NA ANTENIE: KOCHAC INACZEJ/DE MONO
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Zbigniew Dolata: "Robimy wszystko, żeby uzyskać trzecią kadencję i władzę samodzielną"

Publikacja: 24.03.2023 g.10:20  Aktualizacja: 24.03.2023 g.13:40 Łukasz Kaźmierczak
Kraj
Poseł Zbigniew Dolata był gościem "Kluczowego tematu" Radia Poznań. Przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości uważa, że wszelkie możliwe koalicje będą zawierane dopiero po wyborach, a teraz jest za wcześnie, żeby o tym mówić.

Poseł Dolata nie spodziewał się tak dobrych wyników PiS w pierwszym kwartale tego roku.

Wiele wskazuje na to, że to się ziści, bo nasze sondaże, liczyliśmy się z tym, że w końcówce pierwszego kwartału będą niższe, a okazuje się, że nie było obniżki notowań. Jest tendencja wzrostowa, więc myślę, że te wszystkie strachy, które opozycja głosiła, typu węgiel, to pokazało Polakom, że to dobry rząd i to ta premia za dobre rządzenie. Z PSL to jest tak, że koalicje się zawiera dopiera po wyborach

 - mówił Zbigniew Dolata.

Zapytany o ewentualną koalicję z PSL poseł Dolata powiedział, że dziś jest za wcześnie na takie rozmowy. Dodał, że znaczna część dawnego elektoratu PSL już jest w PiS. Jak powiedział, ludowcy zniechęcili swoich wyborców ośmioletnim współrządzeniem z Platformą Obywatelską.

 

Poniżej pełny zapis rozmowy:

 

Łukasz Kaźmierczak: Pańskim zdaniem, z punktu widzenia partii rządzącej, lepiej żeby opozycja poszła na jednej, dwóch, trzech listach wyborczych?

Zbigniew Dolata: Lepiej dla kogo?

Z punktu widzenia partii rządzącej, żebyście oczywiście uzyskali lepszy wynik, niż opozycja razem zebrana.

Trudno powiedzieć. Ostatnie sondaże pokazuje, że pełne zjednoczenie opozycji, czego chce Tusk, TVN i Gazeta Wyborcza da im zwycięstwo, ale to jest kreacja sondażowa na potrzeby planu Tuska, żeby zagonić tych koalicjantów do orszaku PO. On się boi, że jeśli PO pójdzie oddzielnie to uzyska dwadzieścia parę proc. i skończy się sen o potędze.

Posłanka Anna Maria Żukowska z Lewicy powiedziała, że to jest szantaż wyborczy, a nie sondaż wyborczy, dlatego, że tam szły za tym słowa szefa PO, że kto nie pójdzie na jednej liście ten dostanie baty od wyborców.

To chyba trochę zadziałało na polityków Lewicy, np. na panią poseł Pawliczak, która wprost powiedziała, że to wymóg chwili, że zdradą będzie brak wspólnej listy.

Jest rozdźwięk, jeśli chodzi o Lewicę.

Ewidentnie, Donald Tusk rozpoczął czas kłusowania wśród polityków Lewicy i chyba kogoś uda mu się ustrzelić.

Na ile ten sondaż jest dobrze przeprowadzony, bo nie było tam wariantu bardzo prawdopodobnego wspólnego startu PSL i Hołowni.

Politycy tych partii byli oburzeni, dlaczego tego nie uwzględniono. Ewidentnie założenie było takie, żeby wystraszyć totalnych, ale nie z PO, żeby poszli z Tuskiem.

Mamy sondaż Kantaru, może on nie jest do końca miarodajny, on pokazuje teoretycznie, że partie opozycyjne na jednej liście oznacza zwycięstwo. Ale widziałem też takie analizy, które pokazywały, że jeżeli dobrze to przeliczyć, to wcale nie byłoby tego zwycięstwa. Natomiast są również sondaże, które pokazują, że gdyby opozycja poszła na 2-3 listach miałaby szanse na większość.

My się nie martwimy tym, że opozycja non stop miesza i kotłuje wewnętrznie. Oni nie koncentrują się programie, tylko na tym, kto z kim. Im dłużej ta sytuacja trwa, tym lepiej.

Mówi pan Szymonem Hołownią - to samo powiedział w Pile.

Nie słyszałem tej wypowiedzi, więc nie cytuję pana Szymona Płaczliwego, natomiast wydaje się, że wyborcy widzą pustkę tej części opozycyjnej.

Dużo czasu do wyborów. Jedna sytuacja potrafi wiele zmienić. Bardzo możliwe, że będzie potrzeba koalicji, niektórzy mówią, że jeżeli PiS chce rządzić, będzie musiał uśmiechnąć się do Konfederacji albo do PSL.

Przede wszystkim robimy wszystko, żeby uzyskać trzecią kadencję samodzielną.

Ale trzeba się szykować na różne warianty.

Wiele wskazuje na to, że to się ziści, bo nasze sondaże, liczyliśmy się z tym, że w końcówce pierwszego kwartału będą niższe, a okazuje się, że nie było obniżki notowań. Jest tendencja wzrostowa, więc myślę, że te wszystkie strachy, które opozycja głosiła, typu węgiel, to pokazało Polakom, że to dobry rząd i to ta premia za dobre rządzenie. Z PSL to jest tak, że koalicje się zawiera dopiera po wyborach.

PSL mówi, że zawsze jego koalicjant zwycięża.

