Dziś okazało się, że prezydent czytał e-maile urzędników, których później zwolnił. W rozmowie z Gazetą Wyborczą prezydent Jaśkowiak powiedział, że nie pamięta kto mu dostarczył korespondencję.
Miesiąc temu prezydent Jaśkowiak twierdził, że w urzędzie nie ma inwigilacji. - Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, jeżeli do tego doszło, zastanowię się nad powiadomieniem odpowiednich służb - mówił. Teraz przyznał, że e-maile jednak czytał. Nie wie kto mu je dostarczył.
- Od prezydenta miasta oczekiwałabym jednak lepszej pamięci - mówi radna Poznańskiego Ruchu Obywatelskiego Joanna Frankiewicz. - Należy zwolnić takiego pracownika, ale nie tego, którego takie e-maile dotyczą, tylko tego, który takie e-maile przynosi - dodaje.
Nieoficjalnie w urzędzie mówi się, że maile mieli prezydentowi dostarczać bliscy współpracownicy. Radny Platformy Obywatelskiej Tomasz Lipiński zapowiada wyjaśnienie tej sprawy. - Ci pracownicy zapomnieli chyba, że są urzędnikami miejskimi, a nie jakimiś agentami wywiadu - mówi. Sami radni obawiają się, czy ich e-maile są bezpieczne. Mają skrzynki pocztowe na tych samych serwerach co urzędnicy.
Hanna Surma, rzecznik Urzędu Miasta Poznania, powiedziała nam dziś, że prezydent nie komentuje już tej sprawy. Jak dodaje, wszystko co miał do powiedzenia już powiedział.... dziennikarzom Gazety Wyborczej.