na początku lat 90. usłyszałem Waltera Trouta w holenderskiej Hadze, na North Sea Jazz Festival. Właśnie zaczynał solową jazdę z ogromnym bagażem doświadczeń. Miał już własny zespół i regularnie wydawał płyty. Szybko wszedł do elity wykonawców bluesa, a z czasem stał się jednym z czołowych muzyków grających blues-rocka. Świadczyły o tym nagrody i wyróżnienia jakie artysta otrzymywał. Co istotne, doceniano nie tylko jego styl gry na gitarze, lecz również sztukę komponowania. Walter Trout zostawał laureatem w kategorii „Utwór Roku”.

Jeśli ktoś sądzi, że – jak dotąd- życiorys muzyka jest za mało kolorowy, to dorzucę kilka faktów, które ożywią znacznie pięcie się po szczeblach kariery. Po pierwsze Trout przechodził ciężki okres alkoholowo-narkotykowy. Po drodze był rozwód i ślub z znacznie młodszą od niego partnerką, którą na dodatek poznał w Danii. W 2014 roku życie artysty zawisło na włosku, gdy przez wiele miesięcy przebywał w szpitalu i musiał poddać się transplantacji wątroby. Cudownie wyszedł z tej beznadziejniej sytuacji. Trout powrócił na scenę i nagrał kilka płyt, opowiadających o ranach, które te wszystkie dramatyczne przejścia odcisnęły na jego psychice. A ostatnio poznaliśmy 30 solowy album Waltera Trouta zatytułowany „Ride”.

Trzymając się tytułu płyty „Jazda”, można powiedzieć, że to niezła jazda bez trzymanki, podczas, której natrafimy na ostre zakręty. Z 12 premierowych nagrań wyłania się bardzo dojrzały kompozytor, a z tekstów człowiek życiowo doświadczony, skłonny do poważnych refleksji i ciągle patrzący śmiało w przyszłość. Dobrym przykładem jest utwór „Better Days Ahead”. Dość szybko słuchacz musi stwierdzić, że muzycznie Trout zawadiacko prowadzi go jakimiś zakosami, raz w stronę southern rocka lub blues-rocka, by nagle skręcić w stronę ballady. Co jakiś czas Trout serwuje czystego w formie bluesa, jakby chciał uzmysłowić, że doskonale kontroluje drogę do wyznaczonego celu.

Płyta rozpoczyna się z przytupem, mięsistym brzmieniem gitar i sekcji rytmicznej w utworze „Ghosts”. Tytułowy „Ride” jest napędzany energicznym rytmem. Piosenka „Follow You Back Home” to pierwszy sygnał, że Walter Trout ma ochotę odkryć tę wrażliwą stronę. Artysta pędzący na oślep naprzód, dochodzi jednak do wniosku, że dom jest tą oazą spokoju i bezpieczeństwa. To melancholijna ballada z szeroką frazą melodii. Na mocne wrażenie wpływa w nagraniu przestrzenna gitara, klawiszowe tło i chórki. Miły nastrój znika wraz z przypływem emocji, jakie Walter Trout wkłada w śpiew, grę na gitarze i harmonijce w kolejnych utworach „So Many sad Goodbyes” oraz „High Is Low”.

W nagraniu „Waiting For The Dawn” pojawiają się z kolei, wyjątkowo delikatne dźwięki gitary. Kto był na koncercie artysty np. parę lat temu w Toruniu wie, że Trout potrafi na żywo odlecieć w klimaty hendriksowskie. Na płycie przykładem takiej dezynwoltury jest utwór „Better Days Ahead”. I nie jest to ostatnia niespodzianka, bo zaraz za zakrętem brawurowej jazdy, pojawia się inny odcień, southern rocka w stylu Allman Brothers Band. Jak przystało na taką formułę, w utworze „Fertile Soil” prym wodzą gitara i organy Hammonda.

Przypływ blues-rockowej siły daje utwór „I Worry Too Much”, natomiast „Leave It All Behind” to czystej wody rock and roll, z pracującą jak maszyna sekcją dętą. Płytę kończą dwie poważniejsze kompozycje, rozmowa z matką w dramatycznej formie „Hey Mama” oraz pełna ckliwości ballada „Destiny”.

W porównaniu z wieloma poprzednimi płytami Walter Trout trochę inaczej rozkłada na tym krążku akcenty aranżacyjne. Jego gitara pełni rolę centralną, lecz ma bogatsze towarzystwo instrumentalne klawiszy, harmonijki, gitar akustycznych. Bardzo dobre kompozycje, niebanalne teksty, równie atrakcyjne wykonanie, składają się na wartość tego krążka. Płyta Waltera Trouta aspiruje do rangi sztuki wysokich lotów.

https://radiopoznan.fm/n/m7SJ6o
KOMENTARZE 0