Do urn w stolicy Wielkopolski poszło ponad 29 procent uprawnionych (29,53%). Głos oddało ponad 111 tysięcy mieszkańców.
W całej Polsce frekwencja na godzinę 17 przekroczyła 33 procent (33,17%). To oznacza, że była niższa niż przed dwoma tygodnia o ponad 6 procent. Była też niższa niż w drugiej turze wyborów samorządowych w 2018 roku o ponad pięć punktów procentowych.
W Poznaniu część wyborców głosowała na ostatnią chwilę. Kolejek nie było, jak podczas jesiennych wyborów parlamentarnych, ale godzinę przed zamknięciem lokali wyborczych, urny zaczęły się szybciej zapełniać.
Tak sobie wybrałam godzinę na głosowanie. Decyzja była od razu i dawno już. Dlaczego tak późno? Tak sobie jakoś zaplanowałem dzień, żeby o takiej godzinie podejść. Przypomniało mi się o głosowaniu około 14.00, że to faktycznie jest. Powiedzmy, że o tej godzinie chciałam zagłosować. Byłam tak zmęczona po tygodniu pracy, że po prostu przyszłam dopiero teraz. Nie zastanawiałem się nad wyborem tak długo, cały dzień, po prostu pogoda nie sprzyjała i nie chciało mi się wyjść z domu, ale to jest mój obywatelski obowiązek, więc przyszedłem. Kandydat był, bez entuzjazmu, ale kandydat był, więc jedyne co, to siła woli, żeby wyjść z domu.
- mówili wyborcy.
Skąd tak niska frekwencja? Część poznaniaków mogła uznać, że wybory są już rozstrzygnięte. Tak prof. Dorota Piontek komentowała na naszej antenie niską frekwencję w drugiej turze wyborów samorządowych w Poznaniu. - Nie chcę bagatelizować czynnika pogody, która nie zachęcała do wyjścia z domu, ale była też sprawa emocji wyborców - mówiła prof. Piontek.
Swoje apogeum zyskały jednak w październiku i od tamtej pory raczej obywatele weszli w taką fazę uspokojenia, wyciszenia, takiego przekonania, że to, co najważniejsze, zostało już gdzieś tam załatwione.
Prof. Piontek mówiła też o wyborcach, którzy w drugiej turze nie mieli na kogo głosować.
To jest taka sytuacja, w której wyborcy nie chcą dokonywać wyboru, który w ich rozumieniu jest wyborem gorszego zła. Wychodzą z założenia, że będą głosować tylko wtedy, kiedy będą mogli z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że to jest kandydat, kandydatka, który gwarantuje, że pewne sprawy, które są ważne dla mnie, będą przynajmniej obecne w tej przestrzeni publicznej.
- mówiła na naszej antenie Dorota Piontek.
W Wielkopolsce policja nie odnotowała żadnych incydentów związanych z wyborami. Funkcjonariusze sprawdzają tylko sygnał z Wyrzyska. Tam mieszkaniec przekazał informację o wpisie na Facebooku, który w jego ocenia mógł naruszyć ciszę wyborczą. Podobne sygnały wczoraj płynęły z Piły, Wolsztyna i Poznania. Policja weryfikuje te zgłoszenia.
W zachodniej Wielkopolsce do godziny 17.00 najwyższą frekwencję zanotowano w Ostrorogu - 41,29 proc. Najmniej licznie do urn poszli mieszkańcy Szamotuł, gdzie frekwencja wyniosła 33,12 proc.
W tej części regionu mieszkańcy wybierają wyłącznie wójtów i burmistrzów. Nie ma tam miast prezydenckich.
W pierwszej turze wybory zostały rozstrzygnięte w powiecie grodziskim, gdzie wybrano wszystkich włodarzy. Najwięcej niewiadomych było w powiecie szamotulskim, gdzie dogrywka była potrzebna w Szamotułach, Ostrorogu, wiejskiej gminie Obrzycko i Pniewach. Po pierwszej turze wycofał się jeden z kandydatów na wójta Obrzycka, dlatego na listach znajduje się dziś tylko jedno nazwisko. Poza tym, wyborcza dogrywka była potrzebna w Kuślinie, Ryczywole i Sierakowie.