Okazało się, że tak, jak z Niemcami kiedyś mówiono, że w piłce zawsze na końcu wygrywają Niemcy. Od dwóch mundiali Niemcy nie wychodzą z grupy, tak samo z PSL. Nie wyszli z grupy, grozi im to, że nie wejdą do Sejmu nawet jeśli się połączą z Hołownią.

Myślę, że jeśli się połączą to ten procent da im jakąś premię.

Te elektoraty się nie sumują, wykluczają się, wyborcy PSL nie zrozumieją połączenia z formacją, która jest...

Jak patrzę na elektoraty PSL i PiS to chyba bardziej się sumują. Posłużę się Marcinem Palade, badaczem przepływów wyborczych, który powiedział, że po emisji filmu o Janie Pawle II w TVN - "Media usilnie pracują nad powstaniem po wyborach koalicji JP2, czyli koalicji wartości chrześcijańskich". PSL w tej sprawie wypowiedział się, można powiedzieć, po waszej stronie.

Znaczna część elektoratu PSL, dawnego elektoratu, jest już w PiS. PSL tymi ośmioletnimi rządami z PO skutecznie zniechęcił...

Trochę o podobny elektorat się bijecie.

I większość elektoratu głosuje na Prawo i Sprawiedliwość. PSL ma duży problem, oczywiście przy okazji tej uchwały broniącej św. Jana Pawła II PSL nie miał innego wyjścia, ale ich koalicjant, czyli Hołownia zagłosował przeciw, czyli nie ma tu spójności.

Ale ewentualny koalicjant, czyli PiS zagłosował tak samo. Droczę się oczywiście, bo nie wiemy, co będzie po wyborach. Zwracam tylko uwagę, że to może być element, który zdecyduje o podziale na scenie politycznej.

Ja tego oczywiście nie wykluczam, rozsądni politycy PSL też nie wykluczają, wiemy, jak wygląda sytuacja z prezesem Kosiniakiem-Kamyszem, który jest zakładnikiem Donalda Tuska i chyba działa zupełnie wbrew nastrojom tej kurczącej się bazy wyborczej PSL.

Wicepremier Henryk Kowalczyk zapowiada zwołanie okrągłego stołu ws. ukraińskiego zboża, które przyjechało do Polski, nie może z niej wyjechać, to jest przyznanie, że mamy z tym problem.

Zdecydowanie mamy z tym problem, to nie my decydujemy, z jakich kierunków Unia importuje zboże. Jest decyzja o kontyngentach na import zboża, wojna zablokowała eksport przez porty czarnomorskie, to był potężny problem dla Ukrainy. Musimy patrzeć na interes polskich rolników, ale też musimy uwzględniać to, że upadek Ukrainy, a brak środków z eksportu zboża to potężny problem...

Magazyny są pełne i rolnicy mówią, że nikt nie chce kupować i ceny spadły.

Ceny spadły na giełdach światowych, niezależnie od wojny. Tu jest gra na obniżenie cen. W zeszłym roku cena tony pszenicy na giełdzie paryskiej blisko 2000 zł, obecnie to ok 1100 zł. Potężny spadek.

Premier Kowalczyk mówi, że to Komisja Europejska podjęła decyzję, wszystkie embarga na zboża zostały zniesione, żeby trafiło do państw Trzeciego Świata. A opozycja mówi, że trzeba było wcześniej o tym mówić, rolnicy informowali, że jest problem, może trzeba było wprowadzić limity, dopłaty, kaucje. Żeby ukraińscy przewoźnicy przy wjeździe płacili 1000 zł, a w porcie 1000 zł by otrzymywali.

Plombujemy ciężarówki, które przekraczają granicę i są kierowane do portów natomiast mamy do czynienia, że podmioty skupowe kupiły zboże bo było tańsze.

A nie dało się tego wyłączyć ze sprzedaży? Jako zboże tranzytowe?

Mówiono o zbożu technicznym, które przekracza granicę, ale po drodze zostawało w Polsce.

Czyli była luka.

Nie luka, mamy jednak wolny rynek i swobodę działalności gospodarczej, szkoda, że te firmy, które w Polsce działają, niestety firmy paszowe w większości są w obcych rękach, szukają tańszego surowca. 3 mln mamy importu zboża, z kierunku ukraińskiego to 75 proc. mamy też rosnący eksport zboża, bo mamy eksportu ponad 9 mln ton  na całą produkcję, która wynosi 36 mln ton.  Ten eksport wzrósł o 600 tys. ton, to nie jest główna przyczyna spadku cen, główna przyczyna to jest sytuacja na giełdach światowych, ale rząd robi wszystko, żeby pomóc polskim rolnikom.

Co konkretnie można zrobić? Słyszałem o dopłatach dla najbardziej poszkodowanych rolników, ale to wymaga zgody Komisji Europejskiej?

Nasz program, już jest przygotowany, jest rozporządzenie, wymaga notyfikacji Komisji. Zgoda ma być w przyszłym tygodniu. Rząd przeznaczył na tą interwencję 600 mln zł, natomiast Unia do tej kwoty ma dołożyć niecałe 140 mln zł, z możliwością, żeby ze środków krajowych było dodatkowe 140 mln. Czyli ten budżet wyniósłby 880 mln.

Jest szansa na wypchnięcie tego zboża?

Szansa jest, porozumienie, które teraz zawarto, przedłużające możliwość transportu przez porty czarnomorskie wpłynęło na to, że ceny zbóż spadły. Nie jest to dobrym wskaźnikiem, który by rodził nadzieje, że ceny zaczną rosnąć, ale my te dopłaty rolnikom będziemy przekazywać. Wnioski będzie można składać do ARiMR.

https://radiopoznan.fm/n/zHkoOX
KOMENTARZE 0