Taką decyzję podjęła w zeszłym roku Rada Miasta. Radni zrzekli się wówczas prawa do decydowania o stawkach opłaty retencyjnej na rzecz prezydenta Poznania. Teraz wzrośnie ona o blisko 35 procent.
"To niepokojące" – ocenia radna Sara Szynkowska vel Sęk z Prawa i Sprawiedliwości.
Ten trend też w innych tematach niestety mocno przesuwa się na korzyść prezydenta. Przede wszystkim jako radni mieliśmy większy wgląd w to. Sama idea rozliczania za gubienie deszczówki, możliwe, że jest całkiem słuszna.
Sara Szynkowska vel Sęk podkreśla, że w radzie większość i tak ma ugrupowanie sympatyzujące z prezydentem, które poparłoby jego propozycję. Podczas zeszłorocznego głosowania część radnych KO proponowała poprawkę limitującą stawkę "podatku za deszcz", ale nie została przyjęta.
"To duża odpowiedzialność prezydenta" – przyznaje Konrad Zaradny z klubu radnych Koalicji Obywatelskiej.
Wierzę, że dzięki temu będziemy mogli uniknąć politycznych licytacji. Nam się nic nie odebrało. To rada przekazała tę kompetencję prezydentowi Poznania i rada może w razie czego tę kompetencję prezydentowi odebrać.
"Podatek od deszczu" wprowadzono w 2018 roku. Dotyczy on nieruchomości powyżej 3,5 tysiąca metrów kwadratowych, czyli głównie obiektów wielkopowierzchniowych bądź parkingów, uniemożliwiających swobodne wsiąkanie deszczówki. W ubiegłym roku ZDM pobierał 4 złote i 63 grosze za każdy metr sześcienny wody spływającej z dróg czy parkingów. W przypadku wody z dachów mowa o 3 złotych i 93 groszach.
Teraz stawka jest jedna i ustala ją prezydent Poznania. Będzie to 6 złotych i 30 groszy. Tylko 10 procent zebranej przez gminę kwoty zostaje w urzędzie, reszta zasila budżet "Wód Polskich".