W Doruchowie w powiecie ostrzeszowskim 15 sierpnia 1775 roku na stosie miało spłonąć 14 kobiet. To był ostatni w Polsce proces kobiet oskarżonych o czary. Z tego powodu Doruchów nazywany jest
"polskim Salem".
Historia wciąż jest żywa i rozpala wyobraźnię. Powstało już na ten temat wiele publikacji i wiąż pojawiają się nowe - mówi regionalista z Doruchowa Ryszard Mazur.
Czarownice w Doruchowie są ciągle żywe i co jakiś czas różni autorzy wracają do tego tematu, który ich fascynuje. Cały czas żyjemy w cieniu czarownic. Krzyż stoi przy drodze, wszystkie miejsca związane z procesem są w takim samym stanie. Staramy się nie zapomnieć o czarownicach i przy okazji okrągłej rocznicy spróbujemy jeszcze raz wrócić do widowiska
- mówi Ryszard Mazur.
Według zachowanych źródeł: podejrzane kobiety poddano próbie wody i torturom. Trzy zmarły, pozostałe spłonęły na stosie.
Historia czarownic z Doruchowa została po raz pierwszy opisana w 1835 roku. Autorem wspomnień miał być naoczny, anonimowy świadek tortur i spalenia niewiast. Proces tak wstrząsnął opinią publiczną, że rok później na wniosek króla Stanisława Augusta uchwalono zakaz tego typu procederów dla sądów grodzkich.