NA ANTENIE: W środku dnia
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

J. Podgórski: Możemy wyrosnąć na absolutnego lidera europejskiego rolnictwa

Publikacja: 25.08.2020 g.10:31  Aktualizacja: 25.08.2020 g.10:49
Poznań
Piotr Tomczyk rozmawiał o kondycji polskiego rolnictwa z Jackiem Podgórskim, dyrektorem Instytutu Gospodarki Rolnej.
żniwa kombajn zboże  - Jacek Butlewski
Fot. Jacek Butlewski

Piotr Tomczyk: Do niedawna mówiło się, że polskie rolnictwo będzie miało potężne problemy związane z koronawirusem, suszą, utrudnionym eksportem. Ale dane statystyczne za pierwsze półrocze wskazują, że nie jest aż tak źle.

Jacek Podgórski: Rzeczywiście nie jest tak źle. Zwyczajowo staramy się mierzyć sukces polskiego rolnictwa wskaźnikiem eksportu. A ten, szczególnie gdy porównamy go sobie z danymi z krajów Europy Zachodniej, jest naprawdę stabilny. Pomimo pandemii potrafimy zdobywać nowe rynki. Polska jest krajem, który pozwolił zbudować rezerwy żywnościowe tym państwom, które są trochę słabsze. Myślę tu o krajach arabskich, Afryki Północnej. To są nowe kierunki, które w ostatnich latach zagościły na eksportowej mapie polskiego rolnictwa. To dlatego, że Polska cały czas jest krajem nadwyżkowym. W tym sezonie zanotowaliśmy pewne odbicie względem lat poprzednich, bo na trochę więcej pozwoliła nam pogoda. Fakt, mieliśmy ogromne niedobory wody jeszcze kilka miesięcy temu. Wówczas analitycy śmiali się, choć był to śmiech przez łzy, że aby sytuacja się poprawiła, musiałoby padać dwa miesiące. I tak się stało. W wielu regionach bardzo pomogło to rolnikom, natomiast nie we wszystkich. W niektórych częściach kraju, myślę tu szczególnie o południu i ścianie wschodniej, te opady spowodowały gigantyczne problemy z chorobami grzybicznymi zboża. Ale ogólnie sytuacja jest zdecydowanie lepsza, niż rok temu. Tego zboża, jak informowała w tamtym tygodniu Izba Zbożowo-Paszowa, ma być znacznie więcej. A co szczególnie istotne, znacznie więcej ma być tej pszenicy jakościowej. Bo mamy problem z pszenicą konsumpcyjną. Czyli tą, która nadaje się do spożycia przez człowieka. Często jakość ziarna nie spełnia wymogów i jego większość trafia na pasze. A w tym roku okazuje się, że pszenica jest bardzo zdrowa. Podobnie w przypadku innych zbóż, których żniwa dobiegają końca. Mają się naprawdę dobrze. Rolnicy mogą być zadowoleni.

Sam deszcz to byłby chyba zbyt słaby fundament siły polskiego rolnictwa. W końcu odżyło zapotrzebowanie na polskie produkty rolne. Dlaczego? Co jest źródłem siły polskiego producenta rolnego?

Nie można zapominać o profesjonalizacji polskiego rolnictwa. Obserwujemy to nieprzerwanie od 30 lat. Ten produkt polski, słowo klucz, on stał się obiektem bardzo wielu kampanii prowadzonych przez Ministerstwo Rolnictwa, Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa czy think-tanki rolne. Przez wszelkie agendy podległe ministerstwu – rządowe i okołorządowe. W polskiej świadomości zaczęło się zakorzeniać myślenie w kontekście patriotyzmu konsumenckiego. Przyszedł do nas pewien trend, który od lat obserwowany jest w krajach Europy Zachodniej. Polacy chętniej kupują polskie produkty. Po pierwsze ze względu na cenę. Po drugie na jakość. Warto zaznaczyć, że Polska produkuje bardzo wysokiej klasy artykuły rolno-spożywcze. Zarówno jeśli mówimy o wszelkich gatunkach mięsa, przetworach, produktach roślinnych. Słyniemy w Europie z tego, że produkujemy wysoko jakościowo, co pozwala nam eksportować i być krajem nadwyżkowym, czyli także zaspokoić potrzeby rynku wewnętrznego. Jesteśmy jednym z tych państw, co warto zaznaczyć w kontekście pandemii, które nie musiało obawiać się tego, że zacznie nam brakować żywności. A mają takie problemy największe gospodarki świata. Choćby Chiny. Tam będzie ograniczane spożycia mięsa, bo pandemia bardzo zachwiała tamtejszym rynkiem rolno-spożywczym.

