NA ANTENIE: MISSOURI (2024)/LORDOFON
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Lech Poznań i niekończąca się historia

Publikacja: 19.03.2021 g.17:36  Aktualizacja: 21.03.2021 g.11:46
Poznań
Jak ten czas leci. W tym roku mija już 15 lat panowania na Bułgarskiej rodziny Rutkowskich. Postanowiłem trochę ten okres usystematyzować i wtedy będzie może trochę łatwiej zrozumieć obecną beznadzieję.
młody rutkowski wiceprezes lecha - Tomek Żmudziński
Fot. Tomek Żmudziński

Cały ten okres można podzielić na dwie fazy. Lata 2006-11, gdy wszystko się zaczęło i 2011 do dziś, gdy Jacek Rutkowski się wycofał, a Lecha przejął syn Piotr i jego ludzie.

Zaczęło się obiecująco

Nawet bardzo obiecująco. Czwarta drużyna ligi połączyła się z szóstą, co samo w sobie oznaczało powstanie bardzo silnej ekipy.

Ś.p. Andrzej Czyżniewski stworzył dział scoutingu na poziomie niespotykanym w krajowej konkurencji.

Wyciągnięty z taśmy produkcyjnej we Wronkach, Marek Pogorzelczyk, okazał się znakomitym dyrektorem sportowym, takim o jakim dziś Lech może tylko pomarzyć. Do dziś w Poznaniu wspomina się rok 2008, gdy w letnim okienku transferowym sprowadzono do Lecha Lewandowskiego, Arboledę, Stilica i Peszkę. Gigantyczna siła jak na naszą ligę i tylko tajemnicą Franza Smudy pozostanie, jak mógł nie zdobyć mistrzostwa Polski, dysponując taką mocą.

Co się odwlecze, to nie uciecze. Po odejściu Smudy tytuł zdobył Jacek Zieliński. W następnym sezonie, już pod wodzą Jose Mari Bakero, Kolejorz pokazał się w Europie i awansował z „grupy śmierci" Ligi Europy". Aż trudno dziś w to uwierzyć, że Lech awansował z grupy, w której grali Manchester City, Juventus i Red Bull Salzburg...

To były bardzo dobre czasy dla Kolejorza. Lech z sezonu na sezon był coraz mocniejszy i stanowił nową jakość w Ekstraklasie, wyznaczając nowe standardy w prowadzeniu polityki transferowej i medialnej, scoutingu i akademii piłkarskiej.

Lech rósł w siłę dysponując największym budżetem w lidze, dystansując nawet wielką wówczas Wisłę Bogusława Cupiała, o Legii nawet nie wspominając.

Dziś to wszystko brzmi jak bajka, wydawało się oczywiste, że Lech zdominuje ligę na lata, jednak nie tak miało się stać.

W 2011 stery Kolejorza przejął Piotr Rutkowski.

Rozpoczęła się nowa, trwająca do dziś, era w historii Lecha. Nowym prezesem został Karol Klimczak, który nadzoruje sprawy biznesowe, natomiast pionem sportowym zajął się Piotr Rutkowski, przejmując niejako obowiązki dyrektora sportowego.

Ludzie odpowiedzialni za dotychczasowe sukcesy, prezes Andrzej Kadziński i dyrektor Marek Pogorzelczyk, zostali zmuszeni do odejścia z klubu.

Nie mam zamiaru jednoznacznie źle oceniać czasów Piotra Rutkowskiego, ale trudno nie zauważyć, że od 2011 Lech systematycznie pikuje w dół. Wszelkie przewagi nad ligową konkurencją, które opisałem wyżej, zanikają lub znikły już całkowicie. Nie przypadkiem mówi się, że Lech kroczy od kryzysu do kryzysu i nie zmienią tego pojedyncze zrywy.

Przez całą dekadę Kolejorz zdobył tylko jeden, jedyny tytuł, mistrzostwo w 2015. Aż cztery razy przegrywał finał pucharu Polski. W lidze lądował kilka razy na pudle, ale dla klubu z takim budżetem to raczej oczywistość, a nie jakiś szczególny sukces. Niestety zdarzyły się też siódme i ósme miejsce. I nawet budżet choć nadal czołowy, już dawno nie jest najwyższy w Ekstraklasie.

Nic dziwnego, że Lech i jego pusta gablota stał się obiektem drwin i szydery ze strony ekspertów i kibiców.

Scouting i dyrektor sportowy w Lechu już dawno nie przypomina tego z czasów Andrzeja Czyżniewskiego i Marka Pogorzelczyka. Było co prawda kilka trafionych transferów, ale ilość tych nietrafionych i wraz z tym suma zmarnowanych pieniędzy, przeraża.

Jedyne co nadal trzyma poziom, a nawet poprawiło się to akademia. Lech może liczyć na stały dopływ utalentowanej młodzieży i bardzo dobrze. Rzecz w tym, że zanim zdążą cokolwiek z Lechem osiągnąć, już są sprzedawani za granicę.

Efektem są rekordy transferowe Ekstraklasy, kiedyś Bednarek, ostatnio Moder.

Sukcesy transferowe cieszą, ale wzmocnienia sfinansowane z tych środków nie przekonują, a pieniędzmi ze sprzedaży zawodników gabloty się nie zapełni.

Szczególnie denerwująca sytuacja nastąpiła tej zimy, gdy Lech był w wyjątkowo korzystnej sytuacji.

Z powodu pandemii ucierpiały finansowo wszystkie kluby Ekstraklasy, wszystkie z wyjątkiem Lecha, który dzięki sprzedaży Modera, Jóźwiaka i Gumnego, a także dzięki premiom z UEFA za grę w fazie grupowej ligi Europy, zarobił rekordowe pieniądze. Szacuje się, że na konto Kolejorza wpłynęło od 120 do 160 milionów.

Mając tak zdecydowaną przewagę nad konkurencją, włodarze klubu powinni odpowiednio wzmocnić drużynę i uratować sezon. Niestety zrobili to, co zrobili i drużyna wygląda jak wygląda.

W normalnej firmie takie postępowanie i nie wykorzystanie przewagi konkurencyjnej, wyglądałoby jak sabotaż i niegospodarność!

Bardzo cieszy fakt, że Lech cieszy się stabilną sytuacją finansową, jednak martwi to, że jednocześnie pogrąża się w przeciętności i bylejakości. Istotą i sensem bytu każdego klubu sportowego jest rywalizacja, walka o trofea i zapełnienie mitycznej gabloty.

A może w Lechu o tym nie wiedzą, a w każdym razie tego nie rozumieją?

Jeśli tak, to problem jest poważny. Sądzę, że właściciele Lecha powinni poważnie zastanowić się, po co im ten klub. Zastanowić się czy wystarczy być, czy jednak chcą coś osiągnąć.

Krzysztof Spanily

https://radiopoznan.fm/n/dNrf2U
KOMENTARZE 0