Muzyk dowodził, że taki system wyborczy "odpartyjni" Sejm, jest szansą na jego partyjną demonopolizację. JOW-ami zainteresowali się nagle kandydaci, którzy zostali w drugiej turze. Dlatego zapytaliśmy Wielkopolan, czy wiedzą, czym są jednomandatowe okręgi wyborcze. I czy JOW-y rozwiążą rzeczywiście problem zabetonowanej sceny politycznej.
Ruch na rzecz jednomandatowych okręgów powstał w Polsce już na początku lat 90. Dzięki takiej ordynacji państwem miała rządzić władza silna, kierująca się dobrem ogółu obywateli i polską racją stanu, nie podlegająca ułomnościom partyjniactwa. Jednak zwyciężyła wtedy ordynacja proporcjonalna. Na sile ten ruch przybrał po ostatnich wyborach parlamentarnych. Powstał wtedy ruch "zmieleni.pl" i pojawił się Paweł Kukiz. Poszło o to, że na wybory 2011 PO szła z gotowym projektem ordynacji jednomandatowej, podpisanym przez 750 tysięcy Polaków, który to projekt zaraz po zwycięstwie Platformy - w Sejmie dosłownie zmielono. Na apele o referendum w tej sprawie politycy byli w tej kadencji głusi.
Aż do sukcesu Pawła Kukiza w niedzielnych wyborach - 20 procent poparcia i trzecie miejsce. Andrzej Duda i Bronisław Komorowski mniej lub bardziej otwarcie starają się teraz przekonać jego elektorat do postawienia właśnie na nich. A okręgi jednomandatowe stały się ważnym tematem.
Dziś mamy ordynację proporcjonalną, w której najwięcej mandatów zbiera zwycięska partia, ale mniejsze partie też dzielą się mandatami. Przy jednomandatowych - zwycięzca bierze wszystko. Różnica polega też na tym, że dziś bardziej głosuje się na partie - w jednomandatowych wybiera się człowieka. Po co więc są JOW-y? Pełnomocnik Pawła Kukiza w ostatnich wyborach prezydenckich, były poznański radny, Grzegorz Steczkowski mówi, że chodzi o wymuszenie lepszej jakości w partiach, próba zbudowania nowej klasy politycznej.
W gminach, które nie są miastami na prawach powiatu, są już jednomandatowe okręgi. Czy to spowodowało, że radnymi zostali ludzie spoza polityki, którzy nie chcieli się wiązać z największymi partiami? Obserwatorzy sceny samorządowej mają wątpliwości. Politolog Jacek Pokładecki zwraca uwagę na sposób w jaki Polska zostanie podzielona na okręgi - gdyby wprowadzono okręgi jednomandatowe byłoby ich 460, tylu ilu mamy parlamentarzystów.
Czy gdyby wprowadzono jednomandatowe okręgi mogłoby się okazać, że posłowie z zachodu kraju będą tylko z PO, a ze wschodu z PISu? Dziś można zauważyć, że Polska wyraźnie się dzieli między te dwie partie.
Czy JOW-y są w Polsce potrzebne? Czy to dobry czas na ich wprowadzenie? Czy spowodują, że rządzić będą nami lepsi ludzie? A może jedynym skutkiem - będzie jeszcze mocniejszy podział na dwie największe partie i jeszcze słabszą siłę przebicia inicjatyw oddolnych? Zapraszamy do dyskusji na antenie i w internecie.