A przede wszystkim od samych wyborców. Projekt budowy kolei wysokich prędkości, tzw. Y-greka, został już raz wyrzucony na śmietnik przez rząd PO-PSL. Dzisiaj stosunek największej opozycyjnej partii do Centralnego Portu Komunikacyjnego pozostaje niezmiennie negatywny. To oznacza, że Wielkopolanie głosując na PO mogą zagłosować za swoim wykluczeniem komunikacyjnym.
Wierzę jednak, że nieracjonalne decyzje wyborcze nie przekreślą budowy nowej linii kolejowej z Warszawy do Poznania przez Kalisz. Warto już dzisiaj poważnie zastanowić się nad tym, jak miasto i region powinny przygotować się do przyjęcia pociągów CPK i ich pasażerów.
Zwyciężyła koncepcja wprowadzenia linii wysokich prędkości do centrum miasta i wykorzystania obecnie istniejącego dworca kolejowego. Tego samego, który obsługiwał uruchomioną w 1902 r. kolej warszawsko-kaliską. Tak uspokajająco brzmią oficjalne komunikaty. Dworzec jest, kolej w centrum będzie, co tu więcej potrzeba?
Problem w tym, że dworzec kaliski nie jest wcale w centrum miasta. Ulokowany przez władze carskie celowo daleko od śródmieścia, od początku stanowił wyzwanie komunikacyjne. Planowano nawet budowę specjalnej linii tramwajowej, żeby ułatwić przejazd blisko 3 kilometrów między Głównym Rynkiem, a stacją kolejową. Do budowy nie doszło, za to przez dziesięciolecia miasto rozszerzyło swoją zabudowę i po prostu wchłonęło dworzec. Zachowując proporcje jest on jednak nadal położony mniej więcej tak, jak wobec Starego Rynku w Poznaniu port lotniczy Ławica.
W dodatku obecna infrastruktura wokół dworca nie jest przystosowana do przyjmowania większych potoków pasażerskich. Tymczasem kaliski dworzec kolejowy stanie się lokalną stacją węzłową oraz dosłownie oknem na świat i terminalem dla podróżujących za granicę. Przejazd do Warszawy ma trwać około półtorej godziny, ale do samego Centralnego Portu Komunikacyjnego tylko ponad godzinę. Lotnisko w Baranowie będzie naprawdę atrakcyjne komunikacyjnie dla mieszkańców Południowej Wielkopolski, dla których najwygodniejsza droga do CPK będzie wiodła właśnie przez Kalisz. To zaś oznacza, że kaliski dworzec i jego okolice powinny zostać przemyślane ponownie jako stacja nie tylko dla miasta, ale dla trzystutysięcznej aglomeracji kalisko-ostrowskiej.
Z całą pewnością inwestorzy – PKP i CPK dokonają przebudowy samych peronów i dworca. Z pewnością możemy liczyć na pojawienie się wreszcie bezpiecznych przejść podziemnych. Peronów będzie też więcej, bo koleje będą chciały umożliwić wygodne przesiadki w stronę Ostrowa Wielkopolskiego i Opatówka. Nie wszyscy jednak wybiorą kolej, choćby dlatego, że nie wszędzie dochodzą tory. Tu zaś zaczynają się decyzje samorządu.
To samorząd musi pomyśleć - jak sprawić, żeby przy kaliskim dworcu dało się zaparkować samochód na krócej i na dłużej. By było miejsce na taksówki i autobusy do okolicznych miejscowości. By wszystkie przejeżdżające obok, a nie tylko wybrane autobusy miejskie podjeżdżały pod dworzec.
Ale to dopiero podstawa podstaw. Teraz trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie – czy miasto liczy na przyjazd studentów z zagranicy na studia na Uniwersytecie Kaliskim? Na przyjazd biznesmenów z Korei i nie tylko? Wreszcie na turystę skuszonego możliwością szybkiego dotarcia do najstarszego miasta w Polsce z dowolnej części kraju?
Mówiłem już, że dworzec kaliski jest poza centrum, ale może to właśnie okazja, żeby wokół dworca nowe centrum zbudować? Choćby wzorem Łodzi, która otoczenie podziemnego dworca Łódź Fabryczna, znajdującego się na tej samej kalisko-warszawsko-poznańskiej linii, zaprojektowała jako Nowe Centrum Miasta. Stare Miasto w Kaliszu już mamy, czas teraz pomyśleć o Nowym Mieście, zaprojektowanym pod potrzeby turystyki, biznesu i nauki.