Zwykle wymysły tropicieli naruszeń poprawności politycznej mnie śmieszą, ale przypadek, o którym dziś piszę, mocno mnie zezłościł z powodu swojej bezczelności i stopnia manipulacji. Lewicowa publicystka Maja Heban zaatakowała na portalu NOIZZ samorządowe przedszkole w Kępnie za kilkuminutową inscenizację kultowego wiersza dla dzieci. Autorce nie spodobało się to, że nauczyciele ucharakteryzowali się na ludzi o czarnym kolorze skóry. Zabieg ten nazwała "blackface".
Rozprawę z przedszkolem autorka zaczyna od ogólnego ataku z grubej rury na polskie placówki edukacyjne.
To nie pierwszy raz, kiedy polscy pracownicy publicznych placówek czy uczestnicy programów telewizyjnych traktują blackface, czyli imitowanie ciemnej skóry i kręconych włosów, w celach "artystycznych".
- grzmi Heban, według której "blackface" jest czymś szkodliwym, o czym zacofani Polacy nie mają pojęcia, bo
"są przekonani, że Polska jest wolna od imperializmu, a stąd wolna od rasizmu".
Każdy lewicowy aktywista powie, że Polak się myli. Czyż w lewicowych mediach nie pieści jak najdroższego klejnotu każdego aktu przemocy, którego ofiarą jest ktokolwiek o odmiennym kolorze skóry?
Obejrzałem nagranie kępińskiej inscenizacji. Składa się z kilku scenek, czasem luźno związanych z utworem Tuwima. Ubrani w czarne trykoty i pomalowani czarną farbą nauczyciele (dam głowę, że także pan konserwator) pląsają w rytm popularnych przebojów np. z "Pingwinów z Madagaskaru" oraz odtwarzają kilka scenek z "Murzynka Bambo".
Co, w tym przedstawieniu, według Mai Heban, świadczy o imperializmie i rasizmie nauczycielek kępińskiego przedszkola? Przede wszystkim makijaż. Nie chodzi tu jednak o niedokładne przyczernienie skóry. Zwykły brak staranności, a może po prostu odpowiednich kosmetyków, posłużył autorce do wyprowadzenia tezy na temat podświadomej pogardy wobec czarnego człowieka, ukrytej w przedstawieniu.
Skojarzenie z brudem też jest jednoznaczne i to nie staranny makijaż, a rozsmarowana na twarzy czarna farba.
Gdyby panie nauczycielki (i pan konserwator) szanowali ludzi o odmiennym kolorze skóry, postaraliby się zniuansować ważne kwestie.
Ten rodzaj kostiumu sprowadza fakt posiadania ciemnej skóry do czarności, podczas gdy pomiędzy osobami ciemnoskórymi mogą być ogromne różnice w wyglądzie i kolorze skóry.
Można się z tego śmiać, ale mnie bliżej do strachu. Mai Heban nie wystarcza bowiem manipulowanie zamysłem artystycznym autorów inscenizacji. Publicystka przeinacza również znaczenie utworu Tuwima.
Trudno będzie mnie komuś przekonać, że przedstawianie osób czarnych jako brudnych, uciekających od kąpieli i bojących się mydła jest czymś zabawnym, pozytywnym i zupełnie wolnym od stereotypów.
Znakomity poeta z wiadomych względów nie może z tym polemizować, ale nie musi, bo w jego wierszu wyraźnie stoi, że Bambo ucieka z kąpieli, nie dlatego, że jest brudasem, ale dlatego, że jest dumny ze swojego koloru skóry i boi się "wybielenia".
Nie da się ukryć, że nauczyciele kępińskiego przedszkola nie są tak starannie ucharakteryzowani na ludzi czarnoskórych, jak Jacek Hugo Bader z Gazety Wyborczej, który w 2016 roku urządził "blackface", żeby udowodnić, że podczas Marszu Niepodległości dochodzi do przejawów rasizmu.
Oczywiście "blackface" Badera był dopuszczalny i uzasadniony, bo służył dobrej sprawie, tak jak na przykład zabieg Netflixa, który w imię walki ze stereotypami, w roli Anny Boleyn, białej jak śnieg żony Henryka VIII, obsadził czarnoskórą Jodie Turner-Smith. Co z tego, że rasizmu na Marszu Niepodległości nie było? Co z tego, że Anna Boleyn nie była "stereotypem", a postacią historyczną? Co z tego, że zamysł autora wiersza z kanonu polskiej literatury był inny, niż przedstawiony przez lewicową publicystkę? Będziemy to korygować. Nie tylko zmieniając historię i treść wierszy, ale przede wszystkim piętnując i strasząc każdego, kto spróbuje upomnieć się o prawdę, czy to pryncypialnie, czy nieświadomie, przy okazji spektaklu dla maluchów w przedszkolu.
Swój manipulancki tekst Maja Heban podsumowuje potknięciem o własne nogi, gdy o prawdę się upomina. Kilka nauczycielek z kępińskiego przedszkola nie jest ucharakteryzowana na czarno. Mają na sobie kolorowe spódniczki i tęczowe, hawajskie wieńce. Maja Heban jest dla tego przekłamania geograficzno-etnograficznego bezlitosna.
Hawaje nie leżą w Afryce, a rdzenni Hawajczycy są ludem polinezyjskim, nie afrykańskim. Przedszkole to nie liceum, ale edukację warto zacząć od przekazywania prostej wiedzy, nie kłamliwych stereotypów.
Po wyładowaniu złości na przedszkole, autorka łagodnieje. Pisze, że nie uważa nauczycieli za rasistów i daje wykładnię rasizmu nieuświadomionego.
Można powiedzieć czy zrobić coś rasistowskiego, nie będąc z automatu złym człowiekiem.
Dorosłych poucza w kwestii wychowania dzieci.
Rolą dorosłych ludzi jest natomiast być gotowym na to, że działania mają konsekwencje i mogą wywołać niepożądane skutki.
Tak, Pani Maju, zgadzam się w pełni z tym stwierdzeniem. Obsadzanie czarnoskórych aktorek w rolach białych postaci historycznych, próby udowadniania prowokacjami kłamliwych teorii i przypisywanie troskliwym wychowawcom złych intencji może u malutkich dzieci wywoływać niepożądane skutki.
Szkalujący kępińskich nauczycieli tekst lewicowa publicystka kończy absurdalnym w kontekście przedszkolnej inscenizacji wykładem na temat roli w amerykańskiej historii tzw. "minstrel shows", wyszydzających w XIX wieku osoby czarnoskóre jako głupie, przesądne i nieudolne. Ich role odgrywali biali aktorzy, pomalowani na czarno.
Dla Mai Heban nie ma znaczenia to, że ten kawałek amerykańskiej historii całkowicie nas ominął. Umyka jej także to, że pomalowanie twarzy może się okazać niezbędne dla artystycznej kreacji.
Czy po tej rozprawie z nauczycielami z przedszkola ktokolwiek odważy się obsadzić Otella kimkolwiek innym, niż aktorem o autentycznie czarnej skórze? Co na to Daniel Olbrychski? Co na to setki aktorów i reżyserów na całym świecie?