Głos Wielkopolski napisał w czwartek, że od dwóch dni policja ćwiczy walkę z tłumem na trybunach stadionu przy ulicy Bułgarskiej. Normalnie, w czasie meczu, policja jest poza stadionem.
Policja zaprzeczyła doniesieniom, że ćwiczyła walkę z kibicami. Na stadionie było 20 policjantów, którzy przeprowadzali rekonesans przed niedzielnym meczem. Spotkanie to jest uznawane za "mecz podwyższonego ryzyka", m.in. dlatego, że do Poznania przyjedzie ponad 1000 kibiców Zawiszy.
Policja ani ochrona nie będą siłą usuwać kibiców stojących w przejściach i drogach ewakuacyjnych w trakcie niedzielnego meczu Lecha z Zawiszą Bydgoszcz - to ustalenia po spotkaniu w Urzędzie Wojewódzkim. Wojewoda Piotr Florek w trakcie spotkania powiedział, że żadna trybuna na ten mecz nie będzie zamknięta i wezwał kibiców do przestrzegania prawa. Przypomniał, że nie wolno odpalać rac, stać w przejściach i drogach ewakuacyjnych i rozwieszać sektorówek. Jeżeli kibice się nie dostosują, będą karani. Najniższa grzywna wynosi 2 tys. zł.
Karol Klimczak, prezes Lecha Poznań mówi, że klub nie zamierza prosić o pomoc policji w usunięciu kibiców, którzy zamiast na krzesełkach mecz oglądają stojąc w przejściach między sektorami. Policja zapowiedziała, że nie wkroczy na stadion, jeśli kibice będą stać w przejściach i na drogach ewakuacyjnych. - To nie zagraża bezpieczeństwu na stadionie - powiedział Maciej Nestoruk, zastępca komendanta miejskiego.