NA ANTENIE: THE SOUNDS OF SILENCE/SIMON AND GARFUNKEL
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Skoro jest tak dobrze, dlaczego jest tak źle, czyli moje refleksje po PRZEGRANEJ na Wembley

Publikacja: 02.04.2021 g.18:05  Aktualizacja: 02.04.2021 g.18:22
Poznań
Mój Boże, jak nam naprawdę niewiele potrzeba do szczęścia. Wystarczył jeden gol i nieco lepsza druga połowa, a już mówi się o sukcesie.
paulo sousa  - PZPN
Fot. PZPN

Czytam różne komentarze i oczom nie wierzę. Czy my na pewno widzieliśmy ten sam mecz? Nie przypadkiem podkreśliłem w tytule słowo przegrana, bo my ten mecz przegraliśmy, a słuchając niektórych ekspertów, można mieć co do tego wątpliwości. Jeden z portali napisał nawet o „zwycięskim 1:2", ale ich akurat rozumiem, bo to była ewidentna szydera.

Przypomnijmy sobie jak ten mecz faktycznie wyglądał

Dramatycznie słaba pierwsza połowa, co powoli staje się cechą charakterystyczną drużyny Paulo Sousy, gdyż podobnie wyglądały wszystkie trzy dotychczasowe mecze. Strasznie to wyglądało. Przeciętni przedwczoraj Anglicy spotkali się z piłkarskim trzecim światem i grali sobie z nim w kotka i myszkę. Nie wysilali się zbytnio, w końcu przed nimi sporo ważnych meczów, a mimo to całkowicie kontrolowali grę. Okropnie patrzyło się na bezradność polskich piłkarzy.

Nieco, podkreślam, nieco lepiej było w drugiej połowie, gdy nasi ruszyli trochę odważniej, ale też bez przesady. Nadal nie potrafili rozegrać ani jednej składnej akcji. Nawet gol dla Polaków nie wynikał z jakiejś ciekawej zagrywki, tylko z pressingu, determinacji i skuteczności Kuby Modera. Skoro mowa o Moderze, zajmijmy się wychowankami Lecha, w końcu jesteśmy na stronie Radia Poznań.

Niedawno napisałem o tym, że w reprezentacji jest coraz mniej Lecha i ten trend się utrzymuje, w środę było ich tylko czterech. Jednak są też dobre informacje. Cała czwórka zagrała przyzwoicie i stanowiła jaśniejsze punkty dość przeciętnej drużyny.

Bednarek solidny, czasem wręcz błyskotliwy. To głównie dzięki niemu Anglicy mimo przygniatającej przewagi, stworzyli sobie tak mało sytuacji bramkowych.

Moder, jak większość, odżył po przerwie i indywidualną akcją strzelił gola, dając sygnał, że nie wszystko stracone.

Również Bereszyński lepszy w drugiej połowie, gdy fajnie współpracował z Jóźwiakiem na prawej flance.

Jóźwiak jest zdecydowanie wygranym tego zgrupowania. Z Węgrami zaliczył prawdziwe wejście smoka i w ciągu dwóch minut strzelił gola i zaliczył asystę. W środę wszedł na boisko po przerwie i okazał się prawdziwym wzmocnieniem. Dzięki jego odważnej grze, piłka od czasu do czasu przenosiła się na połowę Anglików.

Są komentatorzy, którzy względne przebudzenie Polaków po przerwie, potraktowali prawie jak zwycięstwo i szczerze mówiąc jest to trochę żenujące. Podobnie jak wieczne przynudzanie o remisie na Wembley z 73 roku. Ile można, przecież minęło już prawie 50 lat...

Prawda jest taka, że nasza reprezentacja zagrała słabo i nie wykorzystała szansy wynikającej z przeciętnej dyspozycji gospodarzy. Nasi piłkarze nie stwarzali sobie sytuacji bramkowych ani nie rozgrywali składnych akcji. Przez cały mecz oddali tylko jeden celny strzał, był to gol Modera.

Wszystkie te ograniczenia wynikają z braku klasy piłkarskiej i do tego niestety będziemy musieli się przyzwyczaić. Nowy trener i najlepszy piłkarz świata, który na dodatek przedwczoraj nie zagrał, wiosny nie czynią.

Na koniec jeszcze coś. Cieszę się, że nasi futboliści nie klękali przed meczem. Akcja „Black lives matters" już dawno straciła sens i przybrała groteskowe formy. Klękający Anglicy wyglądali idiotycznie. Trochę tak, jakby klękali przed długowłosym Krychowiakiem jako Jezusem.

Krzysztof Spanily

https://radiopoznan.fm/n/Ux1agr
KOMENTARZE 0