Serial "1670" to komedia, w której posadzki nowoczesnych domów scenarzyści zamienili na kląskające błoto. Przenosimy się w czasie do Adamczychy, posiadłości należącej do Jana Pawła, którego marzeniem jest zostać najsłynniejszym Janem Pawłem w historii. I już autorzy łechczą nasze odbiorcze ego, bo przecież wiadomo, że głównemu bohaterowi to się nie uda, choć stara się bardzo.
Starania te są skazane na niepowodzenie. Są nieudolne, zatem komiczne. Od zawsze wiadomo, że szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie. Ale wbrew powszechnej prawdzie ten szlachcic nie jest równy nawet nam, bośmy od niego mądrzejsi, więc śmiać się możemy bezpiecznie, nawet jeśli tu i owdzie ostrze satyry próbuje nas dosięgnąć.
W scenerii Adamczychy rozgościły się polskie wady narodowe, znane od lat i do dziś trwające. Partneruje im zestaw spraw czy obrazków z naszej, aktualnej rzeczywistości. Szlachcic jest przekonany o własnej wielkości i racji. Jego starszy syn Stanisław to dziecko bogatej klasy średniej, który oddaje się realizacji swoich pasji, ale leniwie i z krótkotrwałym oddaniem, dryfując po morzu irytującego niezdecydowania. Drugi zaś – księdzem będąc – gorliwy jest nie tyle w modłach, co w upajaniu się własną pozycją i władzą. I wreszcie córka – Aniela. Jeśli zechcemy sięgnąć do kanonu literatury, powiemy, że Aniela po gombrowiczowsku „brata się z parobkiem”. Młoda, uparta, przeciwstawiająca się ojcu, pomaga chłopom w wykonywaniu ich obowiązków i edukuje. W tym Aniela na pozór tak inna od Jana Pawła jest do niego podobna, że zawsze ma rację. Jest szlachcianką-aktywistką, której bliskie są sprawy planety, dlatego uczy chłopów segregować śmieci, prawi o szkodliwości krowich gazów i informuje o globalnym ociepleniu. Wreszcie mierzy się z narzucaną powinnością, aby poślubić syna magnata. Jak się z tego obowiązku wywiązuje?
Przeszkodę w realizacji rodzinnego planu stanowi Maciej z Litwy, pomocnik kowala, którego za nic Jan Paweł zapamiętać nie może. To jeden z wielu pstryczków wymierzonych menedżerom, którym zdarza się powtarzać ślepo frazy korpomowy i przedmiotowo traktować pracowników wbrew złotej korporacyjnej zasadzie „największą wartością tej firmy są ludzie”. Im bardziej Jan Paweł Macieja nie pamięta, tym bardziej lubi go widz. Zresztą tak jak i inne postaci. Każda będąca komediowym typem budzi sympatię tak jak choćby w komediach Fredry.
"Jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi luby”. Tu dochodzimy do kolejnej komediowej cechy, czyli tekstów, które krążą w rozmowach, uruchamiają skojarzenia i co najważniejsze – budzą śmiech. „1670” dostarcza tekstów, które zostają w głowie. Jak u Barei, jak w „Chłopaki nie płaczą”. Dwa pierwsze odcinki są takimi frazami naszpikowane do tego stopnia, że widz zastanawia się, czy z tego sklei się jakaś historia. Istniało bowiem ryzyko, że cały serial będzie żonglerką tekstami, a przecież oprócz tego chcemy być wciągnięci w fabułę. Dlatego przecież powstają seriale. W innym przypadku wystarczyłyby nam memy.
"Lubię, kiedy komedia boli. Lubię cynicznych bohaterów lub absurdalną głupotę" – mówił w jednym z wywiadów scenarzysta serialu Jakub Rużyłło – wcześniej raper i copywriter, jak sam o sobie mówi – „wielkomiejski millenials”.
Cyniczny bohater – jest, absurdalna głupota – jest. Dowcip sytuacyjny – też. Mocne sceny, o których powiemy „ale pojechane” – też są. Jako odbiorcy przez ostatnie lata mieliśmy okazję się nauczyć, jak wyglądają formy typu „roast” z humorem przekraczającym z prędkością światła granice dobrego smaku. Wreszcie - pokochaliśmy stand up do tego stopnia, że na przykład ostatnia trasa Abelarda Gizy wyprzedała się w sekundę (wiem, co piszę, poległam w walce o bilety).
W naszej współczesności wielu bodźców stało się tak, że humor „idzie po bandzie”, żeby spowodować wybuchy śmiechu i solidnie nas odprężyć. Funkcję tę tracą kabarety, posługujące się w moim odczuciu zgranym zestawem kart. W tym kontekście "1670" wypada bardzo dobrze, nawet jeśli część fraz z dialogów uznamy za suchary. Jeśli jednak suchar stanowi wstęp do brawurowego rozwinięcia w kolejnych scenach, to jestem na „tak”, idąc ręka w rękę z tymi, którzy w mediach społecznościowych domagają się kolejnego sezonu serialu.