Polska to rzeczywiście kraj wyjątkowy. Siedmiu sędziów z Sądu Najwyższego miało wątpliwości co do ustawy o sądownictwie. Zwróciło się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o ich rozstrzygnięcie. Nie miało dla nich znaczenia, że Trybunał nie ma uprawnień do ingerowania w sprawy ustroju sądownictwa krajów członkowskich. Do czasu jego decyzji „zawiesiło” prawo, które przyjął polski ustawodawca.
Nie było do tej pory chyba takiego kraju na świecie, w którym Sąd Najwyższy zawiesiłby ustawę uchwaloną przez parlament wybrany w demokratycznych wyborach. Gdyby uznać to, oznaczało by to, że władza sądownicza jest ponad wszystkim i że może zawiesić każdą ustawę, która się sędziom nie podoba. Na przykład 500 plus. Od oceny zgodności uchwał z konstytucją jest Trybunał Konstytucyjny. Sąd Najwyższy nie jest od bojkotowania sejmowych uchwał, tylko od ich respektowania i wprowadzania ich w życie. Pikanterii sprawie nadaje fakt, że uchwała dotyczyła Sądu Najwyższego, czyli sędziowie zabierają głos we własnej sprawie. O czym świadczy zachowanie sędziów tego Sądu? Nie mają głębokiego poczucia identyfikacji w polskim państwem, skoro odwołanie się do sądowych instytucji unijnych jest dla nich wiążące a ponadto świadczy o braku elementarnego wyrobienia politycznego. Wiara, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uzna ich rację, jest więcej niż iluzoryczne, gdyż było by to stworzenie sytuacji potencjalnie anarchizującej sądownictwo wszystkich krajów członków Unii. Świadczy to bez wątpienia o desperacji i histerii oraz totalnym politycznym zaangażowaniu polskich sędziów. Oczywiście nie można być pewnym czy Trybunał Sprawiedliwości nie stał już się takim nad-sądem, zdominowanym przez sędziów o lewicowo-liberalnych przekonaniach, dla których walka z faszyzmem nad Wisłą spowoduje utratę zdrowego rozsądku i uznają zasadność interwencji, mimo że nie mają takiej mocy prawnej. Niemniej ten szerszy horyzont porządku prawnego, miejmy nadzieje, będzie silniejszy w głowach europejskich sędziów, niż budowana przez totalną postkomunistyczną opozycję, kłamliwa narracja o faszystowskim reżimie Jarosława Kaczyńskiego, z którym Sąd Najwyższy toczy walkę a jest to oczywiście walka dobra ze złem.
Tym bardziej że polskie prawo nie jest podrzędne wobec prawa unijnego. Usiłowano i usiłuje się wmawiać, że tak już jest wraz z ideologią euroentuzjazmu. Tymczasem cały czas w Europie trwa na ten temat debata, która jest dyskusją nad suwerennością państw narodowych. I nic nie wskazuje na to że państwo narodowe to przeżytek. Nie ma żadnej nadrzędności „prawa unijnego”. Dla przykładu niemiecki Trybunał Konstytucyjny kilkakrotnie uznał, że RFN przyjmuje tylko te regulacje, które są zgodne z jej konstytucją. To, co dla Niemców jest normą, w Polsce oznacza zamach na wolne sądy.
Zatem to, co wyprawia polski establishment sędziowski wpisuje się jednoznacznie w ostrą bezpardonową walkę polityczną, która niszczy wymiar sprawiedliwości. Bardzo trafnie podsumowała to posłanka PiS Joanna Lichocka.
- Sędziowie SN próbują się stawiać ponad parlamentem i prezydentem. Chcą złamać system demokratyczny. SN złamał prawo i konstytucję. Nie ma żadnego zapisu, który umożliwiałby zawieszanie jakiegokolwiek przepisu. SN nie stoi ponad prezydentem i parlamentem. To, co robią teraz ludzie postkomuny, to próba zmiany ustroju na sędziokrację. To bardzo charakterystyczne. To ciąg dalszy zamachu na wolne wybory, które PiS wygrało w 2015 roku - powiedziała.
Liczysz na to że tzw dobra zmiana Ci zapłaci jakąś państwową synekurką?