Populacja dzików w mieście wzrasta i coraz częściej muszą być odławiane przez łowczego. W zeszłym roku 120 z nich wywieziono do lasów za Poznaniem - teraz jest to niemożliwe - bo trwa walka z Afrykańskim Pomorem Świń.
- Możemy jedynie dziki odłowić z uśmierceniem lub dokonać odstrzału redukcyjnego - przyznaje koordynator Centrum Zarządzania Kryzysowego Miasta Poznania, Maciej Kubiak.
Zgodnie z zaleceniami Powiatowego Lekarza Weterynarii, każdy dzik, który zostaje w jakikolwiek sposób złapany, musi być uśmiercony, poddany badaniu wirusologicznemu, a następnie albo zutylizowany, albo przekazany do spożycia i zagospodarowania przez punkty skupu.
Poznań leży w żółtej strefie ochronnej przed Afrykańskim Pomorem Świń. Strefa czerwona z największą liczbą ognisk znajduje się na zachodzie regionu i otacza Zieloną Górę.
- Wpuszczanie dzików z miasta do lasu to ryzyko rozniesienia wirusa - przekonuje Powiatowy Lekarz Weterynarii w Poznaniu, Grzegorz Wegiera.
Zgodnie z wytycznymi epizootycznymi są to dziki najbardziej narażone na rozprzestrzenianie ASF, na to, że same są zarażone i mogą przenieść dalej. A jest to związane z największym zagrożeniem dla nich - żywnością.
Jak przekonuje doktor Wegiera, żyjące w Poznaniu dziki mogą zarazić się zjadając odpady gastronomiczne, a konkretnie mięso z wirusem.
Wydział Zarządzania Kryzysowego i Bezpieczeństwa Miasta Poznania niedawno otrzymał na działania prowadzące do redukcji populacji dzików w mieście dodatkowe 50 tysięcy złotych. Zwierzęta odławiane są przede wszystkim wtedy, kiedy stanowią zagrożenie dla mieszkańców i nie można ich przegnać. Decyzję podejmuje miejski łowczy.
W zeszłym roku straż miejska otrzymała 699 zgłoszeń dotyczących dzików. Tylko w pierwszym półroczu bieżącego roku było ich natomiast 1266.