Niewielkie, lekkie urządzenie lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Poznaniu umieścili w sercu chorego. Stymulator ma funkcję mapowania, która umożliwia pomiar sygnałów elektrycznych w sercu i określenie prawidłowego umiejscowienia urządzenia przed jego ostatecznym wszczepieniem.
"78-latek dostał takie urządzenie, bo po wcześniejszym tradycyjnym stymulatorze pojawiły się u niego ciężkie powikłania infekcyjne" - mówi prof. Przemysław Mitkowski, który przeprowadzał zabieg.
Leczenie takiego pacjenta antybiotykami trwało bardzo długo, bo 6 tygodni i oczywiście tacy pacjenci mają zdecydowanie większe ryzyko nawrotu takiego powikłania w przyszłości. Ponieważ to urządzenie jest kapsułką wielkości dwóch witamin ułożonych wzdłuż, jego powłoka jest wykonana ze stali, w związku z tym ryzyko powikłań infekcyjnych jest znikome, dlatego, że nie ma części, na których bardzo chętnie bakterie kolonizują, czyli elektrod
- mówi prof. Mitkowski.
78-latek po zabiegu czuje się dobrze, niewykluczone, że już jutro wyjdzie do domu.
Taki stymulator jest dwudziestokrotnie droższy od tradycyjnego, ale jest przeznaczony dla określonych pacjentów - także chorych onkologicznie czy osób z obniżoną odpornością. Zabiegi refunduje NFZ.
Do tej pory takie urządzenia były stosowane tylko w Stanach Zjednoczonych. Dopiero od tego miesiąca zaczęły je wszczepiać szpitale w Europie. Poznańska klinika zrobiła to pierwsza w Polsce. W następnych dniach stymulator mają dostać pacjenci innych polskich szpitali.