A potem absolutne zaskoczenie, gdy mogliśmy posłuchać debiutanckiej płyty RPWL „God Has Failed”. Od tej chwili fanów zespołu, zwłaszcza w Polsce z roku na rok już tylko przybywało. Ci najbardziej zaangażowani, zaczęli robić wszystko co się da, żeby grupa przyjeżdżała do nas regularnie na koncerty. I to się znowu zmaterializuje w połowie kwietnia, zaraz po wydaniu tej najnowszej płyty „Crime Scene”. Zarówno tytuł płyty jak i okładka, kierują nasze myślenie w stronę sytuacji mrocznych, kryminalnych, zapowiadających tragedię i zbrodnicze występki. Przez ostatnie dwadzieścia lat, RPWL zawsze podejmował w swojej twórczości poważne tematy. Nigdy warstwa tekstowa, a szerzej narracja na płytach, nie była błaha czy nieistotna. U źródła kolejnych płyt stała zawsze ogólna koncepcja, temat przewodni, któremu w muzyce i w obrazie, zespól nadawał bogatego wymiaru.
Na płycie „Beyond Man And Time” muzycy zajęli się obszarem filozofii, z kolei na płycie „Wanted” przedmiotem dociekań była szeroko rozumiana historia, by na krążku „Tales From The Outer Space” popchnąć wyobraźnię odbiorcy w przestrzeń kosmosu. Album „Crime Scene” przenosi nas na obszar historii kryminalistyki i dotyka wątków mrocznych zachowań, perwersyjnych zbrodni, zła wpisanego w ludzkie istnienie. Nie są to zresztą treści abstrakcyjne, lecz odwołania do konkretnych przypadków i seryjnych morderców. Można powiedzieć, że tak zarysowana tematyka, powinna w bezpośredni sposób wpłynąć na charakter muzyki, jej dynamikę, emocjonalny nastrój i ogólny wyraz.
Odbiorca będzie na pewno zaskoczony, że muzyka na płycie wcale nie wciąga w ciemną otchłań zimnych brzmień i złowrogich klimatów. Otwierający utwór „Victim Of Desire” brzmi wprawdzie patetycznie i niemal symfonicznie, lecz w ciągu ośmiu minut rozwija się w miarę spokojnie, bez dramatycznych napięć. Z narastającego chaosu dźwiękowego wyłania się pierwsza szlachetna partia gitary i pojawia się spokojna linia wokalna. Oczywiście RPWL konstruując poszczególne utwory stawia na zmienność i łączenie kontrastujących części, lecz unika gwałtowności i agresywnych tonów. W ciągu trwania całej płyty złożonej z 6 utworów, wyraźnie wybija się prymat melodyki. Obok tematów głównych konstruujących kolejne kompozycje, mamy także nowe, dodatkowe, tworzone przez gitarzystę Kalle Wallnera.
Jak cudownie, że są jeszcze w prog-rocku tacy gitarzyści, którzy opowiadają dźwiękami, wyrażają emocje, rezygnując z technicznego popisywania się poziomem zaawansowania instrumentalnego. Wallner bierze na swoje barki znacznie więcej, bo nasyca utwory barwami i nieustannie wypełnia obraz dźwiękowy. Wokalista Yogi Lang uzupełnia harmonię i brzmienie instrumentami klawiszowymi.
Bardzo dużo wnosi do gry nowy basista zespołu Marcus Grûtzner, który w nagraniu „Victim Of Desire” w kilku momentach wychodzi ze swoją grą na plan pierwszy. W nagraniu „Red Rose” na początku akompaniament gitary akustycznej i rozlewna fraza melodyczna, przypominają klimatem melancholijne kawałki zespołu Pink Floyd. Więcej rytmu i ożywienia niesie nagranie „A Cold Spring Day In’22”. Duże wrażenie robią w tym utworze nałożone - szczególnie w refrenie - ścieżki wokalne Yogi’ego Langa. Natomiast wprawne ucho może skojarzyć charakter utworu „Life In Cage” z dramatycznymi nastrojami muzyki zespołu Genesis. Jednak RPWL i w tym przypadku podąża swoją ścieżką łagodności, gdzie napięcie jest artykułowane w bardziej subtelny sposób. Także w tym nagraniu, unisona gitar bardzo wzbogacają końcowy efekt.
Prawdziwie prog-rockowe kąski nadchodzą w ostatniej części albumu. Blisko 13-sto minutowy utwór „King Of The World” daje muzykom sposobność do wzbogacenia formy, większych ekspozycji instrumentalnych i uwypuklenia zmienności dynamiki. Takie utwory fani kochają na koncertach, gdzie gitara i organy przejmują inicjatywę i potrafią wprowadzić odbiorcę w stan ekstazy. I w przypadku nagrania „King Of The World” Kalle Wallner stanął na wysokości zadania. Gra melodyjnie, wprowadza obiegniki i zmienia brzmienie gitary. Na finał blisko 8-mio minutowy utwór „Another Life Beyond Central”, bardziej intensywny rytmicznie i pełen wewnętrznego niepokoju. Zespołowi RPWL udało się przez blisko trzy kwadranse uniknąć nudy i mielizn muzycznych. Bez wprowadzania nadzwyczajnych środków, unikając epatowania agresywnością, muzycy stworzyli bardzo dobrą płytę. Wydawnictwo świadczy o tym, że w prog-rocku RPWL wypracował sobie nie tylko znaczącą pozycję, ale również rozpoznawalny styl.