Związkowcy okupują siedzibę Poczty Polskiej. "Sytuacja jest dramatyczna"

Wcześniej sąd wystawił Maciejowi D. list żelazny, a on sam musiał wpłacić milion złotych poręczenia. Dzięki temu nie można go zatrzymać, ale musi się stawiać na wezwanie prokuratora i sądu.
Prokurator Jacek Szymanowski po czwartkowej rozprawie powiedział, że nieobecnością oskarżonego w sądzie jest zaskoczony, ale nie widzi na razie powodów do niepokoju.
Po wydaniu listu żelaznego, nie można powiedzieć, że oskarżony się ukrywa. Można było z jego udziałem wykonać czynności procesowe, skierowano akt oskarżenia. Można było przyjąć założenie, że pojawi się w sądzie. Nie mam podstaw, by kwestionować dokumenty, które pan obrońca przedłożył w tym momencie. Jeżeli sytuacja będzie się powtarzać, może powstanie jakieś ziarnko wątpliwości, ale każdy jest człowiekiem, każdy ma prawo się rozchorować. Nie zakładam urzędowo, że jest to w tym momencie gra na czas
- stwierdził Jacek Szymanowski.
Sąd będzie próbował rozpocząć proces Macieja D. na początku kwietnia. Prokuratura zarzuca mu kierowanie grupą przestępczą, której głównym zadaniem było sprowadzanie do Polski przez kilka lat hurtowych ilości narkotyków z Hiszpanii i Holandii i rozprowadzanie ich w naszym kraju. Jednorazowo to było od 50 do stu kilogramów, w sumie ponad dwie i pół tony. Maciejowi D. grozi do 15 lat więzienia.
Sprawa członków grupy, na czele której miał stać oskarżony, toczy się oddzielnie. Niewykluczone, że na jednej z kolejnych rozpraw strony wygłoszą już mowy końcowe. Maciej D. wcześniej nie został oskarżony, bo ukrywał się za granicą.