Związkowcy, którzy domagają się podwyżki na poziomie 260-u złotych ostrzegają, że protest może potrwać wiele tygodni. - To oznaczałoby, że paraliż dotknie i kolej, i drogi, bo autobusowy transport zastępczy, który przygotujemy, zakorkuje nie tylko Poznań. W godzinach porannych do Poznania co kilka minut wjeżdżają pociągi z wszystkich kierunków, a w każdym pociągu jest około 300 osób, czyli kilka autobusów - mówił w porannej programie Radia Merkury dyrektor departamentu transportu w Urzędzie Marszałkowskim Jerzy Kriger.
Wciąż trwają negocjacje między związkowcami i szefostwem spółki Przewozy Regionalne. Jeśli dojdzie do strajku, to prawdopodobnie rozpocznie się on na początku sierpnia.