"Według relacji świadków, Polakom dawano 10 minut na spakowanie się, a z domów wyrzucali ich sąsiedzi narodowości niemieckiej" - opowiada Krzysztof Sobkowski, który od lat propaguje wiedzę o wysiedleniach.
To jest uderzające i bardzo trudne do zrozumienia, że sąsiedzi sąsiadom taki los zgotowali. Wcześniej, przez wiele lat przecież żyli obok siebie. Nagle pojawia się jakaś ideologia, którą zostają wszyscy zaszczepieni i w krótkim czasie są w stanie powodować ludzie takie tragedie. Trudno to zrozumieć, ale tak rzeczywiście było. Najpierw około stu osób wysiedlono z domów i umieszczono w liceum ogólnokształcącym, a główna fala - ta największa - miała miejsce już 12 grudnia. Wówczas już z całego powiatu międzychodzkiego [wysiedlono] około 1200-1500 osób nawet
- mówi Krzysztof Sobkowski.
Szacuje się, że do zakończenia II wojny światowej Niemcy wysiedlili z powiatu międzychodzkiego około 4,5 tysiąca osób. Wysiedlano głównie tych, którzy stanowili element wywrotowy, zagrożenie dla władz niemieckich, między innymi powstańcy wielkopolscy, ich rodziny, urzędnicy, inteligencja. Wielu z nich nigdy już nie wróciło.
Na pamiątkę tragicznych wydarzeń, zarówno w Międzychodzie, jak i Sierakowie stanęły pomniki, przypominające wysiedlenia.