NA ANTENIE: Filmowy konik
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Po wybuchu rakiety przy granicy z Ukrainą ekspert apeluje o przekazanie myśliwców Ukraińcom.

Publikacja: 17.11.2022 g.16:29  Aktualizacja: 17.11.2022 g.16:32
Kraj
Publicysta "wPolityce" Marek Budzisz był gościem porannej rozmowy Radia Poznań. Dziennikarz tłumaczył, co może stać się po eksplozji rakiet i śmierci dwóch Polaków w Przewodowie.
samoloty F-16 krzesiny - Wojtek Wardejn
Archiwum. / Fot. Wojtek Wardejn

"Powinniśmy oczekiwać wzmocnienia obrony lotniczej" - stwierdził Marek Budzisz.

Powinniśmy podjąć kwestię, o czym otwarcie mówi strona ukraińska, czyli dostaw myśliwców natowskich. Ukraińcy mówią o F-15 i F-16, żeby Ukraińcy mogli prowadzić obronę przestrzeni powietrznej, bo to jest gwarancja, że takie incydenty nie będą się w przyszłości powtarzać. To jest kwestia, którą w tej fazie wojny należy podjąć, ja przypominam, że była o tym mowa wiosną

 - mówi Marek Budzisz.

Później rozmowy na temat przekazania samolotów ukraińskiemu wojsku ucichły. W międzyczasie ukraińscy piloci przeszli jednak szkolenia w Stanach Zjednoczonych. Powinni więc być przygotowani do obsługi amerykańskich myśliwców.

Roman Wawrzyniak: Co się stało w Przewodowie?

Marek Budzisz: Wiemy tyle, ile poinformowało nas kierownictwo państwa polskiego, mianowicie z tego komunikatu, który wczoraj został podany, wiadomo, że najprawdopodobniej to co w Przewodowie spadło to są fragmenty rakiety S-300, czyli systemu przeciwlotniczego, przeciwrakietowego, najprawdopodobniej to jest kwestia rozstrzygana, ta rakieta została wystrzelona przez stronę ukraińską, po to, żeby przechwycić jedną z rosyjskich rakiet atakujących węzeł energetyczny w miejscowości Dobrotvirska jakieś 40 kilometrów od granicy z Polską. Tam przebiega linia energetyczna łącząca polski i ukraiński system energetyczny. Bardzo ważny punkt.

Prezydent Ukrainy, jak i jego ministrowie, zapewniają, że te pociski, które spadły, one nie były ukraińskie. Tymczasem Joe Biden i nasi politycy tego nie wykluczają. Nawet, jeśli to był przykry incydent, czy to się uda ustalić? I czy Ukraińcy powinni być dopuszczeni do tego śledztwa?

To z pewnością wymaga wyjaśnienia. Wczoraj odbyło się posiedzenie kierownictwa państwa ukraińskiego, tak zwana stawka, w którym uczestniczył zarówno prezydent Zełeński, jak i szef Rady Bezpieczeństwa i Obrony Daniłow, ale też przedstawiciele ukraińskich sił zbrojnych, w tym dowódca sił zbrojnych generał Załużny i dowódca wojsk obrony przeciwlotniczej. I Danilov w wywiadzie po posiedzeniu powiedział, i to jest też potwierdzone w wystąpieniach Zełeńskiego, ukraińscy wojskowi, zarówno generał Załużny, jak i dowódca lotnictwa, twierdzą, że mają dowody, iż to nie była ukraińska rakieta. Na Ukrainie jest też taka wersja przedstawiana, że w istocie były to dwie rakiety, jedna rakieta rosyjska dalekiego zasięgu, Ch-101 wystrzelona najprawdopodobniej z bombowca strategicznego, i ten drugi element to właśnie rakieta ukraińska S-300, która próbowała ją przechwycić. I w tym sensie, jeżeli ta wersja by się potwierdziła, ten obraz byłby dużo bardziej złożony. Dlatego to trzeba wyjaśnić. I czy trzeba stronę Ukraińską dopuścić? Daniłow powołuje się na umowę z 1983 roku, miedzy Polską a Ukrainą, wtedy jeszcze w składzie ZSRR, o współpracy w wyjaśnianiu wszystkich kwestii związanych z rejonem nadgranicznym. W związku z tym podstawa formalna do tego jest. I wydaje się, że również z politycznego punktu widzenia, należałoby dążyć do wyjaśnienia całej sytuacji i wyciszenia szumu informacyjnego i spekulacji na ten temat. One mają miejsce nie tylko w Polsce, ale również na Ukrainie. To jest sprawą kluczową dla przyszłych relacji polsko-ukraińskich.