To może wyjaśnijmy od razu, dlaczego w takim razie w niektórych sklepach w Polsce wciąż sprzedaje się na przykład włoskie marchewki albo niemieckie ziemniaki?

Cóż, takie zasady wolnego rynku.

Ale ktoś to dofinansowuje? Czy to działa tak, że ten producent, który wysyła tutaj ziemniaki, dostaje powiedzmy dopłatę z tego tytułu?

Jeżeli mówimy o rolnikach z Unii, to tak. Niestety cały czas w Unii Europejskiej pokutują złe kryteria rozdzielania dopłat obszarowych do rolnictwa. To takie kraje jak Niemcy, Francja, Dania, Holandia, Hiszpania. Te rolniczo najsilniejsze. Od lat, znacznie dłużej niż Polska, mają stabilną sytuację na rynku rolnym, dostają dużo większe dopłaty do hektara produkcji rolnej, niż nasi rolnicy. Więc mają większą możliwość pewnych ruchów także na tym rynku eksportowym. I tak w polskich sklepach znajdziemy mnóstwo produktów z tych krajów, które wymieniłem. Natomiast problemem jest to, że często konsument nie wie, w jaki sposób wybrać produkt, który jest polski. Nieświadomie sięga po hiszpański produkt myśląc o tym, że polsko brzmiąca nazwa załatwia sprawę polskiego pochodzenia. Otóż nie jest tak. Tutaj warto kierować się po pierwsze kodem kreskowym. Początek kodu 590 pozwala w jakiś sposób, uproszczony, zidentyfikować kraj pochodzenia. A ja polecam aplikacje, które identyfikują udział polskiego kapitału u przedsiębiorcy, który towar dostarcza. Jest na przykład aplikacja Klubu Jagiellońskiego - Pola. Ale to nie jedyne narzędzie. Niemniej, te wszystkie akcje promocyjne, kongres 590, kampanie promujące polskie produkty. Te rządowe i pozarządowe. One już zrobiły swoje, ponieważ w Polsce znacznie wzrosła konsumpcja artykułów krajowych. Polacy zaczynają sobie zdawać sprawę, że wewnętrzna cyrkulacja kapitału pozwala w przyszłości osiągać lepsze ceny, jakość, buduje nasza polską gospodarkę. Przez co jesteśmy po prostu z roku na rok bogatsi. To jest wspaniała strategia i dobra prognoza na przyszłość dla rolników, którzy wreszcie będą mogli zyskać kolejny oręż, aby nadrobić ten sztucznie utrzymywany przez UE dystans między nami, a rolniczymi potęgami Europy Zachodniej.

A czy w tej sprawie jest szansa na zmianę? W przewidywalnej przeszłości możemy spodziewać się wyrównania stawek?

Rząd zapowiada takie zmiany od kilku lat. Chce walczyć o wyrównanie dopłat obszarowych. Natomiast to jest bardzo trudna kampania.

Polityczna sprawa.

Wybitnie. Ale także ekonomiczna. Musimy pamiętać, że kraje starej Unii nie będą chciały oddać pozycji hegemona krajowi nowemu we wspólnocie, jakim jest Polska. I jesteśmy przekonani, że te najsilniejsze rolniczo gospodarki zrobią wszystko, aby zablokować wyrównanie dopłat bezpośrednich. Im te stare kryteria przyjęte dawno temu przez Komisję Europejską są na rękę. W jakiś sposób może nam pomóc osoba polskiego komisarza do spraw rolnictwa. W dalszym ciągu uważam, że będzie to niezwykle trudna batalia. Gdyby rządowi udało się wynegocjować warunki znacznie korzystniejsze dla Polski w kolejnych latach, byłby to jeden z największych sukcesów polskiej gospodarki po roku 1989. Okazałoby się wówczas, że jesteśmy krajem wybitnie skutecznym. Mamy oczywiście wsparcie w krajach Grupy Wyszehradzkiej. One również są poszkodowane względem obecnej sytuacji. I wszystkie będą dążyć do zmiany. Ale powtórzę raz jeszcze, będzie to niezwykle trudne zadanie i na pewno nieobliczone na sukces w ciągu kolejnych 2, 3 lat.