To także kwestia tego w jaki sposób wykorzystuje to Rosja. Co na każdej z tych możliwych wyjaśnień zyskuje Rosja? Czy cokolwiek zyskuje?

Należałoby najpierw opisać kontekst tego uderzenia. Mieliśmy do czynienia z uderzeniem na dużą skalę. Skala tego ataku na Ukrainę była największa od 24 lutego. To jest pierwszy element.

Około 100 rakiet.

Tak mówi strona Ukraińska. To nie był zwykły rutynowy atak tylko szczególny. On nastąpił w szczególnym dniu, a mianowicie tego dnia rano prezydent Zełeński miał wystąpienie online do przywódców świata grupy G20 zgromadzonych na indonezyjskim Bali i on tam przedstawił dziesięciopunktowy plan zakończenia wojny, który najłagodniej mówiąc, nie podoba się Rosjanom. Oni chcieliby czegoś innego. Oni mówią od dłuższego czasu, że trzeba usiąść do rokowań, ale na warunkach uznania stanu obecnego, jak to formułował minister Gruszko, zastępca szefa MSZ, czyli uznania sytuacji, która jest na froncie, co oznacza zaakceptowanie tych zdobyczy terytorialnych rosyjskich na południu Ukrainy. Ukraina nie chce się na to zgodzić i to jest odpowiedź Rosji na wystąpienie Zełeńskiego. Ale też na fakt dość ewidentnej politycznej izolacji Rosji na forum w Bali. Bo proszę zwrócić, że minister Ławrow z nikim z uczestników tego forum nie spotkał się i skrócił w związku z tym wizytę i wyjechał.

Szybko wyjechał i szybko zaczęły spadać te bomby na Ukrainę. Tak to można jakoś pospinać.

To jest dość czytelne i dość ewidentne. W związku z tym już abstrahując od szczegółów i rozstrzygania czy mieliśmy do czynienia z wypadkiem, incydentem, czy jakąś inną sytuacją, jedno jest oczywiste, to jest związane z działaniami Rosji i Rosja ponosi za to odpowiedzialność, również w tym sensie, że to jest krok eskalacyjny i wymierzony w Polskę. Nie jest kwestią obojętną, w tym i dla Polski, że Rosja zaczęła na masową skalę atakować cele położone w bezpośredniej bliskości polskiej granicy. To jest istotne w całej historii.

Istotne jest również to, jakie stanowisko przyjęli nasi sojusznicy, którzy zgodnie potępiali i wskazywali jako winną Rosję. Gdyby nie wojna, to by nie doszło do tej tragedii, bo zginęło jednak dwóch Polaków. Prezydent Duda, powiedział, że nic nie wskazuje na to, by był to intencjonalny atak na Polskę. Jeszcze wrócę do wypowiedzi premiera Morawieckiego, który mówił tak: „Mnóstwo osób atakowało nas, żeby potwierdzić, że to był atak z Rosji. My byliśmy powściągliwi, bo ciężko mówić także takie rzeczy bez dowodów i mieliśmy rację z naszą powściągliwością”. Pan na gorąco komentował dla TVP Info, że rządowa komunikacja w tym temacie zawiodła, że oczekiwał pan jasnego komunikatu co się stało. Dzisiaj też pan tak uważa?

Ja uważam, że tutaj mogliśmy lepiej działać, a informacje na ten temat mogły być szybciej dystrybuowane. Proszę zwrócić uwagę, że w bezpośredniej bliskości Przewodowa, bo w odległości 40 kilometrów, mamy w miejscowości Łabunie jeden z trzech radarów będących głównymi elementami systemu radiolokacyjnego Polski. To nowoczesny radar włoskiej produkcji, który ma zasięg prawie 500 kilometrów. To jest dość oczywiste, nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej, że on dyżuruje zwłaszcza teraz w systemie ciągłym, a to w związku z tym oznacza, że trajektoria lotu rakiety, która uderzyła w Polskę, była najprawdopodobniej nam znana. Prezydent Biden, wypowiadając się na Bali, powiedział coś, co jest również istotne z tej perspektywy, mianowicie powiedział, że myśliwce natowskie dyżurujące w polskiej przestrzeni powietrznej, co jest jakby zrozumiałe, że takie dyżury mają miejsce, prześledziły trajektoria lotu pocisku i wykluczają możliwość wystrzelenia go przez Rosjan. To był krótki komunikat, ale ja zakładam, że jeżeli prezydent Biden po kilkunastu godzinach wiedział, to władze Polski również wiedziały jakie są ustalenia załóg tychże myśliwców. Trudno sobie wyobrazić, żebyśmy byli o tym niepoinformowani. Jeśli tego rodzaju podstawową informację mieliśmy, to należało ją ujawnić.

Żeby uspokoić i skończyć spekulacje?

Tak. A jeśli nie mieliśmy, bo też to jest możliwe, to należy zadać sobie pytanie jak to się stało, że natowskie myśliwce patrolują naszą przestrzeń, a nasz rząd nie ma tak podstawowej wiedzy. Coś tutaj źle funkcjonuje i należy to poprawić. Ja bym nie rozstrzygał, kto zawinił, tylko należy z takich sytuacji wyciągać wnioski co zrobić w przyszłości, bo to się może niestety powtarzać.

Niemiecki dziennik Frankfurter Allgemeine Zeitung napisał, że Putin ryzykuje niebezpieczny konflikt z NATO, nawet jeśli okaże się, że to ukraińska rakieta trafiła w Polskę. Czy po tym co się stało na naszym terenie możemy spodziewać się zmian w działaniach na wschodniej flance lub zwiększenia wsparcia dla Ukrainy?

Powinniśmy się tego spodziewać. Powinniśmy oczekiwać zarówno wzmocnienia obrony lotniczej, choćby czasowego, bo jest realne zagrożenie, i powinniśmy podjąć kwestię, o czym otwarcie mówi strona ukraińska, czyli dostaw myśliwców natowskich. Ukraińcy mówią o F-15 i F-16, żeby Ukraińcy mogli prowadzić obronę przestrzeni powietrznej, bo to jest gwarancja, że takie incydenty nie będą się w przyszłości powtarzać. To jest kwestia, którą w tej fazie wojny należy podjąć, ja przypominam, że była o tym mowa wiosną. Ten temat został zarzucony. W międzyczasie ukraińscy pilocie przechodzili i przechodzą cały czas szkolenia w Stanach Zjednoczonych, a w związku z tym zakładać należy, że są przygotowani obsługi tychże samolotów. Być może trzeba kwestię postawić, a być może ona stanęła na wczorajszym posiedzeniu grupy Rammstein.

Czy spodziewa się pan kolejnych uchodźców z Ukrainy? 7 milionów Ukraińców między innymi po ostatnim zmasowanym ataku Rosji jest pozbawionych prądu. 40 procent systemu energetycznego, jak mówią Ukraińcy, zostało uszkodzone.

Spodziewam się dodatkowej fali uchodźców. Pytaniem zasadniczym jest skala tego zjawiska. Póki co nie wiele wskazuje na to, żeby to miała być wielka fala i należy do tego dążyć, żeby tej perspektywy uniknąć, bo to jest niebezpieczne nie tylko z punktu widzenia Polski, ale też z punktu widzenia Ukrainy, która się wyludnia po prostu i jej odbudowa może być utrudniona w związku z tym faktem.

https://radiopoznan.fm/n/Zh8MlA
KOMENTARZE 0