Czyli nasi producenci rolni po prostu muszą być lepsi nawet wtedy, kiedy mają niższe dopłaty, niż konkurenci z zachodu. To powiedzmy jeszcze w jakich dziedzinach, jakie produkty. Co przede wszystkim eksportujemy? Gdzie jest nasza potęga?

Od lat tym największym wolumenem eksportu i wartością cieszą się produkty mięsne. Szczególnie drób. Polska jest unijnym liderem jeśli chodzi o produkcję i eksport mięsa drobiowego. Zwłaszcza do krajów trzecich, pozaunijnych. Jesteśmy bardzo silnym producentem i eksporterem produktów zbożowych i przetworów. Mamy silny sektor sadowniczy. Polska jest jednym z liderów nie tylko unijnym, ale i światowym, w produkcji jabłek. Tych branż jest więcej. To są także owoce miękkie, takie jak borówki, czarna porzeczka. Możemy te branże mnożyć, w każdej mamy sukcesy.

Chciałbym wyjaśnić jedną rzecz. Jesteśmy potęgą owocową, więc jak to się dzieje, że jest taka potężna dysproporcja w kwestii cen. To znaczy cena skupu i ta, którą klient płaci w sklepie?

Niestety Polska jest krajem, który po fazie tak zwanej „złodziejskiej” prywatyzacji czasów transformacji ustrojowej, nieco się zapędził. Przez złe decyzje niektórych polityków wpuściliśmy na własny rynek gigantyczne światowe koncerny zajmujące się przetwórstwem. Ta cena, którą uzyskują rolnicy w porównaniu z tą z półek sklepowych, ta różnica nie trafia do rolników, a do przetwórców. Czyli do firm, które nie reprezentują polskiego kapitału. I tu wielki ukłon w stronę UOKIK-u, który bardzo mocno wykorzystuje wszelkie repozytorium działań, które daje mu ustawa o przeciwdziałaniu wykorzystywania nieuczciwej przewagi kontraktowej, którą tego typu podmioty cały czas wykorzystują. Właściwie w każdym tygodniu słyszymy o wszczęciu kolejnych postępowań wobec tych gigantycznych konsorcjów, które oszukują polskich rolników.

Czy mimo tego w kolejnych latach możemy się spodziewać, że polscy producenci poradzą sobie w tej konkurencji? Nawet jeśli nie będzie stworzony jakiś państwowy holding, który by się zajmował skupem tych produktów? Czy mają szansę czy też spodziewa się pan pogorszenia wyników, jeśli chodzi o wartość eksportu?

Jestem przekonany, że szybko nastąpi odbicie po okresie pandemii koronawirusa. I ten polski eksport poszybuje. Poza tym sama pandemia stwarza szanse zagospodarowania nowych rynków, które przez koronawirusa utraciły kraje, które do tej pory go zagospodarowywały. Polska już to robi. Wchodzimy na rynki, na których do tej pory większe partie towarów wysyłali Ukraińcy, Niemcy czy Francuzi czy te kraje, które mają najsilniejszą spółdzielczość rolną. One potrafią eksportować towary wysokiej jakości. Mówię znów o Europie Zachodniej. Koronawirus paradoksalnie może być szansą dla polskiego rolnictwa. Wyznaczy nowy podział sił w Europie i na świecie. Prawdopodobnie nie zagrozimy tak silnym gospodarkom jak Stany Zjednoczone, Brazylia czy Chiny, ale możemy wyrosnąć na absolutnego lidera europejskiego rolnictwa. Mamy ku temu wszelkie narzędzia.

https://radiopoznan.fm/n/LWwx08
KOMENTARZE